17-18/2018

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kultura

Od nieuczciwego sportu ludzie się odwracają

Kiedyś jako trener kazałem swojemu zawodnikowi przestrzelić niesłusznie podyktowanego karnego Tomasz Gąssowski – kompozytor, reżyser, producent filmowy W „Barażu” prześwietliłeś świat piłki nożnej. Skąd tyle o nim wiesz? – Przez 11 lat mieszkałem pod Piasecznem i byłem trenerem piłki nożnej. Zostałem nim, bo dopadł mnie kryzys. Byłem zmęczony pracą, chciałem coś zmienić w życiu, przeżyć coś nowego. Ponieważ od dziecka kochałem piłkę nożną i przez wiele lat byłem zawodnikiem, postanowiłem pójść na kurs trenerski. Po ukończeniu go pomyślałem, że założę własny klub. Skrzyknąłem kolegów i zabrałem się do roboty. Klub przetrwał dwa lata. Formuła koleżeńska się wyczerpała, bo żony miały już dość naszych wiecznie zajętych weekendów. Ale część chłopaków chciała dalej grać, więc połączyliśmy się ze Spartą Jazgarzew i w ten sposób przez kolejne trzy lata byłem trenerem w profesjonalnym klubie. Poznałem dobrze środowisko. Byłem świadkiem naprawdę ciekawych sytuacji, z których część znalazła się w filmie. Które na przykład? – Choćby scena, w której Zyga, grany przez Jacka Borusińskiego, wyciąga z lodówki talerz pełen kotletów. Miałem w drużynie zawodnika, którego żona niechętnie puszczała na boisko. Któregoś razu wszedł przed meczem do szatni z korkami i koszulką w ręku. Powiedział, że torba

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

19 kwietnia 1943

Getto powstaje. Getto się zaludnia. Getto codziennieje. Getto gęstnieje. Getto żyje. Getto tętni. Getto się organizuje. Getto leczy. Getto je. Getto sprzedaje. Getto kupuje. Getto śpiewa. Getto się śmieje. Getto płacze. Getto grzebie. Getto chowa. Getto żebrze. Getto nie dojada. Getto patrzy. Getto jest oglądane. Getto jest przeludnione. Getto głoduje. Getto nie tańczy. Getto słabnie. Getto jest przerażone. Getto nie wie. Getto ostrzega. Getto dokumentuje. Getto już wie. Getto wypatruje daremnie. Getto nie ma złudzeń. Getto ma nadzieję. Getto traci krew. Getto płytko oddycha. Getto buduje schrony. Getto się uczy. Getto żyje śmiercią. Getto pustoszeje. Getto jest świadome. Getto nie ma chleba. Getto nie ma wody. Getto nie ma broni. Getto nie ma słów. Getto jest skazane. Getto traci dzieci. Getto milknie. Getto słabnie. Getto jedzie do Treblinki. Getto jest wymordowywane. Getto jest śmiercią. Getto chwyta za broń. Getto walczy. Getto idzie w bój. Getto nie zasypia. Getto strzela. Getto rzuca butelki z benzyną. Getto ginie. Getto płonie. Getto znika. Getto było. Getto ucieka. Getto będzie walczyć. Getto zamordowano.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Siódmoklasiści idą w nieznane

Kulminacja problemów związanych z reformą dopiero przed nami Piszę te słowa parę dni przed zapowiadaną na sobotę 21 kwietnia demonstracją Związku Nauczycielstwa Polskiego przed Ministerstwem Edukacji Narodowej. Wszystko wskazuje, że tłumów na niej nie będzie. Podobny pogląd przedstawił na swoim blogu w „Polityce” znany łódzki licealny polonista Dariusz Chętkowski. Pożalił się, że jako prezes ZNP w swojej szkole będzie jedynym jej przedstawicielem w stolicy, a i to bez entuzjazmu. Jest kilka powodów takiego stanu rzeczy. Po pierwsze, początkowy szok związany z decyzją o likwidacji gimnazjów już minął. Nauczyciele tych szkół zaczęli się odnajdować na nowym edukacyjnym rynku pracy, decyzję uznali za nieodwracalną, więc bardziej ich zajmują indywidualne „strategie przetrwania”. Skądinąd polityczny kalendarz reformy minister Zalewskiej jest policzony znakomicie – przed wyborami parlamentarnymi 2019 r. nie będzie już po gimnazjach śladu i (prawie!) każdy gimnazjalny nauczyciel jakoś się urządzi. Po drugie, najbardziej zainteresowana rozwojem swoich dzieci grupa rodziców walczących o uwzględnienie w reformie specyfiki szkół związanych ze szczególnymi uzdolnieniami odniosła częściowy sukces w przypadku szkół i klas sportowych, artystycznych i językowych. Otwarta pozostaje kwestia dzieci wybitnie uzdolnionych matematycznie. Gdyby MEN wykazało się większą elastycznością w tworzonych przepisach i wcześniej załatwiło

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Gangsterzy znad Wisły na gościnnych występach

Razem z otwarciem granic otworzyły się nowe możliwości dla polskich przestępców W 2016 r. cała Irlandia żyła sprawą skazanej na dożywocie Marty Herdy. 11 z 12 ławników uznało, że w marcu 2013 r. Marta z premedytacją wjechała rozpędzonym samochodem do zatoki w porcie Arklow, by pozbawić życia kolegę z pracy, nieszczęśliwie w niej zakochanego młodego Roma z Węgier, Csabę Orsasa. Irlandzkie media pisały o Marcie Ice Queen Killer (zimna jak lód zabójczyni). Choć proces był poszlakowy, a sprawa wzbudzała kontrowersje, Marta odsiaduje wyrok w więzieniu Dóchas w Dublinie. Niemalże nie ma tygodnia, by w którymś z europejskich krajów nie pojawiły się informacje o przestępstwach dokonywanych przez naszych rodaków. Najczęściej jednak nie kończą się one tak wysokim wyrokiem. Polacy są sprawcami mniejszych i większych kradzieży, włamań czy wyłudzeń, których ofiarą padają zarówno obywatele innych państw, jak i rodacy. Coraz szerszy zasięg mają też polskie gangi specjalizujące się w handlu narkotykami i ludźmi, praniu brudnych pieniędzy, a nawet sprzedaży broni. NIEMCY: Polskie gangi rosną w siłę Raporty niemieckiego MSW z ostatnich lat pokazują, że polskie gangi działające za zachodnią granicą mają się coraz lepiej. Być może niebawem nasi rodacy w rankingu grup przestępczych w Niemczech

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Żołnierze gorszego sortu

Bili się za Polskę. Teraz żołnierzom Ludowego Wojska Polskiego odbierają honor i emerytury Bili się za Polskę, przelewali za nią krew. Przez trzy lata codziennie stawali oko w oko ze śmiercią. Tysiące z nią przegrało. Byli bohaterami wojny, zwycięskiej wojny. Dziś są gorszymi kombatantami. Poniża się ich i obraża. Odmawia im patriotyzmu. Odbiera honor i emerytury. To żołnierze Wojska Polskiego, których szlak bojowy wiódł od Lenino do Berlina, a po drodze były Dęblin i Puławy, przyczółek magnuszewski, warszawska Praga, pomoc powstańcom, Jabłonna i Legionowo, wyzwolenie Warszawy i dalej Wał Pomorski, Kołobrzeg, Trójmiasto, forsowanie Odry, Budziszyn i czeska Praga. Dobiegała końca II wojna światowa. Oddziały 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, wchodzące w skład 1. Armii Wojska Polskiego, często określanego jako Ludowe Wojsko Polskie, w drodze na Berlin musiały jeszcze sforsować Odrę. Tam znów wielu dosięgła śmierć. Niedaleko Berlina zginął żołnierz 5. pułku piechoty, ppor. Ryszard Kulesza. Przeszedł cały szlak bojowy 1. Armii. Zginął podczas rekonesansu pozycji przy wale przeciwpowodziowym. Był podwładnym i dobrym kolegą późniejszego generała Wojciecha Jaruzelskiego, który wówczas w stopniu podporucznika służył w oddziale zwiadu. Razem rozpoczynali służbę wojskową

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Komórka w rozkładzie

W polskim filmie rodzinka to stado hien. Każda hiena ma apetyt na chałupę i żadna nie odpuści Gromada Orłów, nagród Polskiej Akademii Filmowej, sfrunęła niedawno na „Cichą noc” Piotra Domalewskiego. Film pokazuje w detalu degenerację polskiej rodziny, tak hołubionej przez obecną władzę. Reżyser punktuje rodzinę efektownie, dobitnie i przekonująco. Ale też całe nasze kino pokazuje ten rozkład od lat. Może faktycznie coś jest na rzeczy? Rodzina pozostaje u nas patriarchalna, z tym że ojciec, kamień węgielny i ostoja, raz po raz wypada z roli. Na przykład zarabiał na chleb dla rodziny jako górnik („Co słonko widziało”, 2006, reż. Michał Rosa) i to było w porządku. Jak go zredukowali z kopalni i teraz całymi dniami przesiaduje na ławeczce przed sklepem z piwem w łapie, to też jest w porządku. Ale jak mu nowy pracodawca każe na trzeźwo rozdawać reklamy na miejskim deptaku w przebraniu koguta, to już nie jest w porządku. I taki pracodawca dostaje po mordzie. Bo jednak górnik (choć były) i ojciec rodziny swój honor ma. Ojcowie zresztą z zasady nie lubią, gdy rodzina porusza temat ich pracy i tego, ile łożą na utrzymanie najbliższych. W zeszłorocznym „Najlepszym” (reż. Łukasz Palkowski) o karierze naszego mistrza świata w podwójnym triatlonie ojciec zarabia tyle, że rodzina

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

W Czarnem „Łupaszce” pamiętają

Ten pan z IPN powinien się wstydzić – mówią mieszkańcy, którym Piotr Szubarczyk naubliżał, bo mieli inne zdanie na temat „żołnierzy wyklętych” Zagubione wśród lasów miasteczko Czarne w powiecie człuchowskim na rubieżach województwa pomorskiego. Przy głównej ulicy Moniuszki, którą zamyka stary, poniemiecki dworzec kolejowy, usytuowały się najważniejsze instytucje: szkoła, przedszkole, ratusz, bank. W mieście są jeszcze: zakład karny, dwa kościoły i jednostka wojskowa. Naprzeciwko ratusza stoi czołg z lufą wycelowaną w niebo, kwitną przy nim bratki. „Przechodniu – wzywa napis – czcij i szanuj to miejsce. Tu znajduje się ziemia z pól bitewnych Wałcza, Gdańska i Czarnego”. Na słupach ogłoszeniowych ciągle można znaleźć informacje o spotkaniu na temat budowy pomnika poświęconego żołnierzom podziemia niepodległościowego. Gościem specjalnym odbywającego się 7 kwietnia spotkania był pracownik Instytutu Pamięci Narodowej Piotr Szubarczyk. Zostało ono przerwane, po tym jak zaproszony naubliżał uczestnikom, którzy mieli inne zdanie na temat „żołnierzy wyklętych”, kwestionowali zwłaszcza zasługi Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. 8 kwietnia, w niedzielę, odbyły się w gminie Czarne konsultacje społeczne. Na 990 głosów ważnych 812 było przeciw powstaniu pomnika. Wy gawaritie po russkij Z inicjatywą postawienia

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Skrzydła i wolność

Z zapartym tchem oglądałem spektakl telewizyjny z udziałem komisji Macierewicza. Coś chorego, a zarazem podłego było w tym widowisku, aż zapierało dech w piersi. I zdumienie – jest wiek XXI, a to się dzieje naprawdę. Ta zbieranina „ekspertów” gotowa byłaby udowodnić każdą bzdurę. Telewizja reżimowa nie transmitowała tego spektaklu. Prezes wydał polecenie, by marginalizować komisję. Szaleniec zaczyna być problemem dla PiS. Pesymista powie: nie jest jeszcze tak źle, gdyby było gorzej, wzięliby na tortury całą komisję Millera i zmusili do zeznań, że ukryto zamach na polecenie Tuska. Nie jest możliwe, że polski pilot zabił polskiego prezydenta – Macierewicz coś takiego powiedział. W domyśle: gdyby to była prawda, to tym gorzej dla prawdy i dla dobra narodu trzeba tę prawdę głęboko zakopać i stworzyć fikcję. Macierewicz, trudno powiedzieć, na ile świadomie, a na ile odruchowo, odtwarza ukształtowaną w XIX w. figurę – Polska jako ofiara, Polska Chrystusem narodów. Milionom ludzi namącono w głowie, ale w tych głowach już przedtem była sieczka. W cieniu konfliktu politycznego ledwie widać inne dramaty. Od znajomych lekarzy, jest wśród nich ordynator, dowiaduję się, jak dramatyczna jest sytuacja w służbie zdrowia. Brakuje lekarzy. Uciekają z Polski. „Czujemy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

W najnowszym (17-18/2018) numerze Przeglądu polecamy

W poniedziałek, 23 kwietnia, w kioskach podwójny 17-18 numer tygodnika PRZEGLĄD. Polecamy w nim: TEMAT Z OKŁADKI Kościuszkowcy – żołnierze wyklęci przez PiS Za Polskę przelewali krew. Byli bohaterami zwycięskiej wojny. Dziś są gorszymi kombatantami. Poniża się ich i obraża. Odmawia im patriotyzmu. Odbiera honor i emerytury. To żołnierze Wojska Polskiego, których szlak bojowy wiódł od Lenino do Berlina. Wszędzie, gdzie ciężkie walki toczyły dywizje Ludowego Wojska Polskiego, jego żołnierze, zwani berlingowcami lub kościuszkowcami, ponosili duże straty. Podczas walk nad środkową Wisłą latem 1944 r. (w tym w bitwie pod Studziankami) poległo 484 żołnierzy, 1459 było rannych. W walkach o Wał Pomorski w styczniu i lutym 1945 r. życie straciło 3420 żołnierzy, a 8472 zostało rannych; w całej operacji berlińskiej w kwietniu i maju 1945 r. poległo 7200 żołnierzy. Znaleźli się w 1. i 2. Armii Wojska Polskiego z różnych powodów, ale najczęściej mieli do wyboru: zostać berlingowcami albo umrzeć gdzieś w obozie pracy, zamarznąć w lasach na Syberii lub zginąć w katowni NKWD. Dla tysięcy Polaków wywiezionych w głąb Związku Radzieckiego wstąpienie do tworzącego się wojska było jedyną szansą na uratowanie życia. Szansą bardzo nikłą, gdyż ci głodni, wynędzniali żołnierze stawali do walki

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.