29/2018

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Historia

130 lat prezerwatywy

Antykoncepcję wymusił spadek śmiertelności dzieci Obecna średniowieczna prawicowa polityka demograficzna wywołuje zgrozę. Za spadek urodzeń, aborcje i dramatyczną sytuację rodziny mają odpowiadać: oświecenie, laicyzacja i liberalna rozpusta, rozwydrzenie i wynaturzenia, zatrata rodziny oraz oczywiście PRL. Pomija się przy tym, że akurat w PRL – mimo dopuszczalności aborcji z powodów społecznych – dzieci rodziło się dwa razy więcej niż obecnie. Podobnie jest w wypadku antykoncepcji. Kościół katolicki jej zakazuje, nie zezwala także na seks przedmałżeński. Wszystko to było słuszne, ale pół tysiąca lat temu. W średniowieczu seks przedmałżeński przy braku antykoncepcji mógł się skończyć dla kobiety urodzeniem nieślubnego dziecka, pozbawionego praw i stygmatyzowanego bękarta. Za postulatem zachowania dziewictwa do ślubu stały więc poważne racje. Ograniczenie seksu do małżeństwa chroniło kobietę przed kłopotami. Poza tym ludzie pobierali się wówczas dosyć młodo, często przed 20. rokiem życia. Obecnie wiele kobiet rodzi dzieci po trzydziestce. Później też zawiera się związki małżeńskie. Dochowując wierności dawnym zasadom, należałoby utrzymywać w wieku dojrzałym abstynencję seksualną, a przecież wymóg trwania w dziewictwie do czterdziestki to absurd. Niestety, Kościół żąda ascezy i nie rozumie biologii ludzkiej seksualności, choć

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Obserwacje

Pasterki na wysokościach

Coraz więcej kobiet pracuje przy letnich wypasach w górach. Przejmują bacówki w Alpach Korespondencja z Austrii – Trzeba kochać naturę, umieć dobrze żyć z ludźmi, a jednocześnie nie bać się samotności. Na pewno się pobrudzisz, będziesz czasem niezbyt ładnie pachnieć, no i całe lato musisz wstawać o czwartej, piątej rano, bo zwierzęta czekają. Nie licz na gładkie dłonie – wylicza Birgit, na co dzień pomoc piekarza i fotografka. Romantyczna przygoda z górami i naturą? Owszem, ale przede wszystkim ciężka praca. Austriaczki, Niemki coraz chętniej przenoszą się na lato do bacówek wysoko w górach. Tam przez cały sezon pracują jako sennerki – pasterki, opiekunki zwierząt, producentki przetworów mlecznych i złote rączki. Bo muszą umieć wszystko. Czasem bacówkę obejmuje kilka kobiet, w różnym wieku i z różnymi doświadczeniami. Przedsiębiorczynie, studentki, gospodynie domowe albo sprzedawczynie rezygnują z miejskiego życia i wdrapują się na 1500, 1700, 2500 m i wyżej na miesiąc albo i trzy. Są ciekawe innego życia. Odcinają się od świata. Biorą odpowiedzialność za stada krów, czasem owiec czy koni i kóz. Muszą umieć doić krowy, przerabiać mleko, rozpoznawać niedyspozycje zwierząt, być odporne na wyzwania i brak wygód. Pasterz to senn, senner, po bawarsku halter, po szwajcarsku älpler,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Pytanie Tygodnia

Jak walczyć z marnowaniem żywności?

Jak walczyć z marnowaniem żywności? Kacper Brzeski, inicjatywa Jedzenie Zamiast Bomb Jednym z celów naszej akcji jest zwrócenie uwagi na to, że rządy wydają coraz większe kwoty na zbrojenia, podczas gdy obywatele głodują. Ale chcemy również walczyć z marnowaniem żywności. Obecnie mamy do czynienia z jej ogromną nadprodukcją. Skalę zjawiska pokazuje fakt, że dwie osoby w trakcie jednej wycieczki na lokalne targowisko są w stanie bez trudu zebrać wystarczającą ilość niechcianych warzyw, aby przygotowanym z nich wegańskim posiłkiem nakarmić więcej niż 60 potrzebujących. Systemowe rozwiązanie problemu nadprodukcji i późniejszego marnowania żywności jest trudne, do tego czasu można działać samemu – nie bać się brzydkiego pomidora lub obtłuczonego jabłka. Aleksandra Damentko, Federacja Polskich Banków Żywności Niemal jedna trzecia Polaków przyznaje się, że zdarza im się wyrzucać jedzenie, najczęściej pieczywo, wędliny, warzywa, owoce i jogurty. Główne przyczyny marnowania żywności przez konsumentów to przegapienie terminu przydatności do spożycia oraz zbyt duże zakupy. Banki Żywności oprócz wspierania żywnością najbardziej potrzebujących edukują Polaków, jak w prosty sposób zapobiegać jej marnowaniu. Podstawowa zasada to planowanie zakupów, chodzenie do sklepu z listą. Zarówno w domu, jak i w sklepie sprawdzajmy daty

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Spis treści

Spis treści nr 29/2018

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Rodzina prawdziwa, płaca na niby

Marne szanse, by za półtora roku w domach dziecka nie było dzieci poniżej 10 lat Na portalu www.domydziecka.org jest mnóstwo ogłoszeń z prośbą o wsparcie. Zabiegają o nie i domy dziecka instytucjonalne, i te rodzinne, i rodziny zastępcze. Jedną z nich stworzyli sześć lat temu Beata Byczek z Chełmna i jej mąż. Nazwali ją Przystań Tęczowe Promyki – Dajemy Radość i Miłość. Pod opieką mają pięcioro dzieci, wszystkie niepełnosprawne. Troje ma upośledzenie umysłowe w stopniu lekkim, jedno – w stopniu umiarkowanym. – Nasze dzieci cierpią na FAS, FASD, padaczkę, RAD, PTSD, ADHD, zaburzenia sensoryczne, zaburzenia emocjonalne, niskorosłość, astmę i wiele innych dolegliwości – Beata Byczek wymienia choroby, które dla przeciętnego rodzica są nic niemówiącym hasłem. – Porównuję nasze dzieci do ptaków z połamanymi skrzydłami. Staramy się zaleczyć te rany, aby dzieci mogły wzbić się na wyżyny swoich możliwości, choć wiemy, że blizny pozostaną. W naszym domu pokazujemy, jak być rodziną, jak kochać, szanować się, rozmawiać ze sobą, a przede wszystkim często pokazujemy dziecku, jak być dzieckiem. Kochamy to, co robimy, a dzięki pozytywnym zmianom, jakie zachodzą w naszych dzieciach, dzięki temu, że rozwijają swoje umiejętności, pasje, talenty,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

SZOŁKEJS

Rząd wyręcza ulicę

Jesień 2006 r. w Budapeszcie. Całe Węgry już wiedzą, co powiedział premier Ferenc Gyurcsány, a mówił o tym, o czym szefowie gabinetów na całym świecie milczą, bo pamiętają, że ściany mają uszy, albo już w młodzieńczym wieku skalkulowali, że najbardziej opłaca się milczeć. Naród wyległ na ulice, aby wykrzyczeć rządowi w twarz: Basta, dosyć tego! Nie pamiętam, czy premier szczerze wyznał, że oni kłamali rano, w południe i wieczorem, czy tylko kradli w tym samym rytmie albo jednocześnie oddawali się obu namiętnościom tak ukochanym przez władzę. Dla ulicy nie miało to już żadnego znaczenia. Ulica chciała, żeby jej bunt jak najszybciej zobaczyła zagranica. W stołecznym mieście rozgrywa się scena, filmowa jak diabli. Na placu Ratuszowym emerytowany czołgista wsiada do muzealnego T-34, odpala silnik i ta góra żelaza z II wojny światowej z łoskotem zaczyna się toczyć w kierunku uformowanego oddziału policji, by zatrzymać się w ostatniej chwili. Do masakry nie dochodzi, bo… skończyło się paliwo. Dowiaduję się o tym z najnowszej książki Krzysztofa Vargi opatrzonej tytułem „Sonnenberg”. To jest opowieść, nie dokument, mogło więc całe wydarzenie urodzić się tylko w pisarskiej wyobraźni. Wierzę, że tak było, chociaż po prawdzie mogło być zupełnie inaczej. Sięgam po tę historię wcale nie z miłości do dramatów konstruowanych na założeniach, co by się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

W najnowszym (29/2018) numerze Przeglądu polecamy

W poniedziałek 16 lipca w kioskach 29 numer tygodnika PRZEGLĄD. Polecamy w nim: TEMAT Z OKŁADKI Polska Rzeczywiście Ludowa – Dzisiaj, na 100-lecie niepodległości, będziemy pod pewnym przymusem pokazywać, jaka piękna była II Rzeczpospolita. Wszystkich zwolenników takich tez odsyłam do „Pamiętników chłopów” z 1935 r., które pokazują, jak zacofany był to kraj – mówi prof. Dariusz Jarosz z PAN. – Jeżeli badamy dochody rodzin chłopskich, robotniczych i pracowników umysłowych, możemy zobaczyć, że w Polsce Ludowej dystans między rodzinami chłopskimi a pozostałymi coraz bardziej się niwelował. A w latach 80. dochody gospodarstw chłopskich doszły do poziomu gospodarstw miejskich. Chłopi mieli tego świadomość. Oni tak łatwo z PRL nie chcieli rezygnować. KRAJ Rodzina prawdziwa, płaca na niby Siedem lat temu, żeby zapewnić wakacje swoim podopiecznym, Monika wzięła kredyt. Potem spłacała go przez pięć lat. W tym roku udało się dofinansować dzieci z domu dziecka dzięki przekazywaniu 1% podatku. – Z dziećmi zwykle jadę na wypoczynek zaraz po mojej wypłacie, bo wtedy mogę im fundować lody i inne przyjemności – wzdycha. Trudno się dziwić, że zasoby gotówki szybko topnieją, skoro Monika jako dyrektor placówki opiekuńczo-wychowawczej typu rodzinnego dostaje 2 tys.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.