41/2020

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Publicystyka

Lewica w pułapce wojen kulturowych

Po roku obecności lewicy w parlamencie jej sondaże słabną Rok obecności lewicy w nowej formule nie będzie raczej okazją do toastów szampanem. Kawioru – choć z innych powodów – też nie ma co się spodziewać. I choć nie jest to może najgorszy moment dla politycznej lewicy w III RP, z pewnością nie jest najlepszy. Rocznica obecności koalicji trzech lewicowych partii w Sejmie tuż-tuż, jednak ta sama siła, która weszła do parlamentu z poparciem 12% (i potencjałem na więcej), błąka się dziś w kolejnych sondażach blisko progu wyborczego. Wypada nawet gorzej, jeśli w badaniach uwzględniana jest (istniejąca wciąż jako byt wirtualny) partia Szymona Hołowni – wówczas w kolejnych sondażach ląduje niżej niż poprzeczka 5%. To, powiedzieliby złośliwi, i tak więcej niż 2% Roberta Biedronia w wyborach prezydenckich, od których ten zjazd się zaczął. Co się stało z dwucyfrowym poparciem, dlaczego nie przyszły powyborcze rozliczenia i na czym polega pułapka wojen kulturowych, w którą wciągnął lewicę Zbigniew Ziobro? Premia za zjednoczenie i błędy debiutantów Nawet najbardziej surową analizę należy zacząć od słów uznania dla procesu, który mimo wszystkich trudności lewicę do Sejmu wprowadził. Można podkpiwać z „trzech tenorów”, ale to zdolność Roberta Biedronia, Włodzimierza Czarzastego i Adriana

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Czyszczenie Watykanu

Papież Franciszek skłonił do dymisji kard. Giovanniego Angela Becciu zamieszanego w skandale finansowe w Sekretariacie Stanu Korespondencja z Rzymu To był grom z jasnego nieba, choć ci, którzy obserwują sprawy watykańskie, spodziewali się już od czerwca, że nowy skandal wybuchnie z dnia na dzień. W czwartek, 24 września, papież Franciszek przyjął ustąpienie kard. Giovanniego Angela Becciu ze stanowiska prefekta Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych i z przysługujących mu przywilejów kardynalskich. Zgodnie z tym, co udało się ustalić włoskim mediom, decyzja kard. Becciu jest związana z dochodzeniem w sprawie operacji finansowych Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej, które rozpoczęło się rok temu i dotyczyło m.in. zakupu przez Watykan za miliony euro luksusowej nieruchomości przy Sloane Avenue w Londynie. Zakup został dokonany w 2013 r., kiedy Becciu pełnił funkcję substytuta do spraw ogólnych w Sekretariacie Stanu, powierzoną mu w 2011 r., jeszcze za czasów Benedykta XVI. Teraz jednak sprawa się rozszerzyła i dotyczy dokumentów, które Massimiliano Coccia, dziennikarz tygodnika „L’Espresso”, mógł przejrzeć i na ich podstawie opublikować wyniki dziennikarskiego śledztwa. Tekst „Biznes w Watykanie. Miecz Franciszka na skorumpowanych” ukazał się 25 września w wydaniu online i dwa dni później w druku. Afera londyńska Według ustaleń „L’Espresso” były

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Spis treści

Spis treści nr 41/2020

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Zdrowie

Polscy uczniowie jak przygięte staruszki

Nagminnie do ortopedów trafiają nastolatki, które nigdy nie były badane pod tym kątem i mają skoliozę kwalifikującą się do leczenia gorsetem Dr Maciej Ozonek – ortopeda dziecięcy, specjalista ortopedii i traumatologii narządu ruchu Co najmniej od kilku lat mówi się o zbyt ciężkich plecakach polskich uczniów. Czy mimo nawoływań ekspertów problem wciąż występuje? – Tak, taka jest smutna rzeczywistość, mimo że zarówno WHO, jak i Amerykańska Akademia Pediatrii oraz polskie Ministerstwo Edukacji Narodowej mają jasne wytyczne, podparte badaniami, ile powinien ważyć plecak dziecka i jak powinien być skonstruowany. Przyjmuje się, że jego masa może stanowić od 10 do 15% masy ciała dziecka. Jeśli dziecko w wieku wczesnoszkolnym waży od 20 do 35 kg, plecak z zawartością powinien ważyć od 2 do 3,5 kg. Trudne jest sprostanie tym wymogom, bo większość plecaków już waży około kilograma, może nieco mniej. Jeśli do tego dorzucimy kanapkę, butelkę z wodą czy bidon z herbatą, jabłko i banana, limit wagowy mamy niemal wykorzystany. Bez książek i zeszytów. – Właśnie. W 2016 r. MEN, prócz informacji o masie plecaków, wydało wytyczne dla szkół, zgodnie z którymi powinny one przygotować dla uczniów miejsce

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wojciech Kuczok

„To nie jest wojna”

Rekonstrukcja rządu przyniosła redukcję resortów, za to ich nazwy rozrosły się ponad miarę. Takie Ministerstwo Kultury, Dziewictwa Narodowego i Sportu – czyż nie łatwiej byłoby je nazwać po prostu Ministerstwem Kultury Fizycznej? Pan Gliński od początku prezentował na swoim stanowisku maniery i kompetencje wuefisty, teraz wreszcie dostała mu się stosowna działka. Tylko że on jest z tych wuefistów upierdliwych, którzy zamiast pozwolić chłopakom grać w gałę na każdej lekcji, każą ćwiczyć układy gimnastyczne do akademii na cześć i ku chwale. Tak czy owak, w polskiej piłce, która jest prawdziwą królową kibicowskich pragnień, spieprzyć już niczego bardziej się nie da – Gliński trafia na grunt zaorany, może go najwyżej udeptywać, niczego bardziej nie zepsuje. Być może powinien popracować nad dziennikarzami działów sportowych i także z nich uczynić sekcję propagandową, która zajmie się mentalem kibicowskim, tak żebyśmy zaczęli wreszcie czerpać dumę z odniesionych porażek, czytaj: poniesionych zwycięstw moralnych. Ministerstwo Kultury Fizycznej powinno stworzyć akademię resentymentu pod hasłem „Nikt nie zwycięża tak, jak my przegrywamy” – by świat zaczął nam zazdrościć tego, jak umiemy się cieszyć z klęsk. Symbolem doskonałości niech pozostanie wynik 1:27. Tymczasem nominacja katolskiego taliba na szefa superresortu szkolnictwa jest klasycznym dla

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Rewolucja (nie) jeździ metrem

Komunikacja miejska stała się zarzewiem największego współczesnego konfliktu społecznego w Chile Korespondencja z Chile Metro w Santiago, stolicy Chile, należy do najnowocześniejszych systemów transportu miejskiego w Ameryce Południowej. Wszechobecny metal odbija się w szklanych barierach oddzielających perony, a betonowymi korytarzami każdego dnia przechodzą dziesiątki tysięcy mieszkańców miasta. Jazda czerwonymi wagonikami wydawała mi się nadzwyczaj komfortowa, miałem bowiem w pamięci klejące się masy ludzkie w metrze w Meksyku. Wtedy jeszcze nie zwracałem uwagi na to, że poruszam się głównie po ścisłym centrum. Moją ciekawość przykuwał jeden szczegół – dlaczego nie zatrzymujemy się na niektórych nieoświet- lonych stacjach? Później dowiedziałem się, że niedziałające stacje widma zostały zdemolowane i podpalone w niedawnych zamieszkach. Dlaczego te neutralne, zdawałoby się, obiekty użyteczności publicznej, służące tysiącom ludzi, stały się celem ataku? Unikaj Od października ub.r. w Chile mają miejsce największe protesty od czasu zrzucenia jarzma wojskowej dyktatury i powrotu demokracji w 1990 r. Przez wszystkie miasta w kraju przelała się fala brutalnie tłumionych manifestacji, w których obywatele domagali się zmiany konstytucji wprowadzonej przez Augusta Pinocheta w 1980 r. Dokument, spisany we współpracy z grupą młodych ekonomistów wykształconych w USA pod okiem Miltona Friedmana, spowodował

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

W sieci wodnych kłusowników

Kłusownictwo na jeziorach i rzekach nadal jest zjawiskiem powszechnym W dawnych czasach kłusownicy wypływali na wodę, żeby zdobyć pożywienie dla swoich biednych rodzin. Dzisiaj nielegalnie łowią ryby dla zarobku. Tym samym wyciągają z kieszeni pieniądze wędkarzom, którzy z własnych składek muszą uzupełniać stan zarybienia w dzierżawionych przez nich akwenach. – Wystarczy przejść brzegiem jeziora, żeby natknąć się na kłusowników, którzy bez skrępowania proponują: „Może świeżego sandacza pan kupisz? Prosto z wody!” – opowiada Józef Jackiewicz, prezes Zarządu Okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego w Olsztynie, obejmującego niemal 140 rzek i jezior w regionie. Kamieniami w strażników Choć prezes jest także społecznym strażnikiem rybackim, takie odzywki pomija milczeniem, bo nie chce się afiszować swoimi funkcjami w PZW. Strażnicy w ogóle wolą działać dyskretnie, nie pokazywać twarzy i nie ujawniać nazwisk, żeby nie wchodzić kłusownikom w oczy, bo to może się skończyć tragicznie. Nie licząc już takich incydentów jak podrzucanie desek nabitych gwoździami na podjazd, którym strażnicy dowożą łódkę do jeziora. A niedawno „nieznani sprawcy” przebili trzy opony w prywatnym aucie prezesa Jackiewicza. – Gdy ostatnio nasi strażnicy płynęli nocą po kanale i ściągali nielegalne sieci, zostali obrzuceni kamieniami. Na szczęście nikt nie dostał w głowę i wyszli

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Lody na COVID-19

Wystarczy sensacyjna zapowiedź leku na koronawirusa, by notowania spółki poszybowały na szczyt Przypadek instruktora narciarskiego, który zgarnia kilka milionów złotych na sprzedaży Ministerstwu Zdrowia niespełniających norm maseczek, czy byłego handlarza bronią, kasującego dziesiątki milionów za potencjalną dostawę respiratorów, to barwne, lecz marginalne przykłady, jak się nie narobić i zarobić na COVID-19. Duże pieniądze zdobywa się inaczej. A co najważniejsze – zgodnie z prawem. Najlepiej przez Giełdę Papierów Wartościowych. Podstawowy warunek – trzeba mieć dobrą historię. Senator podtrzymuje notowania Jednym z tegorocznych ulubieńców inwestorów jest spółka Biomed-Lublin Wytwórnia Surowic i Szczepionek, obecna na głównym parkiecie stołecznej giełdy od stycznia 2015 r. W przeszłości produkowała szczepionki przeciw wściekliźnie, czerwonce, durowi brzusznemu i chorobie Heinego-Medina. W ostatnich latach były to tylko preparaty lecznicze, wyroby medyczne i odczynniki laboratoryjne. Ostra konkurencja i zobowiązania sprawiły, że kurs akcji Biomedu od kilku lat oscylował wokół 1 zł. Pandemia zmieniła wszystko. Jeszcze 13 marca br. akcję spółki można było nabyć za 58 gr. 3 kwietnia ten sam walor kosztował 4,25 zł! A potem było już tylko lepiej – 3 sierpnia notowania Biomedu osiągnęły szczyt – 30 zł! Skąd ten wzrost? Było

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Książki

Czas burz

Musiałem pilnie ruszyć w pielgrzymkę po Europie, by przekonywać do konieczności i możliwości zawarcia uproszczonego traktatu (w 2007 r. prezydent Francji Nicolas Sarkozy w sytuacji pata z przyjęciem konstytucji Unii Europejskiej wystąpił z pomysłem uproszczonego traktatu – przyp. red.). Tym razem miałem przed sobą wyjątkowo trudne zadanie, ponieważ chodziło o etap w Warszawie. Polska jest wielkim europejskim krajem o liczbie ludności niemal takiej jak Hiszpania, czyli prawie 40 mln. Znaczy zatem wiele, nawet jeśli Polacy nie mają żadnego doświadczenia „europejskiego” kompromisu. Ich często tragiczna historia sprawiła, że z reguły są trudnymi rozmówcami. By rzecz nazwać po imieniu: w kwestii zapewnienia bezpieczeństwa Polacy większym zaufaniem darzyli Amerykanów (i robią tak nadal). I szczerze mówiąc, trudno uznać, że zupełnie nie mają racji. Przed kilkoma laty stało się to zresztą powodem głośnego starcia z Jakiem Chirakiem, który potraktował ich jako „źle wychowanych”, gdyż woleli zakupić bojowy samolot amerykański zamiast naszego. Udając się do Warszawy, miałem w głowie ten incydent. Moje zadanie było tym bardziej utrudnione, że w tym momencie Polska była rządzona przez bliźniaków Kaczyńskich. Osobistości dziwaczne, a pod pewnymi względami nie z tego świata. W szczególności chlubili się głośno tym, że nie posiadali ani książeczki czekowej,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Tomasz Jastrun

Przemyśl myśli

W pociągu do Przemyśla, gdy rusza, jak zawsze uczucie odbijania od brzegu i oddalania się od swoich problemów… po drodze Tarnów… w tych okolicach spędzał młodość mój ojciec, w Tarnowie jest ulica jego imienia. Już ciemno za oknem. Ten coraz wcześniej zapadający zmierzch kojarzy mi się z depresją i starością. Pociąg będzie niedługo kończył bieg, to mnie też z nim łączy. Czytam analizy polityczne, potem czytam Leśmiana, poeta nie miał pojęcia o polityce, nic z niej nie rozumiał. Ja rozumiem ją za dobrze jak na poetę. Na Festiwalu Poezji, na który jadę, mamy mówić o Leśmianie albo o Czechowiczu, do wyboru. Ile razy byłem w Przemyślu, nie tylko z poetyckich okazji, jeszcze w epoce PRL! Miałem wieczór autorski na strychu domu Marka Kuchcińskiego, był wtedy opozycjonistą, a nie człowiekiem pisowskiej mafii. Jak zdumiewająco układają się czasami losy ludzi. Kilkanaście lat temu w Przemyślu ostatni raz widziałem Julka Kornhausera, który wtedy nie wiedział, że spotkają go dwa nieszczęścia: jedno to udar, drugie córka, która będzie żoną Dudy. Te przemyskie spotkania nakładają się na siebie w tej samej ramie magicznego miasta. Rynek starannie odnowiony, ale poza nim wiele domów nadal czeka na nowe tynki, a jakby wypiękniały. Przemyśl nie został zburzony w czasie ostatniej wojny, w czasie pierwszej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.