26/2022

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Aktualne Przebłyski

Sąd nad Rybusem

O wiedzę piłkarską Marcina Przydacza nie posądzaliśmy. Bo generalnie po wiceministrze spraw zagranicznych nie spodziewamy się kompetencji w żadnej sprawie. I słusznie, bo Przydacz pojechał po Macieju Rybusie. Piłkarz reprezentacji Polski od 10 lat gra w Rosji, ma żonę Rosjankę, dwoje dzieci i z powodów rodzinnych chce dalej grać w Moskwie. Co bardzo się nie spodobało Przydaczowi. Naujadał na Rybusa, jak umiał. Nie zna biedak historii. Nie słyszał o Erneście Wilimowskim, jednym z najwybitniejszych polskich piłkarzy w historii, który w czasie wojny grał w reprezentacji Niemiec. A teraz jest w encyklopediach. Rybus gra też oczywiście dla kasy. Taki ma bowiem zawód. A grzebanie przy jego rodzinie to paskudna odmiana pisowskiej dyplomacji.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Zerwane łańcuchy

Niełatwy powrót Polski na Górny Śląsk w 1922 r. Oddziały polskiego wojska wkraczające 20 czerwca 1922 r. do Katowic rozpoczęły formalny proces przejmowania tej części Górnego Śląska, która została przyznana Polsce decyzją aliantów zachodnich. Sprawa przynależności państwowej Górnego Śląska rozstrzygnęła się w latach 1919-1921. Przedmiotem polsko-niemieckiego sporu była większość obszaru rejencji opolskiej pruskiej prowincji śląskiej, obejmująca część Opolszczyzny i teren przemysłowy z Katowicami na czele. Do przyłączenia tych ziem – mieszanych narodowościowo, a historycznie do XIV w. polskich – dążyło odrodzone w 1918 r. państwo polskie. Dążenia te wspierał polski ruch narodowy na Górnym Śląsku, zwalczany przez Niemcy. Dla obu państw kwestią strategiczną była przynależność nie tyle samego obszaru rejencji opolskiej, ile górnośląskiego przemysłu ciężkiego i wydobywczego. Było to niezwykle ważne zwłaszcza dla odbudowującego się po 123 latach zaborów państwa polskiego. O znaczeniu dla Niemiec spornych terenów najlepiej świadczy fakt podniesienia rejencji opolskiej mocą ustawy z 14 października 1919 r. do rangi prowincji Górny Śląsk ze stolicą w Opolu. Stało się to już po pierwszym powstaniu śląskim (16-24 sierpnia 1919 r.), które uświadomiło Niemcom, że walka o utrzymanie Górnego Śląska nie będzie łatwa. Formalną władzę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wywiady

Architektura bez kobiet traci

Projektując miasta, trzeba pamiętać o wygodzie komunikacji publicznej, dostępie do szkół i przedszkoli, powszechności toalet, eliminacji barier architektonicznych Dr hab. inż. arch. Agata Twardoch – architektka i urbanistka. Autorka książek „System do mieszkania. Perspektywy rozwoju dostępnego budownictwa mieszkaniowego” i „Architektki. Czy kobiety zaprojektują lepsze miasta”. Czym się różni architektka od architekta? – Generalnie niczym, dlatego obojgu należy się szacunek i takie samo traktowanie. Tymczasem nawet słowo architektka budzi kontrowersje. Jaka była pani droga do nazywania się architektką? – Zaraz po studiach zdecydowanie byłam architektem. No, ewentualnie panią architekt. Takie były okoliczności, że męska końcówka kojarzyła się z większym prestiżem i fachowością. Wychowane byłyśmy w świecie, w którym mówiono, że płeć nie ma znaczenia, że wszyscy jesteśmy tacy sami, a jednocześnie zakładano, że to męska forma jest jedyną dopuszczalną. Trochę czasu zajęło mi dostrzeżenie, że równość jest pozorna, a architektki traktuje się gorzej. Zauważyłam, że ideałem ciągle jest ubrany na czarno mężczyzna demiurg, stararchitekt realizujący za wszelką cenę swoje wizje, i to do tego obrazu wszyscy – niezależnie od płci – dążą. Sama musiałam dojrzeć do tego, że nie chcę realizować takiego modelu, nie chcę w pracy udawać kogoś, kim nie jestem. Wtedy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Bez dwóch zdań przyszedł czas na zmiany

Człowiek tkwiący w toksycznej relacji ma prawo uwolnić się z niej Jowita Budnik – aktorka, w kinach możemy oglądać film „Po miłość / Pour l’amour”, w którym zagrała główną rolę. Film zdobył Grand Prix na Brooklyn Film Festival –  Grand Chameleon Award, pokonując 144 obrazy z całego świata. Czy rola w filmie „Po miłość…” została napisana specjalnie dla ciebie, czy musiałaś o nią zabiegać? – Andrzej Mańkowski, który napisał scenariusz, zadzwonił i zapytał, czy nie chciałabym go przeczytać, ponieważ chce mi powierzyć główną rolę. Od razu powiedział też: „Chciałbym dodać, że mamy bardzo mało pieniędzy, więc nie mam pojęcia, czy pani się zgodzi!”. Odpowiedziałam, że poproszę o przesłanie scenariusza, a jeśli będzie ciekawy, to z pewnością się dogadamy. Później, na spotkaniach z widzami po pokazach przedpremierowych, pytano Andrzeja, czy pisał tę rolę z myślą o mnie, ale nie, inspirację czerpał z różnych historii. Dopiero później zaczął myśleć nad obsadą i po rozmowie z żoną i producentką, Beatą Hrycyk-Mańkowską, zwrócił się do mnie. Co takiego było w tym scenariuszu, że zgodziłaś się zagrać, choć produkcja jest mikrobudżetem? – Sporo rzeczy uznałam za ciekawe, wyróżniające się, inne. Przede wszystkim charakter mojej bohaterki, Marleny. Opowiadamy historię kobiety, która może nie tyle jest nieszczęśliwa,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Autocenzura

W tę informację trudno było uwierzyć. Nawet mnie. Choć mogę korzystać z wielu, także zagranicznych źródeł. A co mogą myśleć ci z dostępem tylko do mediów, które pokazują wyłącznie bohaterską walkę Ukraińców z najeźdźcą? Ani mi w głowie kwestionowanie tej walki. I równie obca jest mi jakakolwiek aprobata dla wojny, która niesie śmierć i ogromne zniszczenia. Po tym wstępie chcę podkreślić, że zadawanie przez dziennikarzy w sumie dość oczywistych, choć niewygodnych pytań powinno być czymś naturalnym. Od mediów nie można żądać bezkrytycznego stosunku do Ukrainy. Choć w większości takie właśnie są. Ich wybór. W Polsce duże i wpływowe media przyjęły na siebie rolę pasa transmisyjnego propagandy ukraińskiej i powtarzają za nią oficjalne oświadczenia. Bezrefleksyjnie. Nie mają pytań, które poszerzałyby wiedzę odbiorców. Widać, że boją się nawet cienia wątpliwości. W tych mediach Ukraina ciągle wygrywa. Znaleziono generałów, którzy pokazują te zwycięstwa na mapach. Generałowie zawsze i chyba wszędzie wygrywają. Na mapach. Gorzej jest w realu. Bo na prawdziwych wojnach wszyscy kłamią. Dosłownie wszyscy. Powinni o tym pamiętać zwłaszcza dziennikarze. Bo to nam ludzie pamiętają, co napisaliśmy. Skutkiem tej jednostronności jest mizerna wiedza Polaków o wielu problemach związanych z samą wojną i sytuacją na i wokół Ukrainy. W efekcie czego tak szokuje informacja z „Rzeczpospolitej”, która pisze

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Rozważania w kontekście wojny w Ukrainie

Dwie pomyłki i jedna racja amerykańskich realistów politycznych Wojna rosyjsko-ukraińska jest tragedią dla Ukraińców i Rosjan. Jest tragedią dla całej Europy, która z enklawy bezpieczeństwa przekształciła się w obszar zaminowany i zagrożony detonacją. Rozkaz inwazji wydany przez Władimira Putina 24 lutego 2022 r. petryfikuje nienawiść Ukraińców do Rosjan, i vice versa, jak się zdaje, na dziesiątki lat. Pokój rosyjsko-ukraiński, którego kiedyś (oby jak najszybciej) doczekamy, bardzo długo będzie jedynie zawieszeniem broni. Rosja nie odda terytoriów zabranych Ukrainie. Ukraina, ciągle wspierana militarnie i gospodarczo przez Zachód, nie zrezygnuje z utraconych ziem. Będzie jednocześnie posiadała bardzo potężną liczebnie, najlepiej wyszkoloną i może najnowocześniejszą armię w Europie. Armię czekającą na stosowną chwilę. Dodam jeszcze, że ów pokój/zawieszenie broni pomiędzy Rosją a Ukrainą nie będzie oznaczał pokoju między Waszyngtonem a Moskwą. Tak oto Rosjanie, Ukraińcy, mieszkańcy państw bałtyckich, państw Grupy Wyszehradzkiej i wszyscy obywatele Europy od końca lutego siedzą na beczce prochu. Zwycięsko z tragicznej sytuacji wychodzą tylko dwie stolice i zarazem główni światowi antagoniści: Pekin i Waszyngton. Po stu dniach wojny można postawić pytanie, czy tak musiało się stać. Czy istniały inne, realistyczne scenariusze, pozwalające na zapobieżenie śmierci, zniszczeniu, nienawiści i perwersji,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Zwierzęta

Tacierzyństwo

Zdecydowana większość zwierząt nigdy nie poznaje swojego ojca Dzień taty nie jest tak hucznie obchodzony jak dzień mamy. Bo zwykle to matki wkładają więcej wysiłku w wychowanie potomstwa. Przynajmniej u ludzi. Ale w świecie zwierząt jest wielu znakomitych ojców. Nie zmienia to faktu, że zdecydowana większość zwierząt swojego ojca nigdy nie poznaje. Matki zresztą też nie. Najczęściej rola ojca kończy się na zapłodnieniu samicy lub, w przypadku zapłodnienia zewnętrznego, jaj przez nią złożonych. Rzecz jasna, jaja są składane w trudno dostępnym miejscu, zamaskowane. Choć bywa inaczej, np. ważka czteroplama, zamieszkująca nad stawami, również gęsto porośniętymi, i torfowiskami, a nawet rowami, po prostu zrzuca w locie jaja do wody. Kiedyś ważki bywały ponoć tak liczne, że obserwowano naloty dywanowe tych owadów, podobnie jak szarańczy. Z tą różnicą, że nalot drapieżników, a wszystkie ważki gustują w mięsie, nie jest powodem do niepokoju. Przynajmniej póki drapieżnik ma rozmiary ważki. Troskliwi ojcowie rodów Niewiele znam przypadków ojcowskiej opieki w grupie bezkręgowców. Za przykład niech nam posłużą oceaniczne krewetki z rodzaju Synalpheus. Niektóre ich gatunki żyją w grupach rodzinnych, podobnych do pszczelich rojów. W takim roju jest jedna lub kilka samic, przystępujących do rozrodu, i znaczna liczba potomstwa, które

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Pięta wraca, Duda milczy

Izabela Pek jeszcze jako aktywistka PiS korespondowała z prezydentem Dudą na Twitterze… „Dawno się nie widzieliśmy ale zawsze miło mi Panią spotkać albo zobaczyć. Lubię Pani szalony styl bycia, taki WOW! Zupełnie inny od mojego ;-)))”, pisał. Pek zaś wspomina, że prawie każdego wieczoru wysyłała prezydentowi informacje, bo „kiedy wszyscy w PiS się na niego rzucili, ja stałam po jego stronie”. Ale w procesie, który pani Iza wytoczyła wydawnictwu „Sieci”, na wzajemność Dudy nie może liczyć. Cztery lata temu „Sieci” wydrukowały tekst „Jak się załatwia polityka”. Tym politykiem był poseł PiS Stanisław Pięta. W gębie przykładny mąż i wzorowy katolik. W „Sieci” też. A w realu kochanek pani Izabeli i obłudnik kpiący z łatwowierności ludu pisowskiego. Zapowiada się bardzo pikantny proces.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Zdrowie

Polski zgryz

Ludzie chcą mieć ładny uśmiech, a okazuje się, że mają dużo ważniejszych dla zdrowia problemów Dr n. med. Beata Tokarczuk – ortodontka, prezeska Polskiego Towarzystwa Techniki Ortodontycznej (PTTO) Jak wygląda ortodontyczna mapa Polski? – Na południu jest nieco mniej, na północy więcej ortodontów. W dużych ośrodkach jest ich oczywiście więcej. Czynnie działa ok. 1,1 tys. ortodontów specjalistów, ale to nie znaczy, że tylko oni leczą ortodontycznie. To daje nam 2,9 „ortodonty” na 100 tys. mieszkańców. Sprawdziłam USA, mamy dość podobne systemy, tam jest 10,6 tys. ortodontów, co daje 3,2 „ortodonty” na 100 tys. mieszkańców. Jeśli nie tylko specjaliści nas leczą, to kto jeszcze? – Także lekarze stomatolodzy. Mają możliwości kształcenia się na kursach w Polsce i za granicą, można się uczyć w szkołach ortodoncji, w których wykładają specjaliści z doświadczeniem. Kształcenie w szkole, w której jestem wykładowcą (Studium Kształcenia Praktycznego w Ortodoncji w Warszawie), trwa dwa lata, adept przechodzi wszystkie etapy szkolenia i może dobrze poznać ortodoncję pod okiem specjalistów z wieloletnim doświadczeniem. Niestety, wiele gabinetów oferuje leczenie ortodontyczne bez dostatecznego przygotowania, po „kursie weekendowym”, gdzie nauczono przyklejać zamki, i to jest bardzo niebezpieczne. Toczy się gorąca dyskusja,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Pajączkowska odkryła koło

Tu już nawet nie ma co rąk załamywać. Wystarczy zobaczyć, co piszą wysłannicy telewizji Kurskiego relacjonujący wojnę w Ukrainie. Najpierw puszy się swoimi ogromnymi sukcesami Karolina Pajączkowska: „Na jaw wychodzą okrucieństwa popełniane przez Rosjan w okolicach Charkowa. Trwają oględziny pobliskich miejscowości, które dowodzą zbrodni wojennych. Staramy się tam dostać, żeby pokazać Wam ten materiał jako pierwsza telewizja na świecie”. Ma kobieta tupet, za tydzień odkryje koło. Ale zanim to ogłosi, dostała prztyczka w nos od kolegi, Jacka Łęskiego. Przypomniał Pajączkowskiej, że już tam był i wszystko pokazał. To dziarskiej Karolinie nie wystarczyło i odpisała mu tak: „Oj Jacku, Jacku, Wypisywanie na mój temat na grupie wschód to jedno… Ale spokojnie, rozumiem… idzie młodość. Proszę, nie kontaktuj się ze mną więcej. PS Po polsku to każdy relacjonować potrafi”. Spodobała nam się ta autoreklama zalet: młodość i język.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.