02/2024

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kraj Wywiady

Jesteśmy od leczenia i na tym powinniśmy się skupić

Lekarz nie powinien stawiać się na pozycji osoby, która ma kształtować poglądy Prof. Łukasz Wicherek – ginekolog onkolog, dyrektor warszawskiego szpitala Inflancka, kierownik II Kliniki Położnictwa i Ginekologii Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego (w listopadzie 2022 r. został odwołany ze stanowiska). To on podjął decyzję, że należy wywołać poród u Mariny Jaworskiej. Ta historia wywołała ogromne poruszenie. W szpitalu Inflancka, w 33. tygodniu ciąży odbył się poród u pacjentki, której dziecko miało śmiertelną wadę – akranię. Pan podjął decyzję, że poród należy natychmiast wywołać, a inni lekarze z pana szpitala, zaledwie tydzień wcześniej, oświadczyli pacjentce, powołując się na obecną ustawę, że na tym etapie ciąży to niemożliwe. Dlaczego doszło do takiej sytuacji? – Decyzja odmowna została podjęta w czasie mojej nieobecności. Lekarze, którzy się pod nią podpisali, są niezależnymi specjalistami. Kiedy wróciłem do pracy, po analizie sytuacji zdecydowałem, że u tej pacjentki należy wywołać wcześniejszy poród. Pacjentka miała skierowanie od psychiatry, że kontynuacja ciąży zagraża jej życiu. Poza tym występowało także zagrożenie, bo ta wada wpływa na mechanizm porodowy. Płód miał wadę w zakresie główki, która była niewykształcona. Dla matki i przebiegu porodu jest lepiej, żeby rozwiązać taką ciążę jak najwcześniej, ponieważ poród może być groźny

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Podróż do piekła

Przez neapolitański szpital psychiatryczny przeszły tysiące ubogich, pozbawionych rodziny, cierpiących na zaburzenia psychiczne ofiar systemu karnego Korespondencja z Neapolu Można spędzić w Neapolu pół wieku i nie zobaczyć miasta. Taki los spotkał 17-letniego Vita De Rosę, skazanego na dożywocie za ojcobójstwo. Chłopakowi ojciec wymierzał surowe kary, z użyciem liny albo pasa, za rzekomą kradzież oliwy produkowanej w rodzinnym majątku pod Salerno. Aż w końcu Vito sięgnął po topór i zabił. Spędził 10 lat w zwykłym więzieniu, po czym z diagnozą schizofrenii został przeniesiony do sądowego szpitala psychiatrycznego (ospedale psichiatrico giudiziario), OPG Sant’Eframo. Za kratkami przebywał w sumie 52 lata. W 2003 r. ułaskawił go prezydent Carlo Azeglio Ciampi. De Rosa trafił z Neapolu do domu opieki w Salerno. Wyszedł na wolność ze skromnym pragnieniem: „Chcę chociaż raz zobaczyć morze”. Przez OPG Sant’Eframo przeszły tysiące ubogich, pozbawionych rodziny, cierpiących na zaburzenia psychiczne ofiar systemu karnego. Wiele osób zmarło. Podobnie jak inne placówki rozrzucone po całych Włoszech, choć z imponującą koncentracją na południu, to więzienie dla obłąkanych było w istocie społecznym śmietnikiem. Działało od lat 20. XX w. do 2008 r. W 2015 r. pustostan o powierzchni 9 tys. m kw. zajęli młodzi ludzie z radykalnej lewicy. Jesteśmy szaleni

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Globalny punkt widzenia

Nadmiar wojny, deficyt pokoju?

Dziś na świecie mamy więcej wojen niż kiedykolwiek po 1989 r., a może i od początku zimnej wojny Według Instytutu Badań nad Konfliktami Zbrojnymi przy Uniwersytecie w Uppsali dziś na świecie mamy więcej wojen niż kiedykolwiek po 1989 r., a może i od początku zimnej wojny. Zespół badaczy szacuje liczbę konfliktów z udziałem państw na 56, do tego 83 z udziałem tzw. aktorów niepaństwowych, kolejne 48 klasyfikuje zaś jako jednostronne akty przemocy. Rok 2022, jeśli chodzi o ofiary śmiertelne, był najkrwawszy po 1989 r. – z wyjątkiem ludobójstwa w Rwandzie. Na dane z 2023 r. czekamy. Podobnego zdania są członkowie londyńskiego Międzynarodowego Instytutu Badań Strategicznych. Według ich dorocznego Armed Conflict Survey, czyli Przeglądu Konfliktów Zbrojnych, dziś na świecie toczą się 183 konflikty zbrojne z udziałem państw i niepaństwowych grup zbrojnych, czyli różnych bojówek, ruchów niepodległościowych, separatystów czy ugrupowań terrorystycznych. Aż 200 mln ludzi na świecie żyje pod kontrolą takich grup, a jest ich 460. Badacze zwracają uwagę na rosnącą „internacjonalizację” wojen domowych. Nie tylko Rosja, która ma najwięcej żołnierzy zaangażowanych poza granicami kraju, i USA, ale także Iran, Turcja czy Chiny włączają się w cudze konflikty w różnych rolach – od dostarczycieli sprzętu po akuszerów rozejmu. Kontrola

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Wolałabym wiedzieć wcześniej

Jeżeli ginekolog nie chce robić aborcji, kiedy kobieta jest w takiej sytuacji jak ja, to nie powinien być ginekologiem Marina Jaworska ma 30 lat, z pochodzenia jest Ukrainką, w Polsce mieszka od dwóch lat, pracuje jako fryzjerka. Pod koniec lutego 2022 r. zrobiła test i dowiedziała się, że jest w ciąży. Ze swoim partnerem nie planowali jeszcze dziecka, była zaskoczona, ale szybko pojawiła się radość. Zaczęli snuć plany, rozmawiali, jak zmieni się ich życie. – Na początku marca 2022 r. poszłam na pierwszą wizytę do ginekologa. Lekarza znalazłam przez popularną aplikację. Szukałam ginekologa, który mówi po rosyjsku lub ukraińsku. Chciałam, żeby było mi łatwiej wszystko zrozumieć, wtedy jeszcze nie mówiłam zbyt dobrze po polsku. Umówiłam się na pierwszą wizytę, ten lekarz przyjmował w prywatnym gabinecie w centrum Warszawy. Czy cokolwiek zaniepokoiło cię w czasie tej pierwszej wizyty? – Nie, absolutnie nic. Lekarz zrobił USG, potwierdził ciążę, to był ósmy tydzień. Ze wzruszenia miałam łzy w oczach. Kiedy wróciłam do domu, z tych wszystkich emocji nawet wystawiłam temu lekarzowi dobrą opinię w internecie. Rozmawiałaś z tym lekarzem po polsku czy po rosyjsku? – Trochę tak, trochę tak. Zlecił mi badania, zrobiłam je i pojawiłam się u niego z wynikami

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Ani kapitalistyczny, ani socjalistyczny

Zwykle zgadzam się w zupełności z tym, co na łamach PRZEGLĄDU pisze prof. Andrzej Szahaj. Jednak po lekturze jego felietonu „Uniwersytet i kapitalizm” muszę uściślić: zgadzam się, ale niezupełnie. Absolutnie ma rację prof. Szahaj, twierdząc, że uniwersytetu (ogólniej: szkół akademickich) nie można traktować jak przedsiębiorstwa, które musi dbać o „efektywność ekonomiczną – w tym udaną sprzedaż swojego produktu i zadowolenie klientów”. Ale już nie jestem pewien, czy ma rację, że słabość naszych uniwersytetów i nauki jako takiej zaczęła się od czasów minister Barbary Kudryckiej i prób neoliberalnej reformy. Słabość polskiej nauki i – co tu dużo mówić – słaby jej poziom były spadkiem po okresie, który szczęśliwie zakończył się na przełomie 1989 i 1990 r. To w czasach PRL praktycznie zerwano kontakt nauki polskiej z nauką światową, którą określano jako „naukę burżuazyjną”. Do czasów Gierka wyjazdy polskich naukowców do przodujących ośrodków nauki światowej napotykały dwie podstawowe bariery – ideologiczną i ekonomiczną. Ta pierwsza dotykała przede wszystkim humanistów i przedstawicieli nauk społecznych, ta druga w zasadzie wszystkich. Dość przypomnieć, że zarabialiśmy miesięcznie co najwyżej kilkadziesiąt dolarów, czyli tyle, ile mniej więcej kosztował amerykański bądź niemiecki podręcznik. Za granicę jeździli nieliczni, a i to bardzo rzadko, częściej fizycy lub

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Polska prokuratura ściga sędziów TSUE

20 grudnia 2023 r. Adam Bodnar podjął w Ministerstwie Sprawiedliwości odpowiedzialną za praworządność wiceprzewodniczącą Komisji Europejskiej Věrę Jourovą. Spotkanie przebiegało w przyjacielskiej atmosferze. „Ta wizyta ma wymiar symboliczny, bo pierwszy raz spotykamy się z Komisją Europejską z przekonaniem, że chcemy rzeczywiście współpracować i przyświecają nam te same wartości. Te same wartości, które są wyrażone w polskiej konstytucji, obowiązują bowiem na szczeblu Unii Europejskiej. Cieszę się, że możemy mówić wspólnym językiem i razem działać na rzecz rozwiązania problemów, które zostały stworzone przez ostatnie lata”, powiedział minister sprawiedliwości i prokurator generalny. Wyimaginowane zarzuty Jednym ze stojących przed Adamem Bodnarem problemów jest śledztwo prowadzone w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie, którym objęci są sędziowie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Sprawa jest dęta i ma charakter polityczny. Lojalni wobec Zbigniewa Ziobry prokuratorzy nie cofną się przed niczym, aby tylko zaszkodzić nowemu rządowi. Wszystko zaczęło się w listopadzie 2021 r. Na stronie internetowej francuskiego dziennika „Libération” ukazał się artykuł Jeana Quatremera „Nadużycia finansowe na czele Europejskiego Trybunału Obrachunkowego”. Dziennikarz napisał, że Karel Pinxten, który w latach 2006-2018 był członkiem Europejskiego Trybunału Obrachunkowego (odpowiednika polskiej Najwyższej Izby Kontroli) z ramienia Belgii, wykorzystywał służbowe pieniądze i służbowy samochód do celów

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Powiedzcie Bierzyńskiemu

„Media państwowe należy sprywatyzować”, pisze w „Newsweeku” Jakub Bierzyński. I od razu rozwija pomysł modny w latach 90. Wtedy była prywatyzacja wszystkiego. Złote żniwa kapitału zagranicznego, który kupował, co chciał. Za czapkę gruszek. Choć minęły trzy dekady, Bierzyński, jak za młodych lat, chce sprzedać media publiczne. Najchętniej firmom o globalnej skali. Trudno będzie o kolejny hochsztaplerski numer. Kit o wolnym rynku i kapitale, który chce nam zrobić dobrze, już nie działa. Naród trochę się poduczył i wie, że kapitał ma narodowość. I interesy. Że wszystko robi dla zysku. I jak kupuje media, to też dla zysku, wpływów i nacisków na władzę. Naród to wie, a Bierzyński nie? Może na początek sprywatyzuje sądy i policję?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Trzeba umieć przegrywać

Wszyscy mamy z nim problem. Kaczyński to numer jeden na liście tych, którzy najbardziej dołożyli się do zbudowania między Polakami barykady wrogości. Monolitem jako społeczeństwo nigdy nie byliśmy. Ale dziś podziały są tak głębokie, że dewastują nasze życie. Idą w poprzek środowisk, grup zawodowych, a nawet rodzin. Frustracja, podgrzewana przez Kaczyńskiego po porażce wyborczej, może grozić pełnoskalowym wybuchem społecznym. Człowiek, który uważa, że państwo to on, chce za wszelką cenę wrócić do władzy. Jest gotów na każdą metodę walki z koalicją rządową, byle tylko dawała pożądany skutek. Po ośmiu latach funkcjonowania patologicznego monstrum, jakim były rządy Kaczyńskiego, jego twórca chce uniknąć rozliczenia. Ucieka od odpowiedzialności, wracając do swoich starych numerów. Straszy Niemcami, Unią Europejską i grozi Polsce utratą suwerenności. Bo przecież bez niego możemy być tylko zniewolonym landem niemieckim. Kaczyński jest jak emerytowany muzyk, który potrafi grać wyłącznie swoje stare melodie. Są oczywiście słuchacze, którzy je lubią. Mogą ich słuchać. Od czasu do czasu. Prezes, jeśli zdrowie mu pozwoli, nie odpuści. Polityka i władza to jego jedyna pasja. Miał jeden cel – władza. Nie jest jednak gotów na nowe otwarcie. Na takie zmiany, które eliminowałyby powody utraty władzy przez PiS. Będzie używał trików,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Wygrałem proces z OPZZ!

Sąd Okręgowy w Warszawie prawomocnie przyznał mi rację w sprawie przeciwko zrzeszonej w Ogólnopolskim Porozumieniu Związków Zawodowych Konfederacji Pracy. Sąd orzekł, że Konfederacja Pracy prawie pięć lat temu bezzasadnie usunęła mnie ze swoich szeregów. Zdaniem sądu nie było podstaw w statucie związku, by pozbawić mnie członkostwa w nim. W tamtym czasie współorganizowałem strajk w PLL LOT, broniłem praw pracowników Państwowych Portów Lotniczych i naciskałem na transparentność finansów OPZZ, co spotkało się z wrogą reakcją ówczesnych władz OPZZ. Obecny lider OPZZ Piotr Ostrowski był wtedy członkiem władz Konfederacji Pracy i osobiście brał udział w usuwaniu mnie ze związku. Skutkiem wyrzucenia mnie z Konfederacji Pracy było pozbawienie mnie stanowiska przewodniczącego mazowieckich struktur OPZZ i usunięcie z Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego. Przekonywałem wtedy, że działania Konfederacji Pracy i całego OPZZ przypominają praktyki najgorszych pracodawców, są bezprawne i przynoszą wstyd ruchowi związkowemu. Cieszę się, że po kilku latach sąd zgodził się z moją perspektywą. To ważny wyrok, ponieważ zostało w nim jasno stwierdzone, że oddolna organizacja społeczna nie może samowolnie, wbrew swojemu statutowi, arbitralnie pozbywać się członków. Oby też ten wyrok był ważnym sygnałem dla parlamentarnej lewicy,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Sejmowi kaznodzieje

W II Rzeczypospolitej język sejmowych wystąpień posłów w sutannach daleki był od ewangelicznych nakazów Wyobraźmy sobie Sejm, w którym czołowym mówcą jest o. Tadeusz Rydzyk, oraz Senat, w którym zasiada abp Marek Jędraszewski. Brzmi to absurdalnie, lecz zaledwie 100 lat temu tak właśnie było: ławy parlamentarne w II Rzeczypospolitej często zajmowali duchowni, a nawet hierarchowie kościelni. Sutanny zupełnie nie przeszkadzały im w uprawianiu czynnej polityki, a język ich wystąpień nie był wcale ewangelicznym językiem miłości bliźniego. Polityczny klerykalizm w międzywojennej Polsce był czymś naturalnym – zarówno dla większości wyborców, jak i dla polskiej prawicy, którą owi duchowni najczęściej reprezentowali. W ostatnich latach modne stało się u nas podkreślanie, że Polska była jednym z pierwszych krajów Europy i świata, które przyznały prawa wyborcze kobietom. Przy tej okazji dodaje się, że już w pierwszym parlamencie II RP – wybranym w styczniu 1919 r. Sejmie Ustawodawczym – zasiadło osiem posłanek (na łączną liczbę 442 posłów). Nikt jednak nie wspomina, że w tym samym Sejmie Ustawodawczym zasiadało ponad 30 księży katolickich (obok trzech rabinów i jednego pastora luterańskiego), co już nie wygląda tak „postępowo” i nieco burzy obraz odrodzonej Rzeczypospolitej jako awangardy liberalnej demokracji w ówczesnej Europie. Tak liczny

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.