Wyprowadzka

Wyprowadzka

budynek przy Piaskowej 9. fot. Ewa Rogowska

Zbudowany dziewięć lat temu za 60 mln zł budynek komunalny na Woli sypie się. Trzeba z niego przesiedlić 354 osoby Niedowierzanie, zasmucenie, strach… Była środa, 8 sierpnia. – Kiedy rano wychodziłam do pracy, nie było żadnej informacji. Jak wracałam, też nie. Dopiero jak z mężem szliśmy do sklepu, zobaczyliśmy pod klatką tłum – opowiada Czesława Kolińska. – A na drzwiach ogłoszenie, że ludzie ze 147 mieszkań muszą się wyprowadzić, bo będzie gruntowny remont. I że dopiero pod koniec przyszłego roku będziemy mogli wrócić do swoich mieszkań. Powiedziałam córce, co nas czeka, ale nie uwierzyła. „Mamo, ty chyba jakichś reklam się naoglądałaś albo thrillerów”, stwierdziła. Taka to była szokująca informacja. W Warszawie nie było do tej pory sytuacji, by w ciągu kilku tygodni trzeba było przenieść 354 osoby do mieszkań zamiennych, pełnowartościowych. Taki exodus czeka część mieszkańców budynku komunalnego przy ul. Piaskowej 9. W związku z tym na wiele miesięcy zasoby lokali komunalnych na Woli w budynkach, które powstały po 1989 r., zmniejszą się aż o 35%. Poza tymi przy Piaskowej 7, 9 i 11 powstał bowiem w roku 2014 zaledwie nieduży budynek przy ul. Sławińskiej 2A z 27 mieszkaniami. Bez łazienki było ciężko Kolińscy z Wolą są związani od zawsze. Po narodzinach syna i córki zamieszkali przy Ogrodowej. Mieszkanie nieduże, pokój z kuchnią, 35 m kw. Na dodatek nie było łazienki ani ciepłej wody, a WC było na korytarzu, wspólne z drugą lokatorką. – Do kąpieli czy do zmywania trzeba było grzać wodę, myć się w misce – wspomina pani Czesława. Kiedy lokatorka z sąsiedniego mieszkania zmarła, mogli przebić drzwi i połączyć oba mieszkania we własnym zakresie. I pewnie by się zdecydowali, gdyby nie wysokość czynszu – administratorka powiedziała, że to będzie 1,5 tys. zł. – Nie było nas stać na takie opłaty, więc musieliśmy zrezygnować. Gdy pojawiła się propozycja mieszkania przy Piaskowej 9, nie mogli uwierzyć w swoje szczęście. – Jak dostałam mieszkanie z łazienką, to tak jakby dostać najdroższą zabawkę, taką z najwyższej półki – mówi pani Kolińska. – Dwa pokoje, 46 m kw., duży balkon. A ja nigdy nie miałam balkonu. Posadziłam na nim dużo kwiatów, a w tym roku także cukinię. Super jest. Wprowadzili się w styczniu 2010 r. W tym samym czasie zasiedlono także nieco mniejszy budynek przy Piaskowej 11. A cztery lata wcześniej lokatorzy wprowadzili się na Piaskową 7. To nawet jak na warszawskie warunki wyjątkowe domy komunalne, w niczym nieustępujące sąsiednim, stawianym przez deweloperów – ładna architektura i elewacje, przestronne balkony, garaże podziemne i na poziomie parteru. Były wizytówką dzielnicy Wola. Mówiono o nich, że są perełkami. Szybko ujawniły się usterki. W wielu miejscach na ścianach zrobiły się pęknięcia. Na początku bagatelizowano, że to normalne, że budynek „chodzi”. Pęknięcia łatano, ale na próżno. W niektórych mieszkaniach w czasie deszczu woda z balkonu wlewała się do pokoju, w innych na ścianach pojawiał się grzyb, którego w żaden sposób nie dawało się usunąć. Natomiast w kuchniach wybijała woda ze zlewu, bo za duża była odległość od pionu. W końcu władze Woli zdecydowały, że pora, by ekspert od budownictwa sprawdził, jaki jest stan techniczny budynku przy Piaskowej 9. Zakład Gospodarowania Nieruchomościami zlecił ekspertyzę. Pierwsze wnioski, sformułowane jeszcze w maju, uspokajały. Ale ekspertyza z końca lipca była miażdżąca – spękania ścian, ugięcia stropów, zawilgocenie budynku. Konieczny jest jak najszybszy remont. Zdaniem eksperta inż. Macieja Grzelskiego z firmy Tuxbel Engineering Sp. z o.o. z Poznania to skutek błędów popełnionych przez projektanta budynku. Projektant konstrukcji nie zgodził się z tą ekspertyzą. Jego zdaniem powodem problemów jest nieprawidłowy sposób wznoszenia ścian osłonowych, międzylokalowych i działowych. Powinny one być murowane po wykonaniu całości konstrukcji żelbetowej budynku, a ponadto od kondygnacji najwyższej do najniższej. Jednak ze względu na napięte terminy zazwyczaj ściany stawia się w odwrotnej kolejności, czyli od dołu do góry. Ekspert nie dał za wygraną. 2 sierpnia odpowiedział na wywody projektanta. Udowadniał, że racja leży po jego stronie. Stwierdził m.in.: „Nie sądzę, by przyczyną ugięć stropów i w konsekwencji pęknięcia ścian, ponadnormatywnych zarysowań stropów były błędy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 34/2018

Kategorie: Kraj