Słynny Tour de France zmienił się w żałosną farsę Tegoroczny 104. już Tour de France na długo pozostanie w pamięci. I to nie z powodu dramatycznej rywalizacji i wyczynów kolarzy. Wyścig przejdzie do annałów jako historia niewiarygodnych wprost dopingowych skandali. Duńczyk Michael Rasmussen, lider w klasyfikacji, został usunięty z wyścigu, dwa zespoły kolarskie wśród oskarżeń o doping wycofały się z imprezy. Policja na oczach zdumionych widzów i reporterów przeszukiwała hotele sportowców. Dziennik „France Soir” napisał: „Tour de France zmarł 25 lipca 2007 r. po długiej chorobie… Wyścig stał się popsutą zabawką, bańką mydlaną zniszczoną przez lekkomyślne dzieci, niezdające sobie sprawy, że szkodzą sobie, swemu zdrowiu i swym dziecięcym marzeniom”. „Wyścig legł w gruzach”, oznajmiła włoska „La Stampa”. „Doping sprawił, że Tour de France pogrążył się w chaosie”, napisał hiszpański „El Pais”. „Koniec kolarstwa”, stwierdził „Il Tirreno”. Rozległy się głosy, aby przerwać Tour de France. Pierwszy i drugi program niemieckiej telewizji publicznej zaprzestały nadawania relacji z całkowicie skompromitowanej imprezy, niektóre gazety szwajcarskie także zakończyły informowanie o wyścigu. Jean-François Lamour, wiceprezydent Światowej Agencji Antydopingowej, zasugerował, że kolarstwo powinno zostać usunięte z igrzysk olimpijskich. Zawodnicy, którzy zdecydowali się wyznać prawdę, opowiadają, że doping stał się częścią obowiązujących w tej dyscyplinie sportu zasad postępowania. Jan Koerts, holenderski kolarz zawodowy w latach 1992-2005, oświadczył, że nie żałuje swoich dopingowych grzechów: „W pewnym momencie trzeba podjąć decyzję: albo rezygnujesz z kariery, albo postępujesz tak jak wszyscy. Wybrałem to drugie rozwiązanie”. „Dla mnie to nie był doping, lecz przystosowanie się do obowiązującego systemu. To perwersyjne, ale system jest sprawiedliwy, gdyż wszyscy stosują doping”, wyznał 30 czerwca w wywiadzie dla tygodnika „Der Spiegel” skruszony niemiecki zawodnik Jörg Jaksche z zespołu Tinkoff. Ten sześciokrotny uczestnik Tour de France był przez lata klientem hiszpańskiego „dopingowego lekarza”, Eufemiana Fuentesa. 30-letni Jaksche opowiedział o metodach Hiszpana, wymienił też nazwiska innych uczestników tego procederu. Nad wyścigiem dookoła Francji, najtrudniejszą i najbardziej prestiżową kolarską imprezą, od dawna zbierały się czarne chmury. 30 czerwca 2006 r. na dzień przed rozpoczęciem Tour de France z udziału w imprezie zostali wykluczeni niemiecki as i zwycięzca wyścigu Jan Ullrich, Jörg Jaksche, Ivan Basso i Oscar Sevilla. Władze hiszpańskie oficjalnie oskarżyły ich o stosowanie dopingu. W lutym 2007 r. Ullrich ogłosił zakończenie kariery. Ubiegłoroczny Tour de France skończył się 26 lipca, lecz nadal nie wiadomo, kto jest oficjalnym zwycięzcą. Na podium na Polach Elizejskich stanął Amerykanin Floyd Landis z zespołu Phonak, okazało się jednak, że testy przeprowadzone po 17. etapie wykazały w jego krwi podwyższony poziom testosteronu. Dochodzenie w tej sprawie trwa, Landis przesłuchiwany jest w Malibu. Kiedy jednak 7 lipca w Londynie rozpoczął się tegoroczny Tour de France, nie wymieniono nazwiska triumfatora poprzedniego wyścigu. Kolarze pomknęli po karkołomnych szlakach Alp i Pirenejów, lecz ścigały ich złe wieści. 18 lipca Niemiecka Federacja Kolarska poinformowała, że test dopingowy zawodnika Patrika Sinkewitza, przeprowadzony w czerwcu podczas treningu w Pirenejach, dał wynik pozytywny. Dla Sinkewitza wyścig się skończył. Zespół T-Mobile zawiesił swojego asa. 24 lipca udział w imprezie zakończyła cała ekipa kolarska Astana. Lider tego zespołu, Aleksander Winokurow z Kazachstanu, jeden z faworytów wyścigu, został zdemaskowany jako dopingowy winowajca. Podczas jazdy na czas w Albi ten znakomity kolarz miał w żyłach także krew innej osoby. Policja francuska w spektakularnej akcji przeszukała hotel La Palme-raie, w którym kwaterowali zawodnicy, trenerzy i działacze Astany. Funkcjonariusze pracowicie myszkowali w hotelowych śmieciach. Ale stróże prawa zbytnio się nie spieszyli. Rewizji dokonano dopiero sześć godzin po ogłoszeniu wyników testu. Zawodnicy mieli dość czasu, aby ukryć ewentualne dowody swej winy, a Winokurow – aby w pośpiechu odjechać. Prawo francuskie uznaje doping za przestępstwo, toteż kolarz z Kazachstanu wolał nie czekać na przesłuchanie. Rewizja zmieniła się w tragifarsę – po hotelu biegał z uśmiechem wariata kucharz Astany i krzyczał: Fini! Fini! C’est fini! (To koniec). Rzeczywiście organizatorzy poprosili zespół
Tagi:
Jan Piaseczny









