Żaden kraj nie ma 20 Zimermanów

Żaden kraj nie ma 20 Zimermanów

Janusz Olejniczak, pianista i pedagog Muzykę Chopina można grać na całym świecie, ale naszym melomanom trudniej zamydlić oczy, gdy proponuje się coś sprzecznego z duchem jego twórczości – Po każdym Konkursie Chopinowskim zwykle załamywano ręce nad stanem młodej polskiej pianistyki, dopiero gdy w 2005 r. Polak Rafał Blechacz zdobył pierwszą nagrodę, narzekania się skończyły. Czyli teraz jest już dobrze? – Myślę, że sam Konkurs Chopinowski nie załatwia spraw polskiej pianistyki. Jej stan nie budzi zresztą niepokoju. Krystian Zimerman jest wciąż młodym i zarazem największym z pianistów współczesnych. Jest Rafał Blechacz, ale jest także Piotr Anderszewski, który nawet nie otarł się o konkurs. Jest jeszcze spora grupa artystów fortepianu, np. Wojciech Świtała, Andrzej Ratusiński, Ewa Kupiec, którzy zdobyli sobie pozycję na świecie. Jest Maciej Grzybowski, któremu współcześni polscy kompozytorzy wiele zawdzięczają, bo gra ich muzykę, jest Waldemar Malicki, który występował chyba z wszystkimi naszymi wybitnymi instrumentalistami i zyskał sporą popularność, jest Beata Bilińska, która prowadzi bogatą działalność artystyczną. Jak na jeden kraj to wcale nieźle wygląda. Nie można wymagać, byśmy mieli w Polsce 20 Zimermanów, żaden kraj tylu nie ma. Swoją drogą szkoda, że Zimerman, którego nasza publiczność tak uwielbia, pozbawia ją swej obecności i do Polski nie przyjeżdża. Gdyby jednak wszystko sprowadzić do Konkursu Chopinowskiego, rzecz nie miałaby sensu. Taka optyka może się sprawdzać przy Wyścigu Pokoju. Tyle że u nas konkursem poważnie zajmowały się trzy gazety na krzyż, co wcale nie podnosiło rangi tego wydarzenia artystycznego. Dla większości pism kolorowych sprawa nie była na tyle atrakcyjna, aby robić z niej wydarzenie narodowe. – Rafała Blechacza zauważyły jednak wszystkie media. Do sukcesu każdy chciał się przyznać. – Oczywiście, gdy Blechacz zwyciężył, został zauważony. Na ile w tej sprawie pomogła polska pedagogika, trudno mi oceniać, bo sam kształceniem zajmuję się sporadycznie. W pianistyce, jak i we wszystkich rodzajach sztuk, los indywidualnych talentów jest sprawą najważniejszą. Fakt, że talent nie został zmarnowany, jest wielkim sukcesem. Młodzi, zdolni, bez złudzeń – A mógł być zmarnowany? – Tego nie twierdzę, jednak widać, że uczelnie artystyczne żyją własnym życiem i tworzą obieg zamknięty. Życie uczelni często nijak się nie ma do życia w danej dziedzinie artystycznej, sprawdzanie zaś wartości profesorów na podstawie osiągnięć egzaminacyjnych uczniów jest, delikatnie mówiąc, sprawą dyskusyjną. – Czasami absolwenci akademii mają pretensję do swych profesorów, że nie robią samodzielnej kariery, choć w szkole byli najlepsi. – Jednak młodzi ludzie są coraz mniej naiwni i nawet szkoda, że nie mają złudzeń ani marzeń czy fantazji, które są przywilejem młodości. W ich wieku życie bez marzeń i fantazji jest uboższe, a później już zaczyna na to brakować czasu. Zresztą doświadczenie eliminuje takie postawy. – Młodzi są bardziej wyrachowani niż kiedyś? – Chcą szybko osiągnąć wymierny sukces i szukają sposobów. Np. kursy mistrzowskie. Moim zdaniem nie należy z tym przesadzać. Jeśli przyjedzie prawdziwy mistrz, warto skorzystać jak najwięcej. Jednak to sam profesor kieruje swego ucznia do artysty, który może przekazać studentowi inne spojrzenie na sztukę, zaciekawić go osobowością, światopoglądem artystycznym. To sprawa bardzo indywidualna, jak cały proces kształcenia muzyka. Inaczej niż na uniwersytecie czy politechnice tutaj są zajęcia sam na sam z pedagogiem. Relacja jeden do jednego. Tymczasem, kiedy przychodzi ogłoszenie o jakimś konkursie pianistycznym, młodzież gremialnie garnie się na kursy i prywatne lekcje do profesorów, którzy zasiadają w jury. I nawet specjalnie się nie kryje, że robi to w wiadomym celu. – Czy to się opłaca? – Zwykle się nie opłaca. Zresztą znam wybitnych polskich pedagogów, którzy potencjalnych uczestników takiego konkursu po prostu nie przyjmują, a w każdym razie zachowują daleko idącą powściągliwość. – Jaki jest pański dorobek jako pedagoga? – Miałem w Akademii Muzycznej w Krakowie pięcioro absolwentów. Nie ze wszystkimi mam kontakt, ale Paweł Kubica nieźle sobie radzi. Ostatnio na Festiwalu Pianistyki Polskiej w Słupsku grał z powodzeniem koncert Kilara. Bartek Kominek też dał się już poznać z dobrej strony. Romans z filmem – W Wikipedii w pańskiej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 46/2007

Kategorie: Kultura