Zagłada ”Ehime Maru”

Zagłada ”Ehime Maru”

Japoński trawler, staranowany przez amerykański atomowy okręt podwodny, poszedł na dno w niespełna dziewięć minut Ta katastrofa doprowadziła do napięć między Waszyngtonem a Tokio. Oto japoński trawler zatonął, gdy dno rozerwał mu amerykański okręt podwodny ćwiczący wynurzenie alarmowe. Bez wieści zaginęło 9 członków załogi “Ehime Maru”, w tym czterech 17-letnich uczniów szkoły rybackiej, którzy wypłynęli w swój pierwszy rejs. W Tokio fala krytyki dosięgła premiera Yoshiro Mori. Na wieść o tragedii szef rządu nie przerwał partii golfa i relaksował się jeszcze przez dwie godziny. Tłumaczył później, że nie chciał przeszkadzać w akcji ratowniczej. Japońska prasa napisała: “Nasz premier zachował się jak Putin po katastrofie “Kurska”. Mający 58 m długości trawler “Ehime Maru” był jednostką szkoły rybackiej Fisheries High School w małym mieście Uwadżima na wyspie Szikoku. Na pokładzie było 35 ludzi, w tym 13 uczniów. Rejs rozpoczął się 10 stycznia. Los trawlera dopełnił się w piątek 9 lutego o godzinie 13.45 około 14 km na południe od przylądka Diamond Head na wyspie Oahu, 16 km od Honolulu na Hawajach. “Ehime Maru” płynął z prędkością 11 węzłów. 1 węzeł to 1 mila morska (1852 metry) na godzinę. Uczniowie skończyli obiad i zabierali się do sprzątania mesy. Byli więc głęboko pod górnym pokładem. Nagle trawlerem zakołysał potężny wstrząs, zaraz potem drugi. “Okręt natychmiast nabrał przechyłu na rufę i zaczął tonąć. Nawet nie zdążyłem nadać sygnału SOS” – opowiadał kapitan Hisao Onishi. Straszliwy cios od dołu otworzył dno pod maszynownią. “Ehime Maru” stracił prędkość i sterowność, zgasły wszystkie światła, korytarze podnosiły się do pionu, zmieniając się w śmiertelne pułapki. Kapitan usiłował wydać rozkaz: “Opuścić okręt!”, lecz pozbawione prądu głośniki były martwe. Ludzie desperacko próbowali wydostać się na górny pokład, ścigani przez masy wody i ropy z rozprutych zbiorników. Inżynier pokładowy, 50-letni Sakichi Atsuta, mył właśnie ręce po obiedzie, kiedy wstrząs zbił go z nóg. Atsuta przedostał się do sterówki, skąd ujrzał, jak woda zalewa rufę “Ehime Maru”. Inżynier wybiegł na pokład, gdy spostrzegł zbliżający się dziób okrętu podwodnego. Zaraz potem ogromna fala zmyła Atsutę do morza, gdzie zdołał uchwycić się tratwy ratunkowej, która po zetknięciu z wodą nadmuchała się automatycznie. “Ehime Maru” stanął pionowo, dziobem do góry, po czym poszedł na dno wśród huku eksplozji i niesamowitego bulgotu wody. Agonia trawlera trwała tylko dziewięć minut. Rozbitkowie wdrapali się na trzy gumowe łodzie, które ze sobą związali. Z załogi brakowało dziewięć osób. Okręt podwodny zbliżył się na odległość zaledwie trzech metrów. Zrzucono z niego drabinkę sznurową, ale podwodniacy poza tym nie uczynili nic, by pomóc rozbitkom. Wezwali tylko pomoc. Po 30 minutach nadleciały helikoptery, a po niespełna godzinie nadpłynęły kutry Straży Przybrzeżnej z Hawajów, które podjęły rozbitków z wody. Dowódcy Floty Pacyfiku USA tłumaczyli później, że załoga okrętu podwodnego postąpiła słusznie, nie próbując wziąć Japończyków na pokład. Rozbitkowie byli przecież bezpieczni, a próba wciągnięcia ludzi na okrągły, wysoki kadłub okrętu podwodnego mogła przy wysokiej fali skończyć się tragicznie. Akcję ratowniczą lotnictwo i marynarka wojenna USA prowadziły jeszcze przez tydzień. Spenetrowano rozległy akwen morski, nie znaleziono jednak nic poza plamą ropy. Media japońskie przypuszczają, że dziewięciu ludzi z “Ehime Maru” poszło na dno wraz z trawlerem. Katastrofę spowodował okręt podwodny USS “Greeneville”, klasy “Los Angeles”, olbrzym z napędem atomowym o długości prawie 110 metrów, szerokości ponad 10 metrów i wyporności 6900 ton. Klasa “Los Angeles” to najszybsze i zarazem najcichsze okręty podwodne. Są przeznaczone do zwalczania innych jednostek, podwodnych i nawodnych, a także celów na lądzie za pomocą rakiet “Tomahawk”. “Ehime Maru” miał zaledwie 499 ton wyporności, nic dziwnego, że gdy uderzył w niego od dołu podwodny gigant, trawler został rozerwany jak puszka konserw. “Greeneville”, który staranował statek rybacki, doznał tylko zadrapań steru. Wiadomo, że okręt podwodny ćwiczył alarmowy manewr szybkiego wynurzenia z głębokości 122 metrów. Przed wykonaniem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2001, 2001

Kategorie: Świat