Załoga pod napięciem

Załoga pod napięciem

Pracownicy w elektrowni w Połańcu są w rozterce: wziąć dużą kasę i odejść na swoje, czy pracować dalej? Ludzie zbierają się grupkami i zawzięcie dyskutują. Jeśli wezmą pieniądze, w co je ulokują? Przecież rynek jest taki niestabilny. Wielu więc chciałoby nadal zostać w elektrowni. Tylko czy po przekształceniach nie wyjdą na tym, jak Zabłocki na mydle? Na wydziałach odbywają się referenda, jeden z kierowników stracił zaufanie, opowiedziało się przeciwko niemu 70% załogi. Pracownicy zarzucają mu, że wszystko robi pod dyktando Belgów – inwestora strategicznego. Związkowcy zasypują Zarząd pismami, w niektórych negatywnie oceniają jego pracę. Doszło już do otwartego konfliktu. Takiego zdenerwowania dawno nie było w zakładzie, który dotychczas dawał ludziom stabilizację, stosunkowo wysokie zarobki jak na ten region (średnia znacznie przekracza 3 tys. zł miesięcznie). Pracownicy żalą się: – To jest zmuszanie przez zastraszanie. Zarząd robi wszystko, by wyrzucić jak najwięcej ludzi na bruk. Pytają, co będzie dalej Podczas niedawnej audycji w zakładowym radiowęźle Elektrowni im. Tadeusza Kościuszki w Połańcu, przewodniczący NSZZ, Janusz Niezgoda, zaprotestował przeciw zaproponowanej restrukturyzacji zakładu. Szczególnie oburzyło go polecenie służbowe nr 31, w którym prezes nakazał przejrzenie wszystkich stanowisk w pionie wytwarzania pod kątem ich redukcji. Doprowadziło to ostatecznie do sporu zbiorowego z Zarządem. – Jestem jednym z sygnatariuszy pakietu socjalnego, który gwarantuje pracownikom bezpieczeństwo pracy i płacy, dlatego moim obowiązkiem jest przestrzeganie go – przewodniczący nie ma zbyt wiele czasu, by mówić o szczegółach. Właśnie wrócił z kolejnego spotkania z prezesem. Musi przejrzeć jeszcze kilka dokumentów. Przypomina, że propozycje Zarządu są na razie w fazie projektów, ale już teraz wywołują wiele zamieszania. Wśród krytykujących jest Franciszek Wołodźko, były prezes elektrowni, obecnie członek władz województwa świętokrzyskiego: – Ograniczenie przepływu informacji do załogi, pozamerytoryczne kryteria awansowania, wstawianie osób o niewystarczających kwalifikacjach na odpowiedzialne stanowiska sprawiło, że pracownicy stracili poczucie bezpieczeństwa. Czują się zagrożeni i sfrustrowani. Pojawia się pytanie, czy program dobrowolnych odejść jest naprawdę dobrowolny. Postępowaniem Zarządu oburzony jest wiceprzewodniczący zakładowej „Solidarności”, Mieczysław Karczewski. – Nie uwzględniono żadnych naszych uwag do programu dobrowolnych odejść, nie wyjaśniono, co ze świadczeniami ZUS, restrukturyzacja też nie jest jasna, nie konsultowano kryteriów zmian na stanowiskach – wylicza. – Do tej pory wystarczało wykształcenie zawodowe, teraz wymagane jest średnie! A co oznacza dyspozycyjność? Można sobie tylko wyobrazić! Co chwila ludzie wpadają do biura związków. Pytają, co dalej będzie. Obawiają się najgorszego. Mówią, że są już przygotowywane dwie listy pracowników: jedna z nazwiskami tych, którzy są przydatni, i druga – rezerwowa. Prawdopodobnie ci z drugiej będą kandydatami do pracy w wydzielonych spółkach usługowych. Czy wytrzymają one konkurencję na rynku, nie wiadomo. Jak długo elektrownia będzie im dawać zlecenia, tego też nikt nie wie. Kto będzie pracował w podstawowej produkcji, a kto w usługach? Niektórzy nie godzą się na weryfikację. – Nie chcemy żadnego konfliktu – podkreślają związkowcy. – I nie prowadzilibyśmy żadnego sporu, gdyby prezes wycofał polecenie nr 31. To, że zgodność pakietu z poleceniem służbowym jest wątpliwa, udowadniają w Związku Zawodowym Pracowników Ruchu Ciągłego. – Traktujemy to jako próbę naruszenia prawa – mówi przewodniczący związku, Leszek Kasiński. – Nie podoba nam się, że Zarząd nie pokazuje ludziom alternatywy, na którą mogą liczyć w nowych strukturach. Jeśli muszą być zmiany, to dlaczego nie wprowadza się pięcio lub sześciobrygadowego systemu pracy. Pracujemy w przestarzałym, szkodliwym dla zdrowia systemie czterobrygadowym. Już wszyscy dostrzegają narastającą wśród pracowników psychozę. – Coś tu jest nie tak! – słychać głosy. – Nie widzimy swojej przyszłości w firmie. Belgowie chcą nas zrestrukturyzować raz-dwa, zapłacimy za to. Nawet Jerzy Biegalski, wybrany przez pracowników członek Rady Nadzorczej, przyznaje, że zmiany nie powinny przebiegać w takiej atmosferze. Są już pierwsi, którzy nie wytrzymują psychicznie, a przecież praca w elektrowni jest bardzo niebezpieczna, wymaga spokoju, skupienia. – Na posiedzeniu przed końcem kadencji poprzedniego Zarządu Belgowie zapowiedzieli, że widzą potrzebę restrukturyzacji, poczynając od Zarządu poprzez kierownictwo do załogi – wyjaśnia Jerzy Biegalski. – Z sześcioosobowego składu Zarządu zostały trzy osoby. Pakiet, rzecz święta Półtora

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 41/2001

Kategorie: Kraj