Zamęt z narkotykami

Zamęt z narkotykami

Holandia, która przez wiele lat słynęła z liberalnego podejścia do kwestii narkotyków, zaostrza prawo W listopadzie ub.r. stany Kolorado i Waszyngton zalegalizowały rekreacyjne używanie marihuany. Ten sam specyfik wykorzystywany jest legalnie w leczeniu – od depresji czy migreny po stwardnienie rozsiane i białaczkę – w 16 innych stanach oraz w Dystrykcie Kolumbii. To najgłośniejszy przykład liberalizacji prawa narkotykowego. Ale są i inne: w 2001 r. Portugalia jako pierwsza zdepenalizowała korzystanie ze wszystkich narkotyków. W 2010 r. tą samą drogą podążyły Czechy. Urugwajscy politycy właśnie debatują nad ustawą w pełni legalizującą marihuanę, która ma być sprzedawana przez państwowe sklepy. W wielu krajach Ameryki Południowej posiadanie używek w małych ilościach jest legalne. Pomijając naszą, typowo polską, sensacyjną nagonkę na narkotyki, która miała miejsce w okolicach Bożego Narodzenia, dużo łatwiej obecnie usłyszeć głosy za liberalizacją niż zaostrzeniem prawa. Terroryzowane przez kartele narkotykowe Meksyk, Honduras czy Gwinea Bissau wołają o pomoc, której częścią ma być depenalizacja, a wielu znanych polityków oficjalnie deklaruje, że rozpoczęta przez Richarda Nixona War on Drugs oficjalnie zakończyła się klęską. W maju ub.r. Aleksander Kwaśniewski na łamach „New York Timesa” stwierdził, że zaostrzenie polskiego prawa w 2000 r. było błędem. Tymczasem na obrzeżu tej dyskusji, w Holandii, będącej dla wielu przykładem rozważnej polityki narkotykowej, od wielu lat prawo jest stopniowo zaostrzane, a nie liberalizowane. Raj narkomanów Jeśli nie liczyć typowego dla potęg kolonialnych handlu narkotykami, pięknie podsumowanego brytyjskimi wojnami opiumowymi, można przyjąć, że historia liberalnego podejścia do używek w Niderlandach zaczyna się w latach 70. XX w. Młodzież w silnie podzielonym religijnie społeczeństwie zaczęła się buntować – łamała dotychczasowe zasady, pojawiły się idee nieskrępowanej miłości (do dziś nie pobito ustanowionych wtedy rekordów frekwencji kinowej na filmach erotycznych i pornograficznych) i narkotyków. Holandia wyszła naprzeciw temu buntowi w zupełnie nietypowy sposób. To, co w innych krajach kończyło się tłumieniem manifestacji i zaostrzaniem prawa, tutaj spowodowało w 1976 r. nowelizację ustawy Opiumwet, która de facto była początkiem sławnych coffee shopów, jednego z obecnych symboli kraju. Wprowadziła ona również podział na narkotyki lekkie (głównie marihuana i psylocybina) oraz twarde (np. heroina, kokaina). Od tego czasu prawo było tylko zaostrzane. Szybki rozwój coffee shopów w latach 80. i 90. – w kulminacyjnym roku 1993 było ich 1450, przeszło dwukrotnie więcej niż teraz – spowodował, że postanowiono uregulować zasady sprzedaży. Zakazano reklamy, wstępu osobom niepełnoletnim, ograniczono sprzedaż marihuany i haszyszu do 5 g dziennie na jedną osobę. To jednak nie koniec. Politycy z przygranicznych miejscowości, szczególnie w południowej, bardziej konserwatywnej części kraju, skarżyli się na narkotykowych turystów, głównie Niemców, Belgów i Francuzów, przyjeżdżających w jednym tylko celu – by kupić konopie indyjskie. W 2008 r. wprowadzono prawo zabraniające funkcjonowania coffee shopów bliżej niż 250 m od szkoły oraz – co brzmi dość absurdalnie – spożywania tytoniu w ich obrębie. Po nagonce mediów, pod wieloma względami fałszywej, uderzono również w drugi najpopularniejszy specyfik dostępny w tamtejszych sklepach – grzyby halucynogenne zawierające psylocybinę. Zostawiono jednak furtkę – w dalszym ciągu można kupić nieco słabsze grzyby, potocznie nazywane truflami. Bałagan po prawicy Zmiany wprowadzane do 2012 r. trudno nazwać rewolucyjnymi, należy raczej mówić o racjonalizacji niż penalizacji. W ubiegłym roku weszło jednak w życie prawo, które – mówiąc krótko – zrobiło jeden wielki bałagan. Po wyborach parlamentarnych w 2010 r. po raz pierwszy od 92 lat premierem nie został chadek ani socjalista, lecz lider konserwatywno-liberalnej Partii Ludowej na rzecz Wolności i Demokracji (VVD), Mark Rutte. Ponadto w rządzie znalazło się miejsce dla Apelu Chrześcijańsko-Demokratycznego (CDA), a koalicję nieformalnie wspierała populistyczna Partia Wolności (PVV), której liderem jest znany z ataków na polskich imigrantów Geert Wilders. Walka z turystyką narkotykową była jednym z celów zapisanych w umowie koalicyjnej. 1 maja 2012 r. w południowych, najbardziej konserwatywnych i często odwiedzanych przez cudzoziemców prowincjach, Limburgii, Brabancji Północnej i Zelandii, poważnie ograniczono dostęp zagranicznych klientów do legalnych narkotyków. Coffee shopy stały się zamkniętymi klubami tylko dla Holendrów, którzy, aby

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2013, 2013

Kategorie: Świat
Tagi: Jakub Mejer