Zawsze krok za wirusem

Zawsze krok za wirusem

Zaczyna brakować łóżek, czasami tlenu. Działania rządu przypominają improwizację

Senator Wojciech Konieczny – lekarz i dyrektor Miejskiego Szpitala Zespolonego w Częstochowie

Wieści ze szpitali są alarmujące, ile jeszcze wytrzymają?
– Szpitale wytrzymają i mówiłem to już na początku pandemii. Personel, przy ogromnym poświęceniu, również sobie poradzi. Za to pacjenci już nie wytrzymują – nadmiarowa liczba zgonów świadczy o niewydolności systemu.

Wiele mówi się o słabościach systemu ochrony zdrowia, jednak pandemia na pewno obnażyła takie, które nie były wcześniej znane nawet menedżerom szpitali.
– Epidemia obnażyła braki podstawowego sprzętu – w zeszłym roku brakowało maseczek i kombinezonów, teraz zdarza się, że brakuje tlenu. Część szpitali mieści się w stuletnich budynkach, które nie zdają egzaminu w obliczu zagrożeń epidemicznych – leczymy w zbyt ciasnych pomieszczeniach, gdzie chorzy są stłoczeni, a to idealne warunki dla choroby roznoszącej się drogą kropelkową. Jest też za mało oddziałów – czasem wyłączenie jednego powoduje, że nie możemy leczyć konkretnych chorych. Epidemia unaoczniła, że potrzeba wielkich zmian strukturalnych, wręcz budowy nowych szpitali.

A personel? Czy jest go wystarczająco dużo?
– Personelu było za mało jeszcze przed epidemią, teraz widać, jak ogromny to problem. Niestety, wszystkie działania, które są podejmowane, aby zwiększyć jego liczbę, idą zbyt wolno. Na szczęście dzięki szczepieniom nie mamy takiej sytuacji jak w zeszłym roku, kiedy musieliśmy zamykać oddziały z powodu chorób medyków.

Może jednak są jakieś pozytywy obecnej sytuacji, np. wypracowanie procedur, które usprawnią funkcjonowanie także po pandemii?
– To powinien być wielki wstrząs dla osób organizujących opiekę zdrowotną. Ujawniły się wszelkie braki. Niestety, zauważam, że wśród rządzących panuje przeświadczenie, że epidemia minie, a kiedy to nastąpi, nie będzie potrzeby prawdziwej reformy systemu. Zapowiadane są zmiany w szpitalnictwie – obiecano, że do końca marca zostanie przedstawiony plan reformy, który jednak nie zakłada podejścia nacechowanego troską o pacjenta, a jedynie optymalizację finansów i wydolności systemu.

Czyli słusznie wielu wątpi w umiejętność wyciągania wniosków przez władze?
– Podejście rządzących do epidemii miało różne etapy. Na początku to było lekceważenie. W lutym 2020 r. odbywały się te słynne posiedzenia, podczas których główny inspektor sanitarny mówił, że trzeba sobie włożyć lód do majtek. Potem rząd się przestraszył i działania na przełomie marca i kwietnia były właściwe – lockdown spełnił swoje zadanie. Do tamtego momentu widać było współpracę między społeczeństwem a rządzącymi – na poważnie brano zalecenia ówczesnego ministra zdrowia Szumowskiego. Wszystko się zmieniło, kiedy epidemia została upolityczniona w trakcie wyborów prezydenckich. Społeczeństwo to wyczuło i od tego czasu nie bierze rządzących na poważnie.

Rząd zdaje się działać od kryzysu do kryzysu.
– Cały czas idziemy za wirusem. Obostrzenia są wprowadzane zawsze chwilę za późno. Nie rozumiem tego podejścia – nie kontroluje się granic, kiedy wiadomo, że nasi rodacy jeżdżą do Afryki w celach turystycznych. W działaniach rządu nie ma patrzenia do przodu. A właśnie teraz powinniśmy zadziałać z wyprzedzeniem – całkowity lockdown ma sens, bo mając szczepionki, wiemy, że nie będzie on trwał długo.

Premier mocno skrytykował zbyt małe zaangażowanie prywatnych placówek w walce z pandemią.
– W zeszłym roku cała walka z pandemią została przerzucona na publiczną ochronę zdrowia. Natomiast w tej chwili jest już nieco inaczej – niektóre niepubliczne placówki zamieniły się w szpitale covidowe. Tymczasem premier Morawiecki chyba zapomniał, że w tarczy 2.0 wpisał możliwość komercjalizacji szpitali. Dwukrotnie składałem poprawki, aby wykreślić ten zapis jako niewłaściwy w czasie pandemii. Jednak premier z wielkim uporem bronił tej idei. Również prezydent podpisał ustawę, która dopuszcza taką możliwość. Dlatego zarzucanie opozycji, że chciała komercjalizować służbę zdrowia, jest nie na miejscu.

Największy błąd w walce z pandemią, jaki ostatnio popełniono, to…
– Dzienna liczba zarażeń pokazała, że błędem było zniesienie obostrzeń. Gdybyśmy nadal się ich trzymali, dzisiaj mielibyśmy zupełnie inną sytuację. Mamy czas, w którym trzeba podejmować niepopularne decyzje, jednak rządu na to nie stać.

Jakie działania powinno się teraz podjąć?
– Kiedy mamy wojnę, to cywilna kontrola nad armią ustępuje wojskowej. Podobnie z wirusem – to biologia, którą powinni zajmować się lekarze. Tymczasem próbujemy walczyć z COVID-19 sposobami wziętymi ze świata ekonomii. Niestety, nie wierzę, że medyczne podejście dojdzie w najbliższym czasie do głosu. Przede wszystkim powinno się wprowadzić stan klęski żywiołowej. Dzisiaj ten krok jest niezbędny – obostrzenia, które mogą być konieczne, powinny być zgodne z prawem i bardziej egzekwowane. Im twardszy wprowadzimy teraz lockdown, tym krócej będzie on trwał, bo cały czas szczepimy ludzi.

k.wawrzyniak@tygodnikprzeglad.pl

Fot. archiwum prywatne

Wydanie: 15/2021, 2021

Kategorie: Kraj, Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy