„Ja mówię, a Pan na mnie krzyczy”, powiedziała po kilkunastu minutach Justyna Pochanke do coraz bardziej zacietrzewionego ministra Wassermanna. W środowy wieczór, 2 listopada, rozmawiała z nim w TVN 24, ściślej, chciała rozmawiać – o jego pozycji w rządzie, odpowiedzialności i zmianach. Nie da się opisać tego, co słyszeliśmy i co widzieliśmy. Żadne słowa nie mogą głębiej przekazać treści wypowiedzi ministra niż on sam. Trzeba go pokazywać. W imię najżywotniejszych interesów mojego Kraju. Pięć, dziesięć, jeśli nie wystarczy, to i piętnaście razy! Do skutku. Do momentu, kiedy Kaczyńscy i Marcinkiewicz, a także Jurek i inni z PiS opamiętają się. Przez kilkanaście minut Wassermann opowiadał o jakichś swoich urojeniach, o swoich dzieciach, które miały stracić życie (nie straciły) w wyniku pracy rzemieślnika. Nie wiadomo o czym. Starsza kobieta pozwana przez ministra, rzecz zresztą sama w sobie kuriozalna – nie z powództwa cywilnego, lecz w ramach procedur karnych, nie wiadomo za co, powiedziała spokojnie do kamery: „Ten człowiek jest nieuczciwy, jak trzeba, mogę pójść siedzieć, ale to powtórzę – ten człowiek nie jest uczciwy”. Przyłączam się do niej. Jeśli Kaczyńscy chcą mieć człowieka ewidentnie chorego za szefa wszystkich służb mających chronić największe interesy Polski, jej suwerenność i gospodarkę, to ja mogę, aby dać świadectwo sprzeciwu, iść do więzienia. Kiedy jeszcze czas, kiedy nie narobi szkód nieodwracalnych. Niech autorytety polskiej psychiatrii i psychologii przejrzą taśmę z tym nagraniem. Niechaj się wypowiedzą. Wiele razy w życiu milczałem mimo oczywistości bredni, jakich i inni w milczeniu, niestety, wysłuchiwali. Nie byłem pewny, czy brednia jest rzeczywiście brednią, czy tylko mi się wydaje. Wiele razy w życiu żałowałem tego milczenia. Prawie wszystko, co mówił w ten środowy wieczór pan Zbigniew Wassermann, członek polskiej Rady Ministrów, od momentu zapytania go przez panią Pochanke o jego dom, było bredzeniem chorego człowieka. Więc proszę – zbadajcie go. Póki nie będzie za późno. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Andrzej Celiński