Żegnaj Polsko
W ciągu ostatnich dwóch lat za granicę wyjechało ćwierć miliona młodych Polaków. Do wyjazdu szykują się następni Młodzi ludzie coraz częściej postrzegają Polskę jako kraj zmarnowanych szans. Im bardziej pogłębia się kryzys gospodarczy, tym chętniej myślą o emigracji. Według badań Demoskopu, aż 43% młodzieży bez żalu opuściłoby kraj i osiedliło się na stałe za granicą. W kraju nie trzymają ich ani wizja ciekawej pracy, ani mieszkanie, ani rodzina. Według szacunkowych danych, tylko w ciągu dwóch lat „za chlebem” wyjechało ok. 260 tys. osób, choć zdecydowana większość z nich spędziła za granicą tylko kilka miesięcy. Marzenia o wyjeździe są papierkiem lakmusowym nastrojów społecznych. Nie przypadkiem więc to właśnie w ciągu ostatnich dwóch lat liczba osób próbujących szczęścia za granicą znacznie wzrosła. W przeciwieństwie do poprzednich lat, kiedy emigrowano także z powodów politycznych, teraz decyzja o opuszczeniu kraju zależy głównie od sytuacji materialnej. I nic dziwnego, skoro według danych GUS, bez pracy pozostaje 45,5% Polaków pomiędzy 18. a 22. rokiem życia. W sondażu CBOS dotyczącym rynku pracy 40% ankietowanych odpowiadało, że trudno znaleźć jakąś pracę, a 45%, że nie można znaleźć jakiejkolwiek pracy. Ponadto – jak pokazują badania – coraz więcej Polaków uważa, że aby osiągnąć sukces w życiu, trzeba mieć przede wszystkim układy i znajomości. One są ważniejsze od pracowitości, zdolności i łutu szczęścia. Konsekwencje takiego myślenia są oczywiste: nie mam znajomości, nie mam więc szans, czyli trzeba szukać szczęścia za granicą… Młodzi ludzie wykorzystują każdy sposób na wyjazd z Polski. Coraz powszechniejsze stają się studia zagraniczne połączone z pracą. W niektórych krajach dozwolone są nauka i jednocześnie praca na pół etatu (20 godzin tygodniowo) – m.in. w Anglii, Irlandii i Australii. Trzeba tylko uczyć się w wymiarze minimum 15 godzin tygodniowo, co najmniej przez pół roku. W praktyce nikt nie sprawdza, czy ktoś spędza w biurze cztery godziny dziennie, czy więcej. Ci, których nie stać na studia, którzy nie mają pieniędzy na drogie kursy, po prostu wsiadają w autobus jadący na Zachód. I tam, na miejscu próbują się jakoś zaczepić u bliższej lub dalszej rodziny czy znajomych. Niektóre wsie i miasteczka niemal całkowicie przeniosły się za granicę. Przykładem są 15-tysięczne Siemiatycze. To małe miasto w woj. podlaskim ma stałe połączenie z Belgią; na trasie Siemiatycze-Bruksela autobus kursuje siedem razy w tygodniu. Aby się zaczepić Ewa z Białegostoku jest w Londynie od dwóch lat. Ma wykupioną naukę w szkole językowej i jednocześnie pracuje. Zaczynała od nalewania kawy, teraz pracuje w biurze, nieźle zarabia, chce iść na studia. Ani myśli wracać do Polski. Przyznaje, że tęskni, ale kiedy przyjeżdża w odwiedziny, po tygodniu ma dosyć wszystkiego: szarzyzny, nieuprzejmych ludzi, załatwiania spraw w polskich urzędach. Iwona z południowej Polski wylosowała zieloną kartę do USA na loterii wizowej. Była w klasie maturalnej i nie zdążyła zdać egzaminu dojrzałości. Rodzice wysłali jej do USA kupione na lewo świadectwo. Złożyła papiery na uniwersytet stanowy w Nowym Jorku i teraz studiuje zarządzanie. Przychodzi jej to z łatwością, bo poziom polskich szkół średnich jest wyższy niż amerykańskich. Osłupiała, gdy zobaczyła, że na egzaminie wstępnym mają być działania na ułamkach, procenty i pierwiastki. Inny młody człowiek, 23-letni Piotr, oświadczył, że nie widzi w Polsce przyszłości. Wystąpił o urlop dziekański na Uniwersytecie Warszawskim (jest na studiach dziennych) i wybiera się do Australii. – Polska nie jest normalnym krajem. Widzi to każdy, kto choć trochę wyjeżdżał na Zachód. Nie mam tutaj perspektyw. Nie mam szans na mieszkanie, o dobrej pracy można tylko pomarzyć. Kariery nie zrobię, bo ścieżka awansu jest ograniczona. Wszystkie stanowiska są zajęte przez tych, którzy dorwali się do koryta na początku lat 90. Tam skończę studia i nawet jeżeli będę pracował na stanowisku niskiego szczebla, będę jakoś żyć – przekonuje. – Mam znajomych w krajach Unii Europejskiej. Są w moim wieku i widzę, jak żyją. Jeden jest Francuzem, informatykiem, ma 27 lat. Jeździ po świecie, mieszkał już w Szwecji i Niemczech, bo miał taki kaprys i znalazł tam pracę. W Paryżu ma mieszkanie i samochód. Dużo pracuje, ale praca zawodowa nie zabiera mu całego czasu. Czyta książki, chodzi na koncerty nawet w środku tygodnia, ma czas na szkolenia i naukę









