Zemsta służb specjalnych

Zemsta służb specjalnych

Brytyjski rząd wypowiedział wojnę dziennikowi „The Guardian” Rząd oraz służby specjalne Wielkiej Brytanii rozpętały nagonkę na lewicowy dziennik „The Guardian”. Próbują zastraszyć redakcję, aby nie publikowała już dokumentów Edwarda Snowdena. Ten pracownik, a potem najemnik supertajnej amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) w czerwcu przekazał kopie tysięcy tajnych dokumentów dziennikarzowi „Guardiana” Glennowi Greenwaldowi. Obecnie Snowden mieszka w Rosji, która przyznała mu azyl polityczny. Z akt przekazanych przez niego „Guardianowi” wynika, że NSA i sprzymierzony z nią brytyjski wywiad GCHQ prowadzą globalną inwigilację internetu, szpiegują polityków i firmy nawet państw sojuszniczych. Przez długie tygodnie władze w Londynie i zaprzyjaźnione z nimi media starały się ignorować rewelacje „Guardiana”. Przychodziło im to łatwo, ponieważ wśród Brytyjczyków skandal szpiegowski nie wywołał emocji. Ale w końcu rząd Davida Camerona wypowiedział gazecie prawdziwą wojnę. Pomocnicy terrorystów Szef brytyjskiego kontrwywiadu MI5 Andrew Parker w pierwszym publicznym wystąpieniu od objęcia w kwietniu stanowiska skrytykował redakcję „Guardiana”. Oskarżył dziennik o to, że publikując dokumenty Snowdena, pośrednio wspiera terrorystów. Zawarte w tych aktach informacje są dla terrorystów podpowiedzią, jak wymknąć się pościgowi i atakować według własnego uznania. Parker zapewnił, że brytyjskie służby specjalne prowadzą operacje wyłącznie przeciw siewcom terroru i celom zagrażającym państwu. Słowa szefa wywiadu wywołały lawinę. Prawicowe media wznieciły huragan oskarżeń. „Zdrada »Guardiana« pomaga terrorystom”, napisał bulwarowy dziennik „The Sun”. Brukowiec „Daily Mail” zamieścił opinię eksperta, prof. Anthony’ego Gleesa z Buckingham University, który twierdził, że dziennikarzy „Guardiana” powinno się postawić przed sądem na podstawie ustawy o tajemnicy państwowej (Official Secrets Act). „Daily Mail” udzielił też głosu chcącemu zachować anonimowość dygnitarzowi z otoczenia szefa rządu. Zdaniem tego urzędnika, z powodu przecieków Snowdena bezpieczeństwo świata zachodniego doznało największego w historii uszczerbku. Szacowny „The Times” zamieścił opinię byłego dyrektora GCHQ Davida Omanda, że utrata danych na skutek ucieczki Snowdena przyniosła więcej szkód niż działania słynnej siatki radzieckich szpiegów w Cambridge w latach zimnej wojny. Premier wezwał redakcje do wzięcia odpowiedzialności za kraj, a do polowania dołączyli politycy. Oliver Robbins, zastępca doradcy ds. bezpieczeństwa państwowego w gabinecie szefa rządu, uznał, że rewelacje Snowdena zagrażają stabilności Zjednoczonego Królestwa i mogą doprowadzić do śmierci wielu ludzi. Według Jacka Strawa z Partii Pracy, który był ministrem spraw wewnętrznych oraz szefem dyplomacji, „The Guardian” wykazał się młodzieńczą naiwnością i arogancją. Krytycy twierdzą, że dziennikarze „Guardiana”, wybierając dokumenty Snowdena do publikacji, nie potrafią ocenić, które informacje są istotne dla bezpieczeństwa państwa. Rząd w Londynie już wcześniej szykanował lewicowy dziennik. 20 lipca na polecenie premiera zjawili się w redakcji funkcjonariusze służb specjalnych, którzy zmusili dziennikarzy do zniszczenia elektronicznych nośników danych. Ta bezsensowna akcja miała na celu przede wszystkim zastraszenie redakcji. Dokumenty Snowdena zostały przecież już wcześniej wielokrotnie skopiowane i wywiezione za granicę. 19 sierpnia na londyńskim lotnisku Heathrow został zatrzymany przez policję i poddany wielogodzinnym przesłuchaniom Brazylijczyk David Miranda, partner życiowy Glenna Greenwalda. „To nie był przypadek, ale część smutnego, niebezpiecznego planu mającego uczynić dziennikarstwo trudniejszym, wolniejszym i mniej pewnym”, powiedział specjalista od spraw mediów, prof. Jay Rosen. W obliczu nacisków rządowych redakcja zawarła sojusz ze znacznie potężniejszym amerykańskim dziennikiem „The New York Times”, który korzysta ze znakomitej ochrony, jaką jest konstytucja Stanów Zjednoczonych zapewniająca wolność słowa. W październiku urzędnicy ambasady brytyjskiej w Waszyngtonie zwrócili się do redaktor naczelnej „NYT” Jill Abramson o wydanie im dokumentów Snowdena. „Naturalnie rozważyłam to, co mieli mi do powiedzenia, i powiedziałam »Nie«”, mówiła potem Jill Abramson. Solidarne redakcje zagraniczne Ale „The Guardian” jest w znacznie trudniejszej sytuacji. Na solidarność brytyjskich redakcji liczyć nie może. Świat mediów Zjednoczonego Królestwa jest mocno podzielony granicami ideologicznymi. Konserwatywne redakcje nie pomogą lewicowemu dziennikowi, wręcz cieszą się z jego kłopotów. Za to brytyjska gazeta otrzymała potężne wsparcie z innych krajów. Redaktorzy naczelni czołowych gazet i tygodników (m.in. „The New

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 43/2013

Kategorie: Świat