Złomiarze z dwóch stron ekranu

Złomiarze z dwóch stron ekranu

Zaproszenia do kina w skupie złomu?! Niewielu wózkarzy uwierzyło, że zafundowano im obejrzenie „Ediego” Pomysł był iście diabelski: na ekranie pokazać złomiarzy, a przed ekranem posadzić… również złomiarzy. Po co? – Niech zobaczą, to dobry film – mówi Małgorzata Wołowska, która rzecz wymyśliła. Małgorzata Wołowska nie zajmuje się reklamą czy promocją filmów. Pracuje w Exmecie, jednej z większych łódzkich firm prowadzącej skup złomu. Wcześniej nie widziała „Ediego”. Jedynie słyszała od znajomych, iż bohaterami tego najnowszego polskiego filmu są zbieracze złomu. No i że „Edi” kandyduje do Oscara. A przede wszystkim jest świetny, prawdziwy i warto go zobaczyć. Zaproponowała więc właścicielowi firmy, żeby urządzić seans „branżowy”: na sali wyłącznie pracownicy Exmetu, współpracownicy, kontrahenci… Nie miała problemów z przekonaniem do pomysłu, bo firma należy do jej brata. Za to były kłopoty z namówieniem ludzi do przyjęcia zaproszeń. – Byli zdziwieni i zaskoczeni. Zaproszenia do kina w skupie złomu?! Początkowo wielu odmawiało – mówi Tomasz Kubiak, szef Exmetu. – Inni, nim przyjęli zaproszenie, szczegółowo wypytywali o cenę i okazję, z jakiej fundujemy im wyjście do kina. Podejrzewali, że może coś się za tym kryje. Niektórzy brali zaproszenia, bo darmowe, ale zastrzegali, że dadzą je rodzinie albo dzieciom. Chyba się wstydzili. Fach jak każdy inny 37-letni Tomasz Kubiak wyglądem przypomina bankowca: krawat, ciemny garnitur, modna fryzura. A kula przypomina o jego narciarskiej pasji. – Kiedyś też się wstydziłem, że na chleb zarabiam przy złomie – przyznaje. – Wydawało mi się, że jestem gorszy, a ludzie pokazują mnie palcami: „O, ten, co upadł, i robi przy złomie”. Minęło. Zrozumiałem, że to fach jak inne. Równie dobry i potrzebny. Bo nie z miłości wybrał taką profesję. Zadecydował przypadek, a trochę brak innych możliwości. – Wróciłem z wojska. Miałem za sobą nieukończone studia na Politechnice Łódzkiej, a przed sobą konieczność utrzymania żony i… brak pracy – wspomina. – Teść doradził, bym założył firmę skupującą złom. Miał doświadczenie, bo pracował w kierownictwie Spółdzielni Pracy „Surowiec”, wówczas najpotężniejszej firmy w Łodzi skupującej surowce wtórne. Zaczynałem sam. Dzisiaj, po 13 latach, zatrudniam 30 pracowników, mam własne kontenery i samochody. Firma Tomasza Kubiaka nastawia się na obrót hurtowy. Odbiera złom z mniejszych punktów skupu i dalej transportuje go do huty. Dlatego częściej niż „wózkarze”, tacy jak Edi i jego kumple, w Exmecie pojawiają się „żukowcy”, którzy jednorazowo dostarczają większe ilości uzbieranego złomu. To właśnie oni mieli największe opory w skorzystaniu z zaproszeń na seans. – Grzecznie prosili, mówili, że to o złomiarzach, darmo dawali bilety, no to wziąłem – mówi pan Bogdan, „żukowiec”. Prosi, żeby nie wymieniać nazwiska. – I tak wszyscy człowieka znają. Lata upłynęły od czasu, kiedy ostatni raz był w kinie. Cały dzień za kółkiem, to wieczorem już się nie chce wychodzić z domu. A jeszcze i samochód nieraz trzeba podszykować. Pan Bogdan pracuje ze szwagrem, bo to wygoda i jest z kim pogadać w drodze. – Ciężki kawałek chleba – ocenia swoją pracę. – I co za pieniądz?! Jeździ człowiek 12-14 godzin, a nieraz z trudem zarobi na paliwo. No to później trzeba jeszcze dodatkowo wozić. Ktoś się przeprowadza albo coś potrzeba przewieźć. Ale i z tym ciężko. Rejon rejonowi nierówny, ujawnia kulisy fachu. Dobre są osiedla z domkami, niektóre wsie blisko Łodzi. Ale też są i takie, gdzie wystarczy zajrzeć raz na pół roku. Bieda, mało wyrzucają. Tak, w filmie Jureczek mówi prawdę: śmietniki na niektórych osiedlach są prawdziwym rajem. Pan Bogdan właśnie z takiego objazdu „po raju” ma pralkę, raz siostrze przywiózł lodówkę. Zdarzało się, że także sąsiedzi brali od niego potrzebne im rzeczy, np. drewno na opał czy części rowerowe. Dobry chłop ten Edi, uważa pan Bogdan. Ale on tak by nie zrobił. Nie wziąłby dziecka na wychowanie. – Ale pewno trzeba było pokazać, że i złomiarze to porządni ludzie – domyśla się. O czwartej w śmietniku Pan Jan Juszczak jest gwiazdą wieczoru. „Służbowym” kapeluszem, którego nie zdejmuje przez cały seans, kusi kamery telewizyjne i tłum fotoreporterów, których ściągnęła do kina niezwykła publiczność. Toczy wózek ze złomem wraz z Franciszkiem Wesołowskim, więc i w kinie siedzą obok siebie. Złom zbiera od lat.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 49/2002

Kategorie: Kultura
Tagi: Jan Skąpski