Zwierzak superstar

Zwierzak superstar

Filmowe ekrany pokazywały już i jedną małpę giganta, i 22 miliony pszczół Największą filmową gwiazdą ostatnich tygodni pozostaje goryl, wygenerowany w komputerze na potrzeby filmu Petera Jacksona „King Kong”. To żadna sensacja. Hollywood od stu lat zarabia krocie na pokazywaniu zwierząt – od mrówek po dinozaury. Przypomnijmy najgłośniejsze ekranowe zwierzaki. Małpa obrotowa Małpa to urodzony aktor, była więc eksploatowana od samych początków kina. Na tyłach salek restauracyjnych całego świata – bo o prawdziwych salach kinowych jeszcze się nie śniło – już w 1896 r. pokazywano „Małpią kiść”. Była to dwuminutowa scenka z dwiema małpkami zajadającymi banany. Na tej samej zasadzie publiczność roku 1903 bawiła dwuminutowa opowiastka „Fakir z tańczącymi małpkami”. A potem już się potoczyło. Któż nie pamięta hitlerowskiej małpki w „Poszukiwaczach zaginionej arki” (1981), która wyciągała łapkę w swoim małpim: Heil Hitler! Nadanie małpie gigantycznych rozmiarów ekranowych było więc kwestią czasu. I sporych perypetii. Niby banalnych. W 1933 r., w trakcie kompletowania obsady pierwszego „King Konga”, trzeba było na przykład znaleźć aktorkę, która będzie się wiarygodnie wydzierać z przerażenia na widok małpy-giganta. Fay Wray nie była tytanem sceny, ale kiedy na castingu dała głos, rolę od razu miała w kieszeni. Ryk małpy, który skompletowano, nakładając odgłosy wydawane przez rozsierdzonego lwa i tygrysa, brzmiał przy jej rozdzierającym pisku nawet sympatycznie. Gorzej było z rozmiarami. King Kong ze swoimi sześcioma metrami wzrostu robił wrażenie w dżungli, ale mizerniał na tle drapaczy chmur Nowego Jorku. Dołożono mu więc jeszcze 12 m. I tak w drugiej części filmu jest trzy razy większy niż w pierwszej. To jeden z dziesiątków kiksów, jakie uważny widz wyśledzi w tej historycznej produkcji. Ot np. King Kong wspina się na Empire State Building, chwytając gzymsy tej budowli dwiema łapami. A w zbliżeniach w jednej dłoni niesie przerażoną dziewczynę. Wiele wpadek wycięto w trakcie montażu. Cenzura uznała za gorszącą scenę, w której małpa z zaciekawieniem ogląda bieliznę bohaterki. Jednak małpa to nie tylko dziwowisko. Na ekranie załatwiała wiele spraw poważnych. W kanonach filmowych figuruje scena z „Odysei kosmicznej 2001” Stanleya Kubricka, w której małpa przeciwstawia kciuk pozostałym palcom, dzięki czemu wynajduje uchwyt. Bierze w garść potężną kość i wali nią z całych sił. W tym momencie rodzi się człowiek – ten sam, który po pewnym czasie pomknie rakietą w przestworza. A ta historia miała również wersje alternatywne. Stwór pograniczny między małpą i człowiekiem stał się bohaterem amerykańskiego filmu „Ogniwo pośrednie”(1988). Ów małpolud miał pecha należeć do gatunku lekko opóźnionego wobec homo sapiens. Ten bowiem wynalazł topór i wykosił nim konkurencję. Co czyni do dziś. Stronniczość narodowa nakazywałaby pominąć proceder wykorzystywania małp do celów śliskich. Ale co tam! Rodak Zygmunt Sulistrowski, filmowiec z przedwojennym warszawskim rodowodem, po wojnie zabłądził do Stanów i wyspecjalizował się w eksploatowaniu golizny. Niestety, również z udziałem małp. Kiedy jego patrzydło „Jungle Erotic” z 1970 r. zyskało poklask u publiczności pokątnych sal kinowych, nakręcił jeszcze cztery dziełka, w których roznegliżowane panienki ocierają się o włochate goryle. Naprawdę, nie musiał. Gwiazdorska drobnica W przeciwieństwie do małp owady reprezentują gwiazdorstwo zbiorowe. Mrówki wypadają na ekranie zjawiskowo, gdy są bardzo duże. Małe statystują. Więc gdy plakaty przed premierą amerykańskiego filmu „Nadchodzą!” (1954) krzyczały: „An Endless Terror! A Nameless Horror!” (niekończący się terror, bezimienny horror), już było wiadomo, że chodzi o mrówki typu king size. Mrówcze giganty wyszły z katakumb i zagroziły cywilizacji. Spłonęły jednak w ogniu miotaczy ognia – militarnych autentyków, które obsługiwali jak najbardziej autentyczni weterani z desantu na plaże Normandii. Pszczoły przybrały postawy agresywne w katastroficznym filmie „Rój” (1978) w następstwie ryzykownych eksperymentów nuklearnych. Na planie filmu zagrało ich aż 22 mln. Taka ilość to rekord, ale sam pomysł – stareńki. Jeszcze w 1966 r. pewien maniak na amerykańskiej farmie hodował pszczoły o śmiertelnym jadzie, co zdokumentował film „Śmiercionośne pszczoły”. Klasa C z późniejszym rollingstonesem, Ronem Woodem, zabłąkanym na planie. Pająki elektryzowały publiczność w wersji maksi i w wersji mini. Statystycy Hollywood obliczają znaczący ich udział w historii kina na skromne 50

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc 30,00 zł lub Dostęp na 12 miesięcy 250,00 zł
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2006, 2006

Kategorie: Kultura
Tagi: Wiesław Kot