Prawo według PiS

Prawo według PiS

Leninizm XXI wieku, czyli prawo według PiS Co politycy Prawa i Sprawiedliwości sądzą o prawie i sprawiedliwości? Wraz z objęciem władzy politycy PiS ukuli termin „imposybilizm prawny”. Autorem tego wyrażenia jest Marek Jurek, jednak również Jarosław Kaczyński chętnie przytaczał to sformułowanie. Jego sens sprowadza się do stwierdzenia, że rząd ma słuszne propozycje, ale hamowane są one przez obowiązujące prawo i prawników. „Oni teraz robią wszystko, aby udowodnić – a mają przecież pieniądze na opłacenie różnych ekspertów – że nasz program jest niemożliwy. Marek Jurek ukuł nawet na to określenie: imposybilizm – że w Polsce wszystko jest niemożliwe. Mamy tego przykłady już dziś w rządzie, eksperci prawni kwestionują nowe komisje i ustawy, które naruszają status quo, ale my to zjawisko będziemy przełamywać”, stwierdził premier Kaczyński w wywiadzie dla „Tygodnika Solidarność”. „W Polsce obowiązuje bardzo specyficzny sposób interpretacji prawa prowadzący do tego, że w istocie nic nie wolno”, dodał rozżalony premier na łamach „Polityki”. Krzysztof Teodor Toeplitz, komentując te słowa, nieśmiało zasugerował, że „pełne przezwyciężenie imposybilizmu nastąpiło tylko w systemach stworzonych przez Hitlera, Mussoliniego i Stalina”. Do słów Kaczyńskiego odniósł się również były prezes Trybunału Konstytucyjnego, Marek Safjan, który tłumaczy, że imposybilizm prawny jest wpisany w istotę sądu konstytucyjnego. „Traktuję to w kategoriach pozytywnych, a nie negatywnych. Na tym polega różnica pomiędzy moją oceną, a oceną tych, którzy twierdzą, że jest inaczej. Jestem przekonany, że funkcja sądu konstytucyjnego jest pomyślana właśnie dlatego, żeby tworzyć przeszkody dla tych, którzy mają większość w parlamencie i chcieliby uczynić wszystko, nie biorąc pod uwagę ograniczeń, które w państwie demokratycznym, respektującym podstawowe prawa, muszą szanować i dostrzegać w tym barierę swojej działalności”, komentował. Nietrudno się więc domyślić, że prezes Safjan symbolizował dla twórców IV RP kolejną instytucję stojącą na przeszkodzie ku realizacji ich wielkiego projektu. Nie dziwią więc słowa premiera Kaczyńskiego, który stwierdził, że „traktowanie Trybunału Konstytucyjnego jako zespołu mędrców niepodlegającego krytyce to nieporozumienie”. Prezes PiS zarzucił też Trybunałowi „oportunizm” i „obrzydliwe tchórzostwo”. Rzecz dotyczyła tzw. instrukcji 0015 umożliwiającej przeprowadzenie inwigilacji prawicy. W kwietniu 1993 r. sejmowa Komisja Administracji i Spraw Wewnętrznych zwróciła się do Trybunału o zbadanie zgodności instrukcji z konstytucją. Trybunał musiał jednak umorzyć sprawę, bo dzień przed jego posiedzeniem instrukcja została uchylona przez szefa MSW. „Panowie po prostu z tchórzostwa, skrajnego tchórzostwa i oportunizmu wstrzymali się od zabrania głosu. To haniebny epizod w dziejach tego Trybunału”, oceniał w Sejmie Kaczyński, dodając że TK godzi w interes państwa. Prezes Safjan odpowiedział stwierdzeniem, że „użyte w wystąpieniu sejmowym pod adresem Trybunału Konstytucyjnego epitety (…) noszą cechy pomówienia konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej oraz pełniących funkcje publiczne osób”. Do prokuratury zostało złożone zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, ta jednak odmówiła wszczęcia dochodzenia. Dość swobodny stosunek do prawa partii braci Kaczyńskich ujawnił się już na samym początku ich rządów. Po wyborze na urząd Prezydenta RP Lech Kaczyński zrzekł się prezydentury stolicy przed świętami Bożego Narodzenia. Do kierowania miastem wyznaczył Mirosława Kochalskiego, który został sekretarzem. Wtedy Kaczyński przekazał mu swoje pełnomocnictwa. Okazało się jednak, że zdaniem części ekspertów pełnomocnictwa te były nieważne. O powołanie komisarza w miejsce wyznaczonego przez Kaczyńskiego sekretarza apelował do premiera Marcinkiewicza m. in. ówczesny rzecznik praw obywatelskich, Andrzej Zoll. W końcu komisarz został powołany. Ale nie na 60 dni – jak przewidywała ustawa, ale do końca kadencji prezydenta miasta. Stało się tak, gdyż kontrolowany przez PiS Sejm uchwalił nowelizację prawa samorządowego, która uniemożliwiła przeprowadzenie wcześniejszych wyborów na urząd prezydenta stolicy; komisarz mógł urzędować aż przez 12 miesięcy. Posłowie PiS argumentowali wówczas, że wybory prezydenta na parę miesięcy są niepotrzebną rozrzutnością. W międzyczasie radni PiS w celu uniemożliwienia rozpisania nowych wyborów nie pojawiali się na sesjach rady miasta. Więc z powodu braku kworum nie była ona w stanie podjąć żadnej decyzji. Kaczyńscy nie przepadają nie tylko za Trybunałem Konstytucyjnym, ale również za sądami powszechnymi. Szczególnie kiedy to oni zasiadają na ławie oskarżonych. Głośna swego czasu była sprawa o zniesławienie Mieczysława Wachowskiego i Lecha Wałęsy. Lech Kaczyński w 2001 r. na antenie Radia Zet nazwał Wachowskiego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2007, 2007

Kategorie: Kraj