Krajobraz po bitwie

Krajobraz po bitwie

Skończyły się wybory, ale PO i PiS nie zakopią toporów wojennych Piszę te słowa w piątek, dwa dni przed drugą turą wyborów prezydenckich. Wyniku wyborczego, tego najważniejszego elementu politycznej układanki, więc nie znam. Ale pozostałe puzzle są odkryte – obejrzyjmy je więc. I zobaczmy, co z nich wynika. Koalicja, ale jaka? Jak na razie mamy dwie koalicje. Pierwszą, wirtualną – jest to koalicja Kazimierza Marcinkiewicza i Jana Rokity, która ma utworzyć rząd do końca października. Obaj panowie spotykają się, potem opowiadają, że się spotkali. Druga koalicja jest realna – to PiS-Samoobrona i PSL. To trójprzymierze ma już pierwszy sukces – głosami 237 – 218 przeforsowało przełożenie pierwszej sesji Sejmu, blokując tym samym głosowanie nad kandydaturą Bronisława Komorowskiego na marszałka Sejmu. To także pokazuje, jak szerokie pole gry ma PiS i jak grać będzie. Koalicja, czyli POPiS Dziś widzimy, że jest to bardziej marzenie dziennikarzy z prawicowych gazet, z „Rzeczpospolitej” czy „Newsweeka”, niż byt faktycznie istniejący. Nie ma mowy o jakiejkolwiek spójnej koalicji Platformy Obywatelskiej i PiS. Te dwie partie, choć mają razem rządzić, dziś o wiele więcej dzieli, niż łączy. Platforma szuka przyjaciół w biznesie i ludziach lepiej zarabiających, bardziej zadowolonych – PiS odwołuje się do elektoratu uboższego, niezadowolonego. PiS chce tropić, prześwietlać, organizować komisje śledcze, Platforma od takich metod się dystansuje. PO chce prywatyzować, PiS nie. PO chce liberalizować gospodarkę, PiS przeciwnie. W sprawie służby zdrowia obie partie mają dokładnie przeciwne, wykluczające się zdanie. W sprawie dyscypliny budżetowej również. Łączy ich tylko chęć sprawowania władzy i niechęć do „czerwonych”. A to, na dłuższą metę, za mało. Tym bardziej że obie partie trwają w stalowym uścisku – skazane są na bój o to, kto będzie główną siłą polskiej prawicy. Uprzejmości Jeden z najbardziej przenikliwych obserwatorów polskiej sceny politycznej, Waldemar Kuczyński, prorokuje, że koalicja POPiS pewnie powstanie, ale „będzie to bardziej koalicja wzajemnej walki niż współdziałania. W tym związku Platformie przypadnie rola zderzaka, chłopca do bicia, raczej w niej spłonie, niż rozkwitnie, i wątpię, czy wytrwa do końca”. Podobnie inni komentatorzy – nie wróżą POPiS-owcom długiego współżycia. I dlatego, że partie te skazane są na rywalizację, i dlatego również, że za wiele złych słów już padło. „Donald Tusk mówi: „Nie pozwolę, zawetuję, ograniczę, przeszkodzę, nie dopuszczę”. To jest model prezydentury psuja”, to opinia Ludwika Dorna, który parę dni przed wyborami dodawał: „Tusk opiera swoją kampanię na politycznym narcyzmie”. W tym samym czasie Jarosław Kaczyński snuł inne wizje: „Podobno Platformie Obywatelskiej doradza jakaś taka diaboliczna pani de Barbaro, w której podręcznikach można przeczytać na przykład, jak z bardzo dobrego i uczciwego kandydata zrobić łotra, itd., itd. – mówił w Radiu Zet. – Przez cały czas ta socjotechnika pani de Barbaro jest stosowana i strasznie niszczy polskie życie publiczne. Platforma Obywatelska chce wygrać wybory prezydenckie i to jest zrozumiałe, ale nie powinna tego robić kosztem niszczenia polskiego życia publicznego. A robi to zaciekle”. Pułapka Kwaśniewskiego Ten termin, zdaje się, wymyślił Bronisław Komorowski z PO. On za wszystkie nieszczęścia, które spotkały ostatnio PO i PiS, wzajemne skłócenie i podstawianie nogi, obarcza kalendarz wyborczy, który wymyślił prezydent Kwaśniewski, czyli wybory prezydenckie po parlamentarnych. Jednym słowem, gdyby nie prezydent, koalicja PO i PiS kwitłaby w zgodzie i miłości. Ratlerek Zwalanie na Kwaśniewskiego nic nie dało, Bronisław Komorowski i tak znalazł się na „czarnej liście” PiS. I to z przydomkiem ratlerka. Tak nazwał go Ludwik Dorn. Po czym PiS utrąciło jego kandydaturę na stanowisko marszałka Sejmu; wspomagany przez Samoobronę i PSL przełożył posiedzenie Sejmu na środę 26 października. „Nie chcemy, żeby nam proponowano na marszałka Sejmu kogoś, kto po naszym zwycięstwie powiedział: „Biedna Polska” i nieustannie nas atakował przez te wszystkie dni – mówił o Komorowskim Jarosław Kaczyński. – Był to człowiek, który nas nieustannie atakował, i jego zaproponowanie było po prostu chwytem. Przecież Platforma Obywatelska doskonale wie, że my nie możemy się w tym wypadku zgodzić, że tak powiem, nakładać po buzi”. Hospicjum W kampanii wyborczej nie zawahano się wykorzystać ludzi umierających. I Hanna Gronkiewicz-Waltz urządziła przed hospicjum konferencję prasową, w której oskarżyła prezydenta

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 43/2005

Kategorie: Kraj