Tomasz Kowalski jako pierwszy przeszedł 5 tys. km nadmorskiego szlaku England Coast Path Idzie w rozczłapanych od wilgoci butach, na plecach niesie namiot, matę, kołdrę, tytanową kuchenkę, aparat ze stałką. Po kieszeniach poutykał paczuszki z bakaliami i snickersy. Wody napije się z kałuży, jeśli nie będzie miał innego wyjścia. Oczywiście uzdatnionej. Tomek Kowalski – pierwszy Polak, który przemierzy England Coast Path, ba! – pierwszy człowiek. Jego wynik – 128 dni na pętli o długości 5064 km – pozostanie przez jakiś czas trudnym do pobicia rekordem. Góry, morze, śmieci Na pomysł przejścia ECP wpadł w letni wieczór przy szklance whisky. Około 4,5 tys. km – początkowo planował pokonać je w pięć, sześć miesięcy. Tyle czasu dała mu Łucja, żona. Koledzy byli w szoku, ale wiedzieli, że to zrobi. Dla zaprawionego wędrowca, wielokrotnie wyróżnianego fotografa, nurka z rekordem świata nie ma w życiu żadnych skrótów. Szykował się do drogi ponad pół roku. Siedział po nocach nad mapami, wytyczał dokładną trasę. ECP to stary-nowy projekt, ścieżki niby są, ale trzeba je odnaleźć. Kupił dobry sprzęt, lekki jak piórko – przydał się zwłaszcza w Kornwalii, gdzie czekał Tomka prawdziwy rollercoaster, góra-dół, góra-dół. Bazowa waga plecaka – bez jedzenia, picia – wynosiła 4 kg. Namiot ważący 539 g, dwuosobowy, kosztował 700 dol. plus cło i transport. Śpiwór, a właściwie ultralekka kołdra, zapewniał ciepło od 3 st. C. Hiker musi się wyspać, na szlaku nie ma miejsca dla zombie. Tomek wyruszył ostatniego dnia lutego z Guildford, miasteczka położonego na południe od Londynu – żona i pies odprowadzili go na mostek. Pojechał pociągiem na północ, w okolice Newcastle. Temperatura w marcu, a czasem i w kwietniu, spadała tam poniżej zera. Pierwszy miesiąc był najtrudniejszy zdrowotnie. Organizm, choć dobrze przetrenowany kilka tygodni przed wymarszem, zaskakiwał. Stopy pokryły pęcherze, bolały kolana, do tego doszła kontuzja piszczeli. Tomek czasem popłakiwał z bólu, ale szedł. Jego przyjacielem był paracetamol, oczywiście zażywany w granicach rozsądku. Pierwsza para butów okazała się wielkim nieporozumieniem – za wąskie z przodu. Zeszły mu paznokcie i skóra ze stóp, w końcu Tomek wyciął w obuwiu dziury. Uratował go przyjaciel – dostarczył na trasę klasyczne obuwie hikerów marki Altra, z dużymi luzami z przodu, na opuchlizny. Buty starczały na ponad 1 tys. km, potem Tomek zakładał nową parę. Ostatnia, czwarta, stoi na strychu, na pamiątkę. Wyszedł na trasę w rzeczach rozmiaru XXL, wrócił w L. Waga leciała w dół, mimo że cały czas coś jadł. W nocy dopadał go tzw. głód hikera. Zjadał tabliczkę czekolady albo dwa snickersy, popijał elektrolitami i spał dalej. Z McDonalda wychodził z kanapką na drogę, zjadłszy wcześniej dwa pełne zestawy. Nie pił alkoholu, chyba że miał dzień zerowy, pełen odpoczynek. Lub kiedy na trasie odwiedzili go żona czy przyjaciel, wtedy pijał z nimi whisky. Z miesiąca na miesiąc szło się coraz lepiej. Zaczął od kilkunastu kilometrów dziennie, potem cisnął po 30-50, w porywach do 60 km. Najgorsze na trasie są aglomeracje miejskie. Zdarzyła się „aleja ćpunów” w tunelu przy Southampton, którego nie dało się obejść (każde omijanie przeszkody to zmora dodatkowych kilometrów). Smród spalin szokował przybysza z całodobowej kabiny normobarycznej, jaką staje się szlak. Masy śmieci w miastach, pod miastami. Śmieci wyrzucone przez morze. Worek szczurów, które ktoś wyłapał i porzucił. Klify rozjechane przez motory i quady. – Żal planety, lecimy po równi pochyłej – opowiada Tomek. Ale to te gorsze momenty. Potem znów morze, góry, morze, góry… i tylko on. Magiczna ścieżka Hikera nie wolno budzić, to jedna z naczelnych zasad savoir-vivre’u wędrowca. Nawet jeśli padasz ze zmęczenia i upatrzyłeś sobie świetne miejsce na nocleg, idziesz dalej, skoro ktoś je znalazł i zajął przed tobą. Czy można liczyć na podobną wrażliwość ze strony napotkanych osób? Tak. Tomek wrócił pozytywnie naładowany – ci, którzy szukają bliskości natury, to dobrzy ludzie. Były takie dni, kiedy pokonywał 40-kilometrowe odcinki w samotności. Wolał te inne, na tłumnie uczęszczanej South









