20 godzin z Grzegorzem Kołodką

20 godzin z Grzegorzem Kołodką

30 września nie odstępowałem Grzegorza Kołodki nawet na krok. Zaczęliśmy wspólny dzień ciemnym porankiem, o 5.15, kiedy wybiegł ze swego domu na 12-kilometrowy jogging. Skończyliśmy kilka minut po północy. – Żegnam, panie redaktorze, jeszcze trochę popracuję i idę spać – uścisnął mi dłoń, wyskakując ze służbowego bmw. Godzinę później, otwierając w domu pocztę, zobaczyłem e-mail: „Panie redaktorze, dziękuję za wspólnie spędzony dzień”. Z datą nadania: godz. 0.59… Przez niemal 20 godzin mogłem przyglądać się pracy człowieka, który po powrocie na stanowisko wicepremiera ministra finansów niechętnie udziela wywiadów, który doprowadza do białej gorączki prawicowe media, a któremu ufa elektorat SLD. W przerwach między kolejnymi spotkaniami mogłem go pytać w zasadzie o wszystko. 5.00 Chłodno, świt nastanie za kilkadziesiąt minut. Razem z oficerami BOR czekamy przed domem Grzegorza Kołodki w Nowej Iwicznej, małej miejscowości pod Warszawą. Punktualnie o 5 w oknie jego domu zapala się światło. Kwadrans później otwiera się furtka i wybiega Grzegorz Kołodko. Jest ciemno, drogę oświetlają rzadko rozmieszczone latarnie. Wicepremier biegnie stałą trasą, trochę asfaltem, potem polnymi drogami. Równym tempem. Razem pętla liczy 12,3 km. Po drodze, w okolicach przejazdu kolejowego, mijamy kilka

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2002, 41/2002

Kategorie: Sylwetki