Lekarz, który przywraca słuch

Lekarz, który przywraca słuch

Kajetany 25.11.2019 r. Henryk Skarzynski - lekarz otolaryngolog, audiolog i foniatra. Tworca i dyrektor - Instytut Fizjologii i Patologii Sluchu oraz Swiatowe Centrum Sluchu. fot.Krzysztof Zuczkowski

U mnie nie ma takiej sytuacji, że coś jest niemożliwe. Jest tylko pytanie, jak to zrobić Prof. Henryk Skarżyński – dyrektor Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu, Światowego Centrum Słuchu Gratuluję musicalu „Przerwana cisza”, do którego napisał pan libretto, a który dopiero co był wystawiany w Basenie Artystycznym Warszawskiej Opery Kameralnej. Kiedy narodził się w panu artysta? – Pierwszą sztukę napisałem w liceum. Przymierzaliśmy się, aby ją zagrać, ale treść była kontrowersyjna, bo dotyczyła koleżanki, która zaszła w ciążę. W IV klasie stworzyliśmy zespół, z którym mieliśmy wystąpić na studniówce, jednak skończyło się na tym, że zrobiliśmy gitary, bo na resztę zabrakło czasu. Potrafi pan zrobić gitarę? – Kupiłem po prostu schemat robienia gitary i postępując zgodnie z instrukcją, poradziłem sobie. Potem podłączyłem ją do radia Tesla, które miało również gramofon. Radio służyło za wzmacniacz i już można było na niej grać. Co było dalej? Nie chciał pan zostać muzykiem i poetą? – Niestety, przyszła proza studiów na medycynie. Bo postanowiłem zostać lekarzem. Na inne zainteresowania już nie miałem czasu. Trochę działałem w klubie Medyk, gdzie organizowaliśmy spotkania poświęcone np. Krzysztofowi Komedzie, „Muzyka pozostała”. Wtedy dowiedziałem się, że był on także otolaryngologiem. A do zainteresowań artystycznych wróciłem dopiero po latach – dzięki implantowanym pacjentom. Miała w tym ogromny udział Małgosia Strycharz-Dudziak – jedna z pierwszych pacjentek, piękna dziewczynka, która wcześniej chodziła do szkoły muzycznej i nagle ogłuchła. Po operacji odzyskała słuch i kiedy w 1994 r. organizowaliśmy drugą międzynarodową konferencję poświęconą implantom ślimakowym w leczeniu głuchoty, Małgosia ją otwierała, grając na fortepianie utwory Chopina. Niesamowite! – Tak, cała sala płakała ze wzruszenia, łącznie ze mną i ówczesnym ministrem zdrowia prof. Jackiem Żochowskim. Napisałem dla Małgosi wiersz „Zaczarowany fortepian”, który przedstawia jej losy i został wykorzystany w musicalu „Przerwana cisza”. Muszę powiedzieć, że gdy zobaczyłem to na scenie, znowu się wzruszyłem, bo stanęła mi przed oczami tamta mała Małgosia… …która dalej gra? – Tak, została laureatką międzynarodowego festiwalu muzycznego Ślimakowe Rytmy, a także festiwali muzycznych w Europie. A potem poszła na studia, została lekarzem, następnie pracownikiem naukowym. Jest doktorem nauk medycznych na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie. Ale podtrzymuje zainteresowania muzyczne, zagrała ostatnio z Januszem Olejniczakiem na cztery ręce w czwartej edycji Ślimakowych Rytmów. To festiwal dla osób, które odzyskały słuch dzięki operacji wszczepienia implantu ślimakowego. – W tych koncertach, organizowanych w Warszawie, biorą udział dzieci, młodzież i dorośli ze wszystkich kontynentów, grają na wszystkich instrumentach – muzykę ludową i klasyczną, a także śpiewają. Po pierwszym finale w 2015 r. byłem tak wzruszony, że zacząłem pisać scenariusz do filmu. Dziś jest już gotowy. O czym będzie ten film? – Będzie pokazywał działalność Światowego Centrum Słuchu w Kajetanach, moje operacje w różnych miejscach na świecie, pracę kolegów naukowców z innych krajów oraz życie i kariery zawodowe i artystyczne moich pacjentów. Chodziło mi o pokazanie, że problem głuchoty występuje pod każdą szerokością geograficzną. Fabuła opiera się na prawdziwych życiorysach. Dopiero widzieliśmy musical, a pan ma już w zanadrzu film? – Ten scenariusz napisałem wcześniej, ale jeden z autorytetów w dziedzinie kultury zapytał, czy widziałbym możliwość pokazania osiągnięć naszego instytutu w związku ze 100-leciem niepodległości Polski. Opowiedziałem wtedy o filmie. A on na to, że „tego się szybko nie da zrobić”. Wtedy pomyślałem, że można zrobić musical, bo już napisałem do niego wiersze. Wystarczy skomponować muzykę. Wiersze? – Piszę je od lat. Dla pacjentów i nie tylko. Natomiast muzycznie z pomocą przyszedł mi prof. Krzesimir Dębski, z którym wcześniej współpracowałem przy Ślimakowych Rytmach. Ale miałem kłopot ze znalezieniem reżysera, ponieważ postawiłem warunek, że w spektaklu będą grali moi pacjenci. Mówiono mi, że pacjenta można zagrać i lepiej to zrobią profesjonalni aktorzy. W końcu porozumiałem się z Michałem Znanieckim, który zgodził się na takie warunki, ale po otwartych castingach, z równymi prawami dla wszystkich. Wtedy już rozmawialiśmy na terenie Warszawskiej Opery Kameralnej, której dyrekcja zaufała nam, że to będzie światowy przebój – i jest. Dlaczego panu tak bardzo na tym zależało? – Bo takie osoby wniosły ducha autentyczności do musicalu. Poza tym mogły rozwinąć się artystycznie i być przykładem dla innych pacjentów, którzy – zwłaszcza

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 52/2019

Kategorie: Sylwetki