Archiwum

Powrót na stronę główną

Książki historyczne

Największa bitwa Napisaną przez znanego dziennikarza książkę o bitwie o Moskwę wyróżnia to, że nie skupia się on na militarnych aspektach tego starcia, w którym walczyło po obu stronach ok. 7 mln żołnierzy, z czego 2,5 mln zginęło, trafiło do niewoli lub

Przebłyski

Zaremba jak brzytwa

Springerowski „Dziennik”, dołująca gazetka, którą co miesiąc porzucają kolejni czytelnicy i której niemiecki właściciel coraz bardziej niechętnie łapie się za portfel, by jakoś podtrzymać przy życiu ten tabloid, podniósł cenę. I pogonił do roboty. Wszystkich! Także Piotra Zarembę. Niemcy szansę dla „Dziennika” widzą w przekształceniu go w gazetę ostrą jak brzytwa. I nieważne, jaką krzywdę może ona wyrządzić, gdy znajdzie się w rękach nieudacznika. To nie jest problem Niemców. Mają przecież nie tylko Zarembę. I wspólne poczucie humoru. Tak jak Zaremba lubią sobie pożartować z nazwisk. Choćby z nazwiska prof. Widackiego. Ojcem tego żartu jest Bronisław Wildstein, klasyk prawicowej kindersztuby i elegancji.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Złóżmy ofiarę z Orlenu

Wielka desperacja panuje w USA z powodu niesłychanego wzrostu cen paliw. Bezradny prezydent Bush współczuje nieszczęsnym rodakom i apeluje tylko, by jeździli wyłącznie wtedy, gdy muszą. Zrozpaczeni Amerykanie, nie wiedząc, co począć, gromadzą się wokół stacji benzynowych i wszczynają modły, a ruch religijny „Modlitwa przy dystrybutorze” zyskuje popularność we wszystkich stanach. Rozpacz Amerykanów jest zrozumiała, bo litr benzyny osiągnął już u nich cenę – uwaga! – aż 2,30 zł za litr. Pytanie, co mogą zrobić Polacy, którzy za litr benzyny płacą 4,60 zł? Chyba tylko rozpocząć tańce wojenne, a potem złożyć zarząd Orlenu w rytualnej ofierze dla przebłagania bóstw.  

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Zbiorowy rechot PiS

Historia jest nauczycielką życia. Niestety, nie dla wszystkich. Z pewnością nie dla aparatczyków Prawa i Sprawiedliwości, którzy zaśmiewają się z nazwy peruwiańskiego odznaczenia państwowego, które otrzymał premier Tusk. Ten zbiorowy rechot przypomina smutną dla nas prawdę, że w czasie gdy na terenie dzisiejszego Peru kwitła bardzo rozwinięta cywilizacja, nasi protoplaści znad Wisły chodzili jeszcze po drzewach. Gdy rży kolejny polityk PiS, nietrudno o skojarzenie, że od tysięcy lat niewiele się u nas zmieniło. A nawet jest jeszcze gorzej. Bo ludzie z jaskini trafili do Sejmu.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Czy ci, którzy nie zawiadamiają o przypadkach przemocy domowej, powinni być karani?

PRO Arkadiusz Mularczyk, poseł PiS, prawnik Myślę że tak, choć obecne regulacje prawne dają podstawę do ukarania. Istnieje obowiązek powiadamiania organów ścigania o czynach, które można zakwalifikować jako przestępstwo. Można jednak się zastanawiać, czy nie dokonać jeszcze precyzyjniejszych regulacji prawnych, bo często spotykamy się z sytuacjami patologicznymi, które nierzadko kończą się nawet utratą życia dziecka, i czujemy wtedy, że nie wszyscy stanęliśmy na wysokości zadania. KONTRA Katarzyna Piekarska, przewodnicząca SLD na Mazowszu Nie tędy droga do uwrażliwienia ludzi. Nie należy karać, tym bardziej że sąsiedzi często nie zawiadamiają policji ze strachu, gdyż nie wiedzą, że ich dane można zastrzec i mogą pozostać na zawsze tajemnicą. Boją się, że wyjdzie na jaw, kto doniósł na sprawcę. Trudno byłoby zresztą udowodnić winę tego, kto wiedział, ale nie zawiadomił. Zamiast kary warto wprowadzić obligatoryjne zastrzeżenie danych do wiadomości policji.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Sofia – europejska stolica korupcji

Bułgaria musi się pożegnać z pieniędzmi z Unii Europejskiej, dopóki nie udowodni, że nie są już rozkradane Tu, w Sofii, banalnie zabrzmiałoby polskie porzekadło, że pierwszy milion trzeba ukraść. „Podstawową masę kapitału uzyskanego i zainwestowanego w Bułgarii w prywatny biznes w ciągu ostatnich 15 lat uzyskano na drodze przestępstwa”, powiedział 8 maja na konferencji międzynarodowej w Sofii nowy szef krajowej służby śledczej, Bojko Najdenow. Było to kilka dni po nagłych i rozległych zmianach w rządzie bułgarskim. Środki pochodzące z działalności przestępczej, m.in. z haraczy ściąganych przez grupy przestępczości zorganizowanej i z przemytu narkotyków – oświadczył Najdenow – przechodzą przez zagraniczne banki i wracają do Bułgarii jako inwestycje. Według ujawnionego 15 maja raportu bułgarskiej Agencji Inspekcji Finansowej, te kapitały pochodzące z przestępstwa służą pomnażaniu bogactwa gangów poprzez przekupywanie urzędników państwowych. Co drugi przetarg na wykonanie inwestycji publicznych był bowiem kupiony za łapówki. Tylko w 2007 r. naraziło to skarb państwa na stratę, lekko licząc, 300 mln euro, a być może kilkakrotnie większą. Tak było prawdopodobnie z rozpoczętą budową obwodnicy sofijskiej, wstrzymaną po tym, jak eksperci Unii Europejskiej zaczęli badać sposób wykorzystania funduszy unijnych przez Bułgarię. Lawina fatalnych wpadek Do pierwszej głośnej wpadki, po której lawinowo zaczęły następować

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Nauka

Samobójca Juliusz Cezar?

Wspaniałe popiersie wydobyte z dna Rodanu pokazuje zmęczonego, łysiejącego dyktatora Francuscy archeolodzy penetrujący dno Rodanu dokonali pod Arles fascynującego odkrycia. Odnaleźli znakomicie zachowane popiersie Juliusza Cezara. Minister kultury Christine Albanel oznajmiła triumfalnie: „To najstarszy znany obecnie wizerunek Cezara”. Prawdopodobnie starszy nawet od sławnej głowy Cezara z Tusculum, wyrzeźbionej prawdopodobnie w 44 r. p.n.e., w roku śmierci zdobywcy Galii. Niemieccy archeolodzy są bardziej sceptyczni co do datacji, zgadzają się jednak, że odkrycie zasługuje na europejską dyskusję. Stojący na czele zespołu archeologów Michel L’Hour podkreślił, że artysta prawdopodobnie widział żywego Cezara. Popiersie zostało sporządzone w realistycznym stylu Republiki Rzymskiej. Rzeźby greckie zazwyczaj przedstawiały boskich młodych bohaterów. Także artyści cesarstwa rzymskiego idealizowali rysy portretowanych postaci. Dlatego wizerunki Cezara z czasów cesarstwa ukazują wodza i dyktatora w pełni sił, z bujnymi włosami. Ale portrety republikańskie przedstawiają bardzo realistycznie oblicza senatorów i konsulów. „Cezar z Rodanu” jest starzejącym się, zmęczonym mężczyzną. Sieć głębokich zmarszczek pokrywa twarz zwycięzcy w niezliczonych bitwach. Trudy wieloletnich wojen, długich marszów, nieustannego napięcia pozostawiły na obliczu „boskiego Juliusza” wyraźne ślady. Kochanek królowej Kleopatry łysieje. Wizerunek zgodny

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

O krok od przepaści

Najszybciej w Polsce zużywają się szyldy. Także partyjne. Powstają ciągle nowe byty. Tyle że ze starymi, odzianymi w nowe szaty politykami. Niech za przykład posłużą dzisiejsi partyjni giganci, Platforma Obywatelska i Prawo i Sprawiedliwość, kierowane przez polityków, którzy od lat wyjadali chleb z różnych pieców. Odmiennie potoczyły się losy Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który po głębokim kryzysie przywództwa i kompromitacji wielu liderów trzy lata temu postawił na całkowite odmłodzenie. Na czele SLD stanął bardzo młody polityk, któremu do współpracy dołożono równie młodego i ambitnego. A by głównemu nie było za lekko, często podkreślano, że SLD ma dwóch równorzędnych młodych i zdolnych liderów. Świat polityki rządzi się takimi prawami jak każda wielka korporacja. Nie zna więc dwuwładzy jako skutecznego sposobu na sprawne kierowanie partią. Musiało więc iskrzyć i iskrzyło. Tym bardziej że dbali o to starzy wyjadacze, którzy znowu mieli okazję toczyć swoje niegdysiejsze bitwy. Mistrzowie napuszczania jednych na drugich mieli swoje pięć minut. Od starszych ciągle słyszę, że w Polsce prawdziwej lewicy już nie ma. A od młodych, że takiej lewicy jeszcze nie ma. Od działaczy coraz liczniejszych i coraz mniejszych partii lewicowych słyszę, że przyczyną wszelkiego zła na lewicy jest SLD i że z każdym jest im po drodze, ale nie z Sojuszem. A od działaczy SLD, że są już

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Sala wstydu

Umieszczenie w Hall of Shame dla nikogo nie jest obojętne, choć każdy tam wprowadzany udaje, że go to nie obchodzi… Z Iwoną Zielińską, specjalistą ds. Europy i Azji Centralnej Human Rights Watch w Nowym Jorku rozmawia Waldemar Piasecki Korespondencja z Nowego Jorku – Cała Polska mówi o „wyróżnieniu” prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego umieszczeniem w Hall of Shame. Czy nie wstydzi się pani, jako Polka, że pani organizacja tak „wyróżnia” polskiego prezydenta? – Istotnie, czuję wstyd. Jednak nie jest to wstyd za Human Rights Watch… – Jaka jest ideologia tego „wyróżnienia”? – Hall of Shame, co można tłumaczyć jako Sala Wstydu, to opozycja do Hall of Fame, czyli Sali Chwały. Mieści się w kategorii tzw. antynagród nadawanych w celu zwrócenia publicznej uwagi na negatywne poczynania w jakimś obszarze społecznym. W tym wypadku – praw człowieka. Jest przyznawana przez Human Rights Watch każdego roku, aby upamiętnić Międzynarodowy Dzień Przeciwko Homofobii (IDAHO) przypadający 17 maja. Tego dnia w 1990 r. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wykreśliła homoseksualizm z Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych. Od 2005 r. dzień ten obchodzi ponad 50 organizacji broniących praw mniejszości seksualnych z całego świata.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Trzy razy Paryż

Prawica kradnie polską historię, polski patriotyzm… kradnie także polski Marzec. Ośmiesza paryski Maj i kpi z niego My, Polacy, my, polska lewica, mamy wobec Paryża trochę nieczyste sumienie… Nie przez rok 1968. Chodzi mi raczej o okrzyk Brunona Jasieńskiego „Palę Paryż!”. Z tą świadomością zatytułowałem swoje wystąpienie* trzy razy Paryż. Paryż po raz pierwszy Najważniejsze jest to, że Paryż roku 1968, Paryż w maju 1968 roku to: NASZ PARYŻ!!! Paryż tu zgromadzonych… Paryż niezadowolonych, krytycznych, kontrkulturowych i alterglobalistycznych, wszystkich tych, którzy czują się spadkobiercami paryskiej rewolty i jej historycznego horyzontu. Nie dajmy sobie tego Paryża odebrać! Ze zdumieniem obserwuję w polskiej przestrzeni społecznej zawłaszczanie tradycji 1968 r. przez polską prawicę, przez prawicę skrajną, nawet tę rydzykowatego chowu, przez prawicę liberalną i przez prawicę, która nawet nie wie, że jest prawicą, zdaje się bowiem jej, że jest do pogodzenia z lewicowością reaktywacja dzikiego kapitalizmu, odbieranie podstawowych zdobyczy socjalnych i politycznych pracowników najemnych i czynne popieranie wojującego militaryzmu prezydenta Stanów Zjednoczonych. W najśmielszych interpretacjach rok 1968 to rok kolejnego powstania narodowowyzwoleńczego, antykomunistycznego i antylewicowego. Stanowić ma on jeszcze jeden powód do marginalizacji a nawet kryminalizacji lewicy w Polsce. Interpretacja Marca 1968 r.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.