Archiwum

Powrót na stronę główną
Felietony Wojciech Kuczok

Nic, tak wiele

Kto szuka, ten nie znajdzie. To jest żelazna zasada na najbardziej pożądanych rynkach: płci i pracy. Przed 20 laty, u szczytu sławy, Jerzy Pilch wystąpił we „Wtorku” Witolda Adamka, w roli właściciela fabryki krasnali ogrodowych, ale tak naprawdę grał samego siebie, czyli 50-latka o niespożytym libido, cieszącego się zadziwiającym powodzeniem u młodych dziewcząt. Paweł Kukiz zadaje mu w filmie pytanie: „Jurek, jak ty to robisz?”, a Pilch udziela legendarnej odpowiedzi: „Nic nie robię. Ignoruję, nie zwracam uwagi, nie odbieram telefonów, nie odpowiadam na listy, nie chodzę na randki. W ogóle nic nie robię w życiu. Nie prowadzę samochodu, nie znam się na komputerze. Może przez to się znam trochę na kobietach. A poza tym, no wiesz: czasy są takie, że wystarczy nie być impotentem, a już się jest w czołówce. Europejskiej”. Skądinąd napisy czołowe tego filmu to dziś jedno wielkie epitafium – Jerzy umarł bardzo schorowany, ale na swoich zasadach: pod czułym okiem młodej i pięknej żony, reżyser Adamek też się zabrał z tego świata wkrótce po siedemdziesiątce, raper „Bolec” śmiertelnie się zaplątał w bardzo złe towarzystwo jeszcze przed czterdziestką, a Kukiz od dawna jest trupem, tyle że politycznym. Wracając jednak do skutecznej strategii „aktywnej bierności” (jeśli dawno uznano istnienie tzw. pasywnej agresji,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kronika Dobrej Zmiany

Rau gra z Iranem

Wszystkim się wydawało, że sprawa przyschnie, że przysypią ją kolejne wydarzenia. A tu nic z tych rzeczy. 10 lutego uroczyście obchodzono 44. rocznicę rewolucji irańskiej. Obchody zostały zbojkotowane przez ambasadorów państw Unii Europejskiej oraz Wielkiej Brytanii. I nie tylko przez nich. Nie był to jednakże bojkot całkowity, wyłamało się z niego dwóch ambasadorów – Węgier i Polski, którzy wzięli udział w ceremonii i wysłuchali wystąpienia prezydenta Ebrahima Raisiego, jakby wszystko było OK. I teraz pół MSZ zastanawia się, jakaż to gra za tym stoi. Teorii jest już wiele, nie muszą one się wykluczać, więc warto je przytoczyć. Pierwsza to teoria złego ambasadora. Faktycznie, ambasador RP w Teheranie Maciej Fałkowski, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, gwiazdą dyplomacji nie jest, w MSZ nie zajmował dotąd jakichś szczególnych stanowisk. Dla jakiejś gierki lub przez nieuwagę mógł zatem wziąć udział w ceremonii. Ale to jest nieprawdopodobne, takie kwestie konsultuje się z centralą. W związku z tym pojawiła się druga teoria – ważnego interesu. Że było coś istotnego, na czym Polsce tak zależało, że gotowa była zapłacić za to twarzą ambasadora (który i tak powinien w tym roku zjechać do Warszawy). Tu nasuwa się jeden przypadek – Teheran trzymał w więzieniu prof. Walczaka, mikrobiologa, który pojechał do Iranu w 2021 r.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Nasze życie z owadami

Nigdy nie wiadomo, która była pierwsza. A może od razu było ich dwieście? I po prostu wysypały się wszystkie naraz – jak wąglik – z jakiegoś wrogiego listu? Czasem, rano, wydaje mi się, że są halucynacją, jak małe, czarne kijanki, które w pewnym wieku mogą się pojawić w polu widzenia. Albo nieprzyjemne błyski – przejaw drobnej awarii w obwodzie. A jednak – muszki istnieją. Mimo że wydają się nie mieć ani kształtu, ani ciężaru i bardziej są zbiorem kropek albo czymś, co się prószy, czyli bardziej ruchem niż rojem. Lubię moment, kiedy się stuknie w umywalkę i ulatują na cztery strony świata, ale jakby w zwolnionym tempie. Dlatego trudno potraktować poważnie zagrożenie, które podobno niosą. Wydają się raczej rozrywką, czymś zabawnym, jak lwia paszcza albo mrówkojad. I chyba są niepoliczalne. To dla nas, ludzi, kłopotliwe, ponieważ boimy się tego, co niepoliczalne, co zatraca swój kształt. Wykorzystuje to kino gatunkowe, antagonizując nasz gatunek z ptakami, rojami pszczół, szarańczą, a także skazując nas na śmierć z powodu bezkształtnych mazi, jogurtów, śluzu i jadu. Podświadomie unikamy chaotycznego ruchu owadów, ich motorycznej nierównowagi. Tę choreografię wykorzystują horrory. W taki sposób poruszają się zombie na filmach,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

A co ja mogę zrobić na przyjazd prezydenta Bidena?

W pięknych, potwornych, cudnych, przerażających latach 90. zakochaliśmy się w kapitalizmie. Lud nasz środkowoeuropejski, poradziecki ujrzał Zachód jako skrzynię z bogactwami i uznał, że teraz będzie czas gromadzenia i nabywania. Był jak dzieci słuchające baśni i wierzące bez żadnych wątpliwości w kieszenie bez dna z talarami, niewyczerpywalne sakiewki, krzewy ze złotymi monetami. Tylko przez chwilę trzeba będzie zacisnąć pasa i ciężko się natrudzić. A tymczasem działo się to, co zawsze – zmieniał się hegemon, zmieniała się stolica, której płacisz lenno, zmieniał się język dominacji, nazwiska nowych królów, carów, prezydentów wyparły poprzednie z pierwszych stron gazet (bo gazety jeszcze były ważne). Zwalił się mur berliński, bo takie mury zawsze w końcu się walą. Do czeskiej Pragi przyjechali Stonesi. Stare sojusze wojskowe rozsnuły się w niebycie, Układ Warszawski interesował już tylko historyków, którzy jeszcze się nie pojawili. Ale było NATO. No i USA, nasza nowa ziemia obiecana, wyśniona kraina wolności, dolarami płynąca, piękna i nieskalana. Polacy pokochali USA na zabój, bezprzytomnie. Jak pierwszą szkolną miłością. I z tych oparów nie mogą się otrząsnąć do dzisiaj. Do Czech, gdzie prezydentował niedawny więzień polityczny, dramaturg i pisarz Václav Havel, zamierzał się wybrać

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jan Widacki

Logika czasu rewolucji

Od chwili, gdy Joanna Szczepkowska ogłosiła koniec komunizmu w Polsce (4 czerwca 1989 r.), jak łatwo policzyć, upłynęły niemal 34 lata. Kilkanaście lat więcej, niż trwała cała II Rzeczpospolita. Mogłoby się wydawać, że to dość czasu na dokonanie rozliczeń z okresem PRL. Do niedawna zabójstwo przedawniało się po 30 latach i po ich upływie już nie można było go ścigać. Ale mądre umysły prawnicze, wprzęgnięte w służbę rewolucji, wymyśliły koncepcję „zbrodni komunistycznej”. A ta się nie przedawnia. Nigdy! Ale to dopiero początek problemu. Bo „zbrodnią komunistyczną” może być każde przestępstwo, nawet najdrobniejsze, jeśli tylko zostało popełnione przez „funkcjonariusza komunistycznego państwa”. Definicja tego ostatniego też jest nieostra, a więc kategoria „funkcjonariuszy komunistycznego państwa”, ergo sługusów reżimu, stała się nadzwyczaj pojemna. W ostatnich latach prokuratura IPN postanowiła ścigać sędziów i prokuratorów, którzy wykonywali zawód w stanie wojennym. Niekoniecznie musieli być nadgorliwi, okrutni, zawzięci. Wystarczy, że byli i stosowali prawo stanu wojennego. Tak jakby mieli wybór i mogli go nie stosować. A wielu z nich robiło wszystko, by oskarżonych uniewinnić albo skierować sprawę z trybu doraźnego na zwykły, w którym kary były łagodniejsze, areszty nie były obligatoryjne, no i były dwie instancje, a nie – jak w trybie doraźnym – jedna. W środowisku wiadomo było,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Stanisław Filipowicz

Trzymając diabła za ogon

Czy można żyć, trzymając diabła za ogon? Miłośnicy i znawcy horrorów odpowiedzą: bądźcie ostrożni, można srogo się zawieść i stoczyć w otchłanie, z których nie ma już powrotu. Są jednak i tacy, którzy udzielą odpowiedzi twierdzącej czy zgoła przekonywać będą, że istnieją korytarze, w których nieustannie snują się pokusy. Są to znawcy realiów polityki. Zaznaczmy też: ten pogląd wcale nie musi wynikać z odkrywczej brawury – wystarczy przypomnieć sobie ewangeliczną scenę kuszenia i słowa Kusiciela, zapewniającego, że władza nad ziemskimi królestwami właśnie jemu została „dana i przekazana”. Czy ludzie władzy – politycy – zdają sobie sprawę z rozmiarów daniny, którą składać muszą na ołtarzu własnych ambicji? Diaboliczny aspekt polityki jest zagadnieniem przeświecającym nieustannie przez tkankę naszych najrozmaitszych interpretacji dotyczących władzy, historii, polityki. Rzecz ciekawa, narodziny kultury wolności w dużej mierze wiązały się z podejrzliwością wymierzoną w triumfalne pasaże ludzkiej pychy, mającej źródła w ambicjach związanych z władzą. U zarania amerykańskiego eksperymentu, który ostatecznie doprowadził do narodzin demokracji – w okresie, gdy na mapie Ameryki wciąż jeszcze widniały brytyjskie kolonie – obecność diabła w świecie polityki traktowano z najgłębszą i pełną obaw powagą. Całe dynastie bostońskich kaznodziejów drążyły tę kwestię – nieustępliwi sygnaliści, jak

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Jerzy Domański

Kolejne czerwone linie

Ile są warte prognozy rozmaitych mądrali i ekspertów, można zobaczyć, sięgając do tego, co kto mówił i pisał na przełomie 2021 i 2022 r. Nie znajdziemy tam niczego, co w miarę trafnie opisałoby położenie, w jakim od roku znajduje się świat. My również wojny z 24 lutego nie przewidzieliśmy. Jesteśmy więc wśród tych, którzy nie mieli wówczas wystarczającej wiedzy. Ani wyobraźni. Drugi raz takiego błędu nie chcemy popełnić. Dostaliśmy lekcję pokory i na pytanie, jak długo może trwać wojna na Ukrainie i czym się skończy, odpowiedź może być tylko jedna. Nie wiemy. W Europie, w Polsce zresztą też, długo żyliśmy w przekonaniu, że nasz świat opiera się na tak trwałych fundamentach, że poradzimy sobie z każdym kryzysem. Po roku wojny niewiele zostało z tego dobrego samopoczucia bogatej Europy. Choć im dalej na zachód od Bugu, tym mniejsza jest trauma mieszkańców z powodu wojny na Ukrainie. A jak na wojnę reaguje świat? Mówi o tym w bieżącym numerze prof. Góralczyk. Świat tak się przejmuje tą wojną jak Europa wojną w Jemenie, Syrii, Libii i wielu innych egzotycznych dla nas miejscach. Chociaż tam także jest okropnie i ginie bardzo wielu ludzi. I o życie tych ludzi, niezależnie od miejsca zamieszkania czy koloru skóry, powinno nam chodzić. O naszych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Wina białego człowieka

Każdy turysta mówi, że chciałby w RPA zamieszkać. Ja marzę, żeby stąd wyjechać. Dokąd? Gdzieś, gdzie chociaż prąd miałabym bez przerw Korespondencja z Republiki Południowej Afryki Przejazd bulwarem Nelsona Mandeli nie jest ani specjalnie skomplikowany, ani przesadnie atrakcyjny. Nie da się go jednak za bardzo ominąć, gdy wjeżdża się do centrum Kapsztadu. To część wielkiej, kilkupasmowej obwodnicy, na której – jak na taką metropolię – w wieczornych godzinach o tej porze roku ruch jest raczej skromny. Trwa południowoafrykańskie lato, a dokładniej – jego turystyczny szczyt, przypadający zaraz po świętach Bożego Narodzenia. Te zaś, nawet zredukowane do popkulturowego ornamentu, są w RPA mało widoczne. Sporadycznie gdzieś w hotelowym lobby stoi jeszcze choinka, taksówkarz na pożegnanie rzuci: „Niech Bóg nad Tobą czuwa w te święta”. Przy temperaturze plus dwudziestu kilku stopni i wietrze kradnącym czapki łatwo zapomnieć, że Europa w tej chwili przebija się przez zero na termometrze. Kto przybywa tu pierwszy raz, może myśleć, że ulica nosząca imię noblisty, ojca współczesnego wielorasowego społeczeństwa RPA powinna się znajdować w centrum miasta. Tymczasem prowadzi mnie ona monotonnym szlakiem z lotniska do hotelu. Jak później się przekonam, to w tym kraju podstawowa zasada symboliki przestrzennej. Zjeżdżając sporą

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Zabójstwo, które nie odmieniło Słowacji

Po pięciu latach zleceniodawcy zabójstwa dziennikarza śledczego Jána Kuciaka i jego narzeczonej, archeolożki Martiny Kušnírovej, nadal nie zostali skazani Martinę Kušnírovą pochowano 2 marca 2018 r. w niewielkiej wsi Gregorovce pod Preszowem. 27-letnią archeolożkę ubrano w białą suknię (za dwa miesiące, 5 maja, poszłaby w niej do ślubu) i włożono do białej trumny. W kościele żałobnicy usłyszeli piosenkę Jaromira Nohavicy „Sarajewo”, przy której młoda para planowała zatańczyć swój pierwszy taniec. Ostrawski bard, popularny także w Polsce i na Słowacji, śpiewa: „Jeszcze płonie ogień i szumi drzewo / a przed nami noc i sen / za najbliższym wzgórzem jest Sarajewo / tam jutro miła pobierzemy się” (tłumaczenie Renaty Putzlacher). Dzień później trumnę z ciałem Jána Kuciaka złożono do grobu 250 km dalej, we wsi Štiavnik obok Żyliny. Stosunkowo blisko polskiej granicy. Na początku uroczystości pogrzebowych odczytano wiersz miłosny, który Kuciak napisał dla Kušnírovej. Mieli być pochowani we wspólnym grobie, ale ostatecznie nie zgodzili się na to najbliżsi. Rok później na cmentarzu stał już charakterystyczny grobowiec, na którym leży kałamarz i stalówka, symbol profesji młodego dziennikarza. W dolnym prawym rogu nagrobka znajduje się ich wspólne zdjęcie z napisem: #AllForJan. Hasłem,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat Wywiady

Rok wojny: jak zmienił się świat?

Tworzy się nowy układ sił. Rodzi się świat wielobiegunowy Prof. Bogdan Góralczyk – profesor zwyczajny w Centrum Europejskim UW, politolog, sinolog, dyplomata i publicysta, znawca spraw międzynarodowych. Ostatnio wydał Chiński Tryptyk, czyli trzy tomy o chińskiej transformacji: „Chiński Feniks” (2022, wznowienie z 2010), „Nowy Długi Marsz” (2021, rozszerzone wydanie 2022) oraz „Wielki renesans” (2018). Rozmawialiśmy rok temu, jeszcze przed wybuchem wojny. I gdy pytałem, o co walczy Putin, odpowiedział pan, że o Rosję. – Tak jest, podtrzymuję te słowa. On walczy o wielką Rosję, o scalenie wszystkich ziem ruskich. Z Białorusią poniekąd się udało, a z Ukrainą – nie. Tu popełnił największy błąd życia. Przeszacował swoje siły, zwłaszcza jakość armii. Nie wygonił i nie zabił, mówiąc brutalnie wojskowym i wojennym językiem, Zełenskiego. A przede wszystkim, i to jest dla niego najstraszniejsze, zjednoczył Zachód, i to pod przywództwem Stanów Zjednoczonych Ameryki. To właśnie zdarzyło się przez ten rok. A Rosja i Chiny grają na rozdźwięki istniejące w świecie transatlantyckim. Tylko że wielkich rozdźwięków tam nie ma. A dowodem tego są chociażby zagraniczne wizyty Zełenskiego. Udane? – Jego pierwsza zagraniczna wizyta miała miejsce w Stanach Zjednoczonych. Była starannie przemyślana, doszło do niej, zanim republikanie objęli kontrolę nad Izbą

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.