Rok wojny: jak zmienił się świat?

Rok wojny: jak zmienił się świat?

Tworzy się nowy układ sił. Rodzi się świat wielobiegunowy


Prof. Bogdan Góralczyk – profesor zwyczajny w Centrum Europejskim UW, politolog, sinolog, dyplomata i publicysta, znawca spraw międzynarodowych. Ostatnio wydał Chiński Tryptyk, czyli trzy tomy o chińskiej transformacji: „Chiński Feniks” (2022, wznowienie z 2010), „Nowy Długi Marsz” (2021, rozszerzone wydanie 2022) oraz „Wielki renesans” (2018).


Rozmawialiśmy rok temu, jeszcze przed wybuchem wojny. I gdy pytałem, o co walczy Putin, odpowiedział pan, że o Rosję.
– Tak jest, podtrzymuję te słowa. On walczy o wielką Rosję, o scalenie wszystkich ziem ruskich. Z Białorusią poniekąd się udało, a z Ukrainą – nie. Tu popełnił największy błąd życia. Przeszacował swoje siły, zwłaszcza jakość armii. Nie wygonił i nie zabił, mówiąc brutalnie wojskowym i wojennym językiem, Zełenskiego. A przede wszystkim, i to jest dla niego najstraszniejsze, zjednoczył Zachód, i to pod przywództwem Stanów Zjednoczonych Ameryki. To właśnie zdarzyło się przez ten rok. A Rosja i Chiny grają na rozdźwięki istniejące w świecie transatlantyckim. Tylko że wielkich rozdźwięków tam nie ma. A dowodem tego są chociażby zagraniczne wizyty Zełenskiego.

Udane?
– Jego pierwsza zagraniczna wizyta miała miejsce w Stanach Zjednoczonych. Była starannie przemyślana, doszło do niej, zanim republikanie objęli kontrolę nad Izbą Reprezentantów. Druga wizyta to Europa Zachodnia. Zaczął ją od Wielkiej Brytanii, czyli drugiego po Stanach Zjednoczonych dostarczyciela sprzętu i broni dla Ukrainy. Premier Sunak wyszedł na lotnisko przywitać i wyściskać przylatującego samolotem wojskowym Zełenskiego, a potem poszli do centrum szkolenia pilotów ukraińskich na terenie Wielkiej Brytanii. A jeżeli szkoli się pilotów, to możemy się spodziewać, że kolejnym krokiem będzie przekazanie Ukrainie samolotów.

Z Wielkiej Brytanii Zełenski poleciał do Paryża, rozmawiał z prezydentem Macronem i kanclerzem Scholzem, dzień później miał bardzo emocjonalne, poruszające spotkanie i przemówienie w Parlamencie Europejskim. Widzieliśmy zdjęcia ze spotkań, reakcje przywódców państw. Cały Zachód jest po stronie ukraińskiej.

Do pokoju daleko

A na wschodzie, na Ukrainie, spodziewamy się nowej rosyjskiej ofensywy.
– Może ona wiązać się z próbą zajęcia Donbasu, może Kijowa, tego jeszcze nie wiemy. Ale widzimy, że Rosjanie idą na wyniszczenie i zniszczenie Ukrainy, czego symbolem są ataki rakietowe na cywilne osiedla mieszkaniowe w Buczy, Iziumie, Mariupolu i wielu innych miejscach. Równolegle rośnie obawa przed eskalacją konfliktu. Idziemy krok za krokiem. Jest już zgoda NATO na wysłanie Ukrainie czołgów, teraz mówi się o samolotach i rakietach dalekiego zasięgu. Niepokojące jest, że Rosja może w końcu sięgnąć, co współpracownicy Putina zapowiadali, po taktyczną broń jądrową.

A sięgnie?
– Jest na pewien czas zabezpieczenie. W listopadzie ub.r. do Pekinu udał się kanclerz Olaf Scholz i po rozmowach z Xi Jinpingiem obaj przywódcy we wspólnym komunikacie zaapelowali do Rosji, a wręcz jej zagrozili, by nie ważyła się używać broni niekonwencjonalnej. Później, co ważniejsze, niemal ten sam komunikat poszedł w świat po pierwszym bezpośrednim spotkaniu Xi Jinpinga z Joem Bidenem. Trzeci element jest jednak niepokojący, bo po roku wojny nie widać porozumienia pokojowego. Apele, by usiąść do stołu rokowań, są bezskuteczne.

Dlaczego?
– Ukraińcy mają wolę walki, a siadając do stołu, musieliby oddać 18% swojego terytorium, włączając w to Krym. Teraz więc na zatrzymanie działań zbrojnych nie są gotowi. Ale na to nie są też gotowi Rosjanie. Czyli zapowiada się długotrwały bój. A jak pokazuje historia, przywódca może wojnę zacząć, ale później to ona często prowadzi jego. Wydarzenia są od niego niezależne i to on musi się do nich dostosowywać. Dlatego niestety nie możemy po roku tej wojny powiedzieć czegoś definitywnego, rozstrzygającego, bo wszystko jest w toku i wszystko raczej eskaluje, a nie deeskaluje.

A jakich wariantów rozwoju sytuacji możemy się spodziewać? Czy jest np. możliwe zwycięstwo Rosji? Sukces zapowiadanej ofensywy?
– Nie przewiduję, że Rosja wygra. Z jednego podstawowego powodu – to jest wojna źle motywowanej, źle przeszkolonej i źle wyposażonej armii z narodem. Na dodatek z narodem, który w trakcie tej wojny, tylko ujmując ją od roku 2014, a nie 2022, sam się zdefiniował. Nawet rosyjskojęzyczni Ukraińcy z Mariupola, Charkowa, Donbasu będą przez pokolenia nienawidzić Rosjan, że zabili im ojców, braci, zgwałcili żony, wywieźli dzieci. Z narodem nikt nie wygrał. Amerykanie musieli się wycofać i z Wietnamu, i z Afganistanu.

Rosja nie wygra, ale i nie przegra

Gdy wybuchła wojna, jeden z polskich dyplomatów mówił mi, że Moskwa dopuszcza wyłącznie dwa scenariusze. Pierwszy to podporządkowanie Ukrainy. Drugi – jej zniszczenie; niech część ucieknie za granicę, a ci, co zostaną, będą musieli się podporządkować.
– Rozwój sytuacji potwierdza te scenariusze. Putin ewidentnie proponował sąsiadom Ukrainy jej rozbiór. Widzimy też, że chciałby złamać Ukraińców. Ale to się nie uda, Putin nie wygra z narodem tak bitnym i tak przekonanym do swoich racji, nawet jeżeli będzie mu niszczył kraj. Putin pół roku przed wojną, w lecie 2021 r., opublikował swój manifest i dosłownie przedstawił w nim swoje cele. Żeby znów była Wielka Ruś, żeby ziemie ruskie zjednoczyć, podporządkować Kremlowi. Ale popełnił jeden kardynalny błąd – źle policzył swoje siły i tym bardziej źle stawiał na słabość Zachodu. Nie sądzę więc, by Rosja mogła tę wojnę wygrać. Ale także stawiam tezę, że Rosja nie może jej przegrać. Że nie zniknie.

Trzeba będzie uwzględniać ją w politycznych rachubach.
– Rosja ładunków jądrowych się nie zrzeknie. A jeżeli świat musi się liczyć z Koreą Północną, bo ma broń atomową i środki do jej przenoszenia, to tym bardziej będziemy się liczyli z Rosją. Dlatego raczej bym oceniał, że walka idzie o osłabienie Rosji i wyeliminowanie jej z grupy wielkich mocarstw.

Z tego punktu widzenia Chiny powinny zacierać ręce. Bo wojna osłabia i Rosję, i Zachód.
– Ta wojna dla Chin jest bardzo niewygodna. Nie wyszły jeszcze z pandemii, borykają się z wewnętrznymi trudnościami, a stawiane są przed nowymi poważnymi wyzwaniami demograficznymi, socjalnymi czy ekologicznymi. Gdyby Rosja osiągnęła w tej wojnie swoje cele szybko i skutecznie, miałaby poklask Pekinu i byłaby ważnym sojusznikiem w walce dla Chin najważniejszej, czyli z Zachodem. Ale Rosja ugrzęzła. I zamiast partnera Chiny mogą mieć pacjenta, którego trzeba będzie reanimować. Tego się obawiają. Ale nie mogą również otwarcie jej popierać, bo boją się sankcji. Przypuszczam jednak, że gdyby rysował się scenariusz, że Ukraina i popierający ją Zachód, czyli Stany Zjednoczone, zaczęłyby wyraźnie wygrywać, Chiny brutalnie wejdą w rolę mediatora. Znacznie silniej niż Erdoğan. Bo są jedynym podmiotem na globie, który ma realną możliwość wywierania nacisku na Putina czy jego następców. I to na wszelkie możliwe sposoby.

Zimna wojna 2.0

A świat jak ten konflikt widzi?
– Przez ostatnie parę tygodni spoglądałem na światowe wydarzenia z perspektywy Afryki, bo tam akurat byłem. To ciekawe doświadczenie dla człowieka z naszego regionu. Bo dla nich to nie jest wojna o zachowanie niepodległości Ukrainy. Dla nich to jest wojna Rosji z NATO i Zachodem.

Jakaś daleka, nieważna.

Tak jak dla nas wojna w Jemenie.
– To nie jest wojna światowego Południa. Dla nich najważniejsze są żywność, susza, bieda, walki etniczne. Pokazywana i komentowana była więc wizyta Blinkena, szefa dyplomacji amerykańskiej – jego rozmowy w Palestynie, Izraelu i w Kairze. A Ukraina była w dziennikach na ostatnim miejscu. To powinno nam dawać do myślenia.

Że wojna na Ukrainie to zaledwie element światowej rozgrywki?
– Uważam, że jesteśmy w okresie nowej zimnej wojny, tylko ona w niczym nie przypomina pierwszej zimnej wojny między NATO a ZSRR. Po pierwsze, tamta wojna była wojną ideologiczną, między realnym socjalizmem i kapitalizmem. Teraz to nie jest już wojna ideologiczna, choć niektórzy mówią o zderzeniu demokracji z autokracją. Obecna wojna rozgrywa się na zupełnie nowych płaszczyznach. Teraz najważniejsze są energetyka, źródła energii, zarówno tradycyjne, jak i alternatywne. To jest jej pierwszy wymiar. Drugi to półprzewodniki. Znakomicie pokazuje to książka „Chip war” (Wojna o półprzewodniki) Chrisa Millera, która została numerem 1 literatury faktu w Stanach Zjednoczonych w 2022 r. Ponad 80% pamięci w komputerach jest produkowane w Azji Wschodniej, czyli w Chinach, Japonii, na Tajwanie, trochę w Malezji i Singapurze, 75% światowej produkcji mikroprocesorów to także Azja Wschodnia. Tam jest też największy postęp, jeśli chodzi o miniaturyzację. I wyścig technologiczny narasta, bo każdy wie, że w przyszłym konflikcie decydować będzie technologia, a nie ilość nagromadzonego sprzętu. Trzeci wymiar tej nowej zimnej wojny to wyścig o dostęp do pierwiastków ziem rzadkich (REE – rare-earth elements), niezbędnych w nowoczesnych technologiach.

Do niedawna ponad 90% ich światowych dostaw pochodziło z Chin.
– Chiny dokonały skokowego postępu w ostatnich pięciu latach, jeśli chodzi o eksplorację kosmosu. Zbudowały już kosmiczną stację orbitalną ze stałą załogą, szykują się do budowy bazy na Księżycu. Dlaczego? Fachowcy twierdzą, że po to, by stamtąd wysyłać statki na Marsa oraz eksplorować Księżyc w poszukiwaniu rzadkich minerałów.

Wygrywają zatem wyścig technologiczny.
– W Stanach Zjednoczonych politykę wobec Chin, przynajmniej od roku 1992, dyktowała tzw. klika szanghajska. To znaczy, że szefowie największych firm, wielki biznes, wpływali na administrację USA, tłumacząc, że Chiny są tak wielkim rynkiem, że trzeba tam przenieść produkcję, że to się opłaca. Prawa człowieka? Ekspansja Chin? Militaryzacja? Na to przymykano oko, bo economy first. To zaczęło się zmieniać za Trumpa, a teraz zmieniło się już całkowicie. Amerykanie przestali biznesowo angażować się w Chinach. Już nie ma szanghajskiej kliki, jest security first, czyli bezpieczeństwo, głupcze! A jeżeli security first, to mówimy o lobby militarno-przemysłowym, tradycyjnym, tylko osadzonym w nowych technologiach.

Mamy nową zimną wojnę, więc i nowy wyścig zbrojeń.
– Modernizacja chińskiej armii następuje w błyskawicznym tempie. Idzie ona w trzech kierunkach. Pierwszy to cyberprzestrzeń i kosmos, drugi to półprzewodniki, trzeci to flota morska i powietrzna, no bo Tajwan.

Grozi nam kolejna inwazja?
– Poczekajmy na dwie daty. W styczniu przyszłego roku będą wybory na Tajwanie. Jeżeli wygra je Kuomintang, to sytuacja będzie inna, bo Kuomintang bezustannie próbuje utrzymywać dialog z Pekinem. Jeżeli przy władzy pozostanie Demokratyczna Partia Postępowa, która gotowa jest ogłosić suwerenność Tajwanu, to wtedy Pekin będzie miał w zapasie jeszcze jedną datę – listopad 2024 r. Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Jeśli wygrają je radykałowie z Partii Republikańskiej, będzie to mogło oznaczać izolacjonistyczny zwrot w polityce USA. A Chińczyków stać, by „zainwestować” w te wybory niewyobrażalne dla nas sumy.

Żeby ten zwrot nastąpił?
– W 1494 r. w traktacie z Tordesillas dokonano podziału świata między Hiszpanię a Portugalię.

I podobnego podziału świata chciałby Pekin?
– Nie tyle takiego podziału, ile uznania, że Tajwan powinien wrócić do Chin.

Co zrobią Chiny? I kiedy?

Nie tak jak Hongkong, tylko jako jedna z wielu prowincji.
– Historia Hongkongu pokazuje, że hasło „Jedno państwo, dwa systemy” stało się puste. Już nie ma dwóch systemów, jest jedna, kontynentalna jurysdykcja dla 7,5 mln mieszkańców Hongkongu. Tajwańczycy to zobaczyli. To również, obok czasu, gdy żyli samodzielnie, pomogło im uzyskać tożsamość. Dziś na wyspie poparcie dla idei zjednoczenia z Chinami jest jednocyfrowe i malejące. Czyli Tajwan coraz bardziej oddala się od Chin kontynentalnych. Pekin nie może więc już czekać, zwłaszcza że zadeklarowano Wielkie Odrodzenie Narodu Chińskiego do 2049 r. W tym przedziale czasowym Pekin musi sprawę Tajwanu rozwiązać, a Xi Jinping postawił to sobie za cel życia. Na XX Zjeździe KPCh dostał dodatkowy, przedłużony mandat, żeby to zrobić.

Jeśli chodzi o Tajwan, w zasadzie wszystko jest jasne. Pytanie brzmi, nie czy, tylko kiedy?
– Amerykanie znakomicie to rozumieją. Nowy spiker Izby Reprezentantów Kevin McCarthy jest radykałem republikańskim i już zapowiedział wizytę na Tajwanie. Jesteśmy w trakcie kryzysu balonowego. Mamy ważny moment, choć jeszcze nie wiemy, co z tego ostatecznie będzie. Pocieszmy się więc tymi dwiema datami – wyborów na Tajwanie i wyborów w USA.

Bo one odsuwają w czasie inwazję na Tajwan?
– Chińczycy mogą jej dokonać, ale myślę, że nie tak szybko. Ale i nie tak późno, bo na stulecie ChRL Chiny mają być zjednoczone. Pekin to samo serce wielkiego imperium i cywilizacji, która ubrała się w szaty państwa. Ta cywilizacja w ostatnich czterech dekadach odrodziła się i podniosła głowę na tyle, że przeraziła dotychczasowego hegemona.

Ameryka w wielkim stopniu pomogła temu odrodzeniu.
– Po roku 2008 stało się oczywiste, że największym beneficjentem globalizacji są Chiny. To wyjaśnia, dlaczego mają one tak ambiwalentny stosunek do wojny na Ukrainie. Inny niż np. Iran, który dostarcza

Rosji drony.
Chiny jak ognia boją się użycia broni jądrowej i jądrowej eskalacji. Boją się też, że Zachód narzuci im sankcje, wprowadzi ograniczenia w handlu. To byłaby dla nich klęska. Dlatego tak ważne będą w początkach marca doroczne obrady tamtejszego parlamentu, bo tam ukształtuje się rząd. Wtedy przekonamy się, kto będzie miał finanse, kto handel zagraniczny, kto będzie odpowiadał za komunikację itd. To dopiero nam powie, w którą stronę będą szły Chiny.

Bo w którą stronę idzie Ameryka Bidena, to już wiemy.
– Kiedy Blinken był na Bliskim Wschodzie, to Lloyd Austin, szef Pentagonu, był na Filipinach i podpisał porozumienia o otwarciu czterech dodatkowych baz wojskowych. Półtora roku temu Amerykanie ożywili pomysł Quad (Quadrilateral Security Dialogue), współpracy dla bezpieczeństwa USA z Japonią, Australią i Indiami. Uruchomili także sojusz wojskowy AUKUS (Australia, Wielka Brytania, USA – przyp. red.). No i mają ogromne wsparcie Japończyków.

Europa – popękany półwysep

A jak jest z Europą?
– Zachód coraz bardziej się konsoliduje, bo jest pod wrażeniem niesamowitej waleczności i odporności Ukraińców. To buduje sympatię do nich i politycy muszą to uwzględniać. Ale nie tylko dobre wrażenie i piękne słowa się liczą. Dla wielkiego lobby przemysłowo-wojskowego, czy to brytyjskiego, czy amerykańskiego, ważna jest możliwość dozbrajania Ukrainy, a przede wszystkim jej odbudowy. Zachód tu też widzi interes, nie mówiąc o tym, że największy interes dostrzega w tym, że Rosję będzie można wyeliminować z kręgu głównych rozgrywających.

Tak patrzy raczej Ameryka.
– W świecie transatlantyckim, między Ameryką a Europą Zachodnią, istnieją naturalne napięcia. O Facebooka, o Apple’a, o chipy, o skroplony gaz, o technologie.

Dlatego Europa z jednej strony wspólnie działa z USA, a z drugiej – próbuje bronić swoich interesów.
– Prezydent Macron w kwietniu wybiera się do Pekinu i prawdopodobnie będzie to skorelowane z kolejnym szczytem Unia-Chiny.

Olaf Scholz już w Pekinie był.
– W wyniku wojny Niemcy straciły rynek rosyjski. Miałyby jeszcze stracić w tym samym czasie rynek chiński? To byłaby katastrofa. Na to nie mogą sobie pozwolić, przynajmniej w najbliższym czasie. Europa nie chce zrywać tych więzi. A USA naciskają – security first! 95% ostatniego orędzia Bidena było poświęcone sprawom wewnętrznym. Żeby republikanie z demokratami się nie kłócili, żeby szukać pojednania. A poza tym, żeby było buy american. Kupuj to, co amerykańskie! Kupuj made in America, nie made in Shanghai czy made in China.

Europa też ma kupować amerykańskie – samoloty, rakiety, broń…
– Te wielkie zmiany to także rozgrywka między Europą i Stanami Zjednoczonymi. To jest również jak najbardziej wojna o Europę, jej przyszłe oblicze i znaczenie. Musimy zważać na to, że gdyby wschodnie autorytarne reżimy, Rosja, Chiny, zwyciężyły, to my stajemy się skrawkiem, półwyspem na końcu wielkiej Euroazji. Zbigniew Brzeziński w swojej „Wielkiej szachownicy” pisał, co jest czarnym snem amerykańskiego stratega. To sojusz Rosji z Chinami i Iranem. A to już jest blisko, prawda? Dlatego Indie w światowej układance są takie ważne, bo są wahadłowe.

Czy Europa Zachodnia może odgrywać ważną rolę w tej wielkiej grze?
– Europa? Która jest popękana na wschód, zachód, północ, południe? Północ kwitnie, a południe ma kłopoty gospodarcze. Wschód? Wojna na Ukrainie jest dla nas najważniejsza. Zachód? To Afryka i imigranci… My jesteśmy popękani. Co więcej, jesteśmy popękani wewnętrznie. Federaliści walczą z nacjonalistami. Zwolennicy otwartego społeczeństwa z narodowcami. Etatyści z liberałami. W każdym państwie mamy takie pojedynki. I w niektórych wygrywają siły antyeuropejskie. Orbán jest przecież za Putinem, a nie za Ukraińcami.

A Warszawa?
– Jest za Ukrainą, oczywiście. Ale jeśli chodzi o stosunek do Unii Europejskiej, to chyba jest nam bliżej do Orbána niż do Brukseli.

Wojna chyba zmieniła naszą pozycję?
– Tak, bo staliśmy się państwem frontowym. Są szacunki mówiące, że 85% dostaw na Ukrainę idzie przez Polskę. W tym sensie Polska jest ważna. I dlatego prezydent USA znów przylatuje do Polski. Kto by się spodziewał takich działań po administracji, którą polski prezydent uznał jako ostatni! Wojna i interesy z nią związane to zmieniły.

Przewrót kopernikański

Po roku wojny możemy więc mówić, że Europa wróciła pod militarny parasol Ameryki. Ze strachu.
– Stany Zjednoczone są dziś głównym rozgrywającym. O tym nie mówiliśmy, a to jest ważne – w Ameryce w ostatnich latach nastąpiła rewolucja łupkowa i oni mają nadwyżki surowców energetycznych. Gaz skroplony! Sprzedają go Europie po niebotycznych cenach.

W ten sposób zamknięty został projekt wielkiej roli Europy Zachodniej i współpracy z Rosją na zasadzie: my wam technologie, wy nam tani gaz. Zamiast tego Europa musi kupować drogi gaz z USA, zamawiać uzbrojenie w USA i uznać amerykańskie przywództwo.
– Współpraca z Rosją się skończyła. Niemożliwe, żeby po tak brutalnym konflikcie to się szybko naprawiło. Teraz na nowo trzeba zdefiniować Europę. Tylko ja nie widzę tych wizjonerów. Nie widzę nowego Roberta Schumana. Owszem, Olaf Scholz mówił i pisał o Zeitenwende, prawdziwym przewrocie kopernikańskim w niemieckiej polityce i w polityce Zachodu, o przejściu do świata wielobiegunowego, ale, jak widać, dzieje się to powoli, choć daje się już odczuć. Niemcy zachowują się teraz inaczej niż na początku wojny. Dostarczają Ukrainie broń i wszelką pomoc. Ale to jeszcze nie wizja.

Wizjoner musiałby uwzględnić tym razem cały świat.
– Izrael zawsze będzie z Amerykanami, z wielu względów. Natomiast Arabia Saudyjska działa już bardziej z Chińczykami. Sprzedaje więcej ropy Chinom niż Ameryce, więc trudno się dziwić, że szejkowie chcą być w dobrych kontaktach z głównym odbiorcą. Chiny wszędzie inwestują, budują bazy. Dlatego z jednej strony gra toczy się o przyszłość Europy, z drugiej o światowe Południe. Gdzie będą Indie, gdzie będzie Indonezja, gdzie będzie Argentyna, no i cała Afryka… To wszystko jest w grze i to przyśpieszyło od wybuchu wojny. I wszędzie coraz ważniejsi są inżynierowie, programiści, specjaliści od nowoczesnych technologii.

Mówił pan, że Rosja tej wojny nie wygra. A Ukraina? W najlepszym wypadku wyjdzie potwornie zrujnowana.
– Ale obroni niepodległość i będzie to zwycięstwo nie tylko moralne. Bo otworzy Ukrainie drogę na Zachód. Ale walka nie rozgrywa się już tylko między Zachodem a Rosją. Ta wojna jest inna, nie jest tylko zimną wojną 2.0. Nie ma tu, przynajmniej na razie, dwóch bloków. To, czego jesteśmy świadkami, co się zaczęło i co przyśpieszyło podczas wojny ukraińskiej, to jest sytuacja, że – jak chce Scholz, ale też, przynajmniej werbalnie, Chińczycy – świat zaczął się robić wielobiegunowy. To już nie tylko USA i ZSRR jak kiedyś albo USA i Chiny. To także Indie, Iran, Japonia, Arabia Saudyjska, Izrael… Każdy gra swoje. Ameryka i Zachód są relatywnie coraz słabsze. Świat jest w chaosie i z tego chaosu wyłania się wiele biegunów. Tworzy się nowy układ sił.

Fot. Krzysztof Żuczkowski

Wydanie: 08/2023, 2023

Kategorie: Świat, Wywiady

Komentarze

  1. W.A. Zdaniewski
    W.A. Zdaniewski 30 marca, 2023, 21:48

    ROK wojny jak zmienił się świat

    Darujmy sobie ten niewypał i odstawmy kompetencje profesora do kosza.
    Jest to jeden z tych artykułow (i opini), ktorych jeżeli się nie przeczyta człowiek staje się mądrzejszy.

    WAZ

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. WA Zdaniewski
    WA Zdaniewski 30 marca, 2023, 23:02

    Proponuję pomoc naukową dla profesora i Przeglądu

    Consortium News
    Independent Investigative Journalizm and Political Review since 1995

    „The New York Times: Rekord Imperium“ 30 marca 2023.

    Parę akapitów w automatycznym tłumaczeniu z angielskiego na polski:

    Wśród najnowszych kawałków niewybaczalnego militaryzmu jest artykuł, który przedstawia militarne okrążenie  Chin przez Waszyngton jako ruch obronny ze strony USA, pisze — Caitlin Johnstone.

    —„ Dokument rejestracyjny” najbardziej morderczego i tyrańskiego narodu na ziemi,  The New York Times  jest  prowadzony przez tę samą rodzinę  od końca XIX wieku, w którym to czasie wspierał  każdą zdeprawowaną wojnę amerykańską  i niezawodnie  rozsiewał propagandę do wyprodukować zgodę  na polityczne status quo niezbędne do funkcjonowania obejmującego cały świat imperium napędzanego ludzką krwią i cierpieniem. To plaga na naszym świecie i powinna zostać zniszczona i zakopana.
    Wśród najnowszych pozycji militarystycznego pornosa, jakie opublikował „Times”  , jest artykuł „ Anxious Asia Arms for a War It Hopes to Prevent ”, który w dziwaczny sposób przedstawia Stany Zjednoczone jako biernego, niewinnego świadka  militarnego okrążenia Chin  przez Stany Zjednoczone .
    — Damien Cave, autor „Timesa”  , pisze złowieszczo, że prezydent Chin Xi Jinping „dąży do „odrodzenia narodowego”, które obejmowałoby wyparcie Stanów Zjednoczonych z roli dominującego organu ustalającego reguły w regionie”, tak jakby miało to sens, by Stany Zjednoczone były „dominującym twórcą zasad” na kontynencie azjatyckim.
    (Takie wersety można widywać stale w  The New York Times ; na początku tego miesiąca redakcja  Timesa ubolewała, że „Stany Zjednoczone bez powodzenia próbowały przekonać lub zmusić Chiny do przestrzegania amerykańskich zasad”, jakby to była całkowicie rozsądna i normalna linia do napisania. Inne narody wysuwają żądania, Stany Zjednoczone ustanawiają „zasady”. Ci ludzie naprawdę zaczynają od założenia, że rząd USA jest właścicielem całego świata, a następnie od tego momentu zaczynają pisać.)
    — W innym niedawnym   artykule New York Timesa, „ Od rakiet do łożysk kulkowych, walki Pentagonu do machiny wojennej”, Eric Lipton pilnie ostrzega, że Stany Zjednoczone nie produkują wystarczającej ilości broni, aby zaspokoić swoje potrzeby podczas przygotowań do wojny z Chinami.
    „Gdyby wybuchła wojna na dużą skalę z Chinami, w ciągu około tygodnia USA zabrakłoby pocisków przeciwokrętowych, niezbędnej broni w każdym starciu z Chinami, zgodnie z serią wojen- ćwiczenia z gry prowadzone przez Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych, waszyngtoński think tank” – pisze Lipton.
    Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS)  jest finansowane  przez złożone podmioty wojskowo-przemysłowe, takie jak Raytheon, Boeing, Lockheed Martin i Northrop Grumman,  a także jest bezpośrednio finansowane  przez rząd USA i jego państwa klienckie, w tym Tajwan. Lipton nie wspomina o tym ogromnym konflikcie interesów.
    — Cały artykuł brzmi jak artykuł reklamowy dotyczący powiększenia bogactwa producentów broni, nawet cytując oświadczenia finansujących CSIS wojennych spekulantów, takich jak Lockheed Martin i Raytheon. Lipton cytuje dyrektora generalnego Lockheed Martin, Franka St Johna, wyrażającego głębokie zaniepokojenie, że Pentagon może nie osiągać swoich celów w zakresie pozyskiwania drogiego sprzętu wojskowego, mówiąc: „Za każdym razem, gdy zobaczysz analizę, która mówi: hej, możemy nie być przygotowani na osiągnąć nasze cele strategiczne, to jest niepokojące”.
    Hej, dzięki za troskę Frank, jestem pewna, że nie ma to nic wspólnego z faktem, że Twoja firma sprzedaje maszyny do zabijania, które spełniają te strategiczne cele. Świetne dziennikarstwo, panie Lipton.
    — Całość, która mam nadzieję zainteresuje profesora Góralczyka, jest tutaj:
    https://consortiumnews.com/2023/03/30/the-new-york-times-the-empires-paper-of-record/
    WAZ

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy