Dziura na lewicy – rozmowa z prof. Wojciechem Łukowskim
Brakuje siły, która nadałaby społeczny sens polskiej wolności Dr hab. Wojciech Łukowski – politolog i socjolog, profesor w Instytucie Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz w Instytucie Historii i Nauk Politycznych Uniwersytetu w Białymstoku. Rozmawia Krzysztof Pilawski W ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych wygrała stabilność, z którą kojarzono Platformę Obywatelską. Po wyborach okazało się, że stabilność już była – przesądzone wydłużenie wieku emerytalnego potęguje niepewność na rynku pracy. Szykuje się przetasowanie na scenie politycznej? – Przetasowanie dokonuje się na naszych oczach, bo przecież w wyniku wyborów i na początku kadencji doszło do poważnych zmian w systemie partyjnym. Do Sejmu wszedł Ruch Palikota, który dysponuje trzecim pod względem wielkości klubem parlamentarnym. Zasilili go dwaj posłowie – z SLD i z PO. Mówi się o możliwości nowych transferów. Po kolejnym rozłamie w PiS pojawił się nowy klub parlamentarny i nowa partia – Solidarna Polska Zbigniewa Ziobro. W odpowiedzi Jarosław Kaczyński zawarł sojusz z Prawicą Rzeczypospolitej Marka Jurka. To nie koniec przetasowań. PO nie polegnie na emeryturach Chodziło mi o zasadniczą zmianę. – Jaką? Zerwanie koalicji? Ona trwa. W lękowym uścisku, ale to silne spoiwo. Co więcej – strach przed zerwaniem koalicji jest jeszcze większy w ugrupowaniach opozycyjnych. Bo cóż one mają obecnie do zaoferowania? Jarosław Kaczyński zapowiada, że jeśli koalicja wydłuży wiek emerytalny, to on po dojściu do władzy natychmiast tę decyzję cofnie. Leszek Miller idzie dalej – domaga się obniżenia wieku emerytalnego dla pracowników z wieloletnim stażem. – Dlaczego Leszek Miller, gdy był premierem, nie zrealizował pomysłu przechodzenia na emeryturę kobiet po 35 latach pracy i mężczyzn po 40? Dlaczego w planie Hausnera zamiast tego zapisał wydłużenie wieku emerytalnego? Szefowie PiS i SLD nie są dziś odpowiadającymi za państwo premierami, ale walecznymi politykami opozycji. Zachowują się zgodnie z regułami polityki – zabiegają o poparcie. Jednak ich wiarygodność w świetle wcześniejszych deklaracji i pomysłów jest wątpliwa. Sądząc po sondażach, mogą liczyć na ponad 80% obywateli przeciwnych wydłużeniu wieku emerytalnego. PO polegnie na emeryturach? – Wątpię. Polacy nie są aż tak naiwni, by nie dostrzegać konieczności wydłużenia czasu pracy. Buntują się przeciwko brakowi wyraźnego powiązania tej kluczowej zmiany z rozwiązaniami poprawiającymi sytuację na rynku pracy. Polska ma bardzo wysokie bezrobocie przy jednym z najniższych poziomów zatrudnienia w Unii Europejskiej. Przeciętny pracownik wypada z rynku pracy przed osiągnięciem ustawowego wieku emerytalnego. Kolejne rządy zapominają o konstytucyjnym zapisie zobowiązującym władze państwowe do prowadzenia polityki zmierzającej do „pełnego, produktywnego zatrudnienia”. Poparcie dla PO zjechało z ponad 39% w czasie wyborów do niespełna 30% obecnie. To potwierdza niechęć do przesunięcia wieku emerytalnego. – Spadek zaufania do Platformy wynika z szerszej kwestii – rosnącego poczucia braku bezpieczeństwa. Ludzie mówią: „Nawet przed samą śmiercią nie będziemy mieli już spokoju”. Wydłużenie wieku emerytalnego jest postrzegane jako nękanie i zamęczanie społeczeństwa. Wpisuje się w rządową politykę komercjalizacji i prywatyzacji sfery publicznej: szpitali, domów kultury, stołówek szkolnych, teatrów, świetlic, przedszkoli. To wszystko przyjmuje się jako opresję wymierzoną przeciwko ludziom. Być jak PSL Czyli Platforma polegnie? – Niekoniecznie. Obywatele są niesłychanie zmęczeni 20-letnim pościgiem za sprawiedliwością społeczną. Wielokrotnie przekonali się boleśnie, że nie wolno wierzyć politykom obiecującym złote góry po dojściu do władzy. Boją się, że zmiany mogą jeszcze pogorszyć ich sytuację. A oni nauczyli się radzić sobie tu i teraz – w rzeczywistości, jaka ich otacza. I bardzo sobie cenią zdobytą wielkim wysiłkiem małą stabilizację. Chcą utrzymać stan posiadania. Wzorem jest tu Polskie Stronnictwo Ludowe – partia status quo. Niemal każdy obywatel stara się być takim PSL na miarę swoich możliwości – nie wymądrzać się, nie stawiać za wszelką cenę na swoim, płynąć z prądem i czerpać z tego wszystkie możliwe profity, obudowywać się przydatnymi w życiu kontaktami i znajomościami. PO ma zatem znacznie szerszego koalicjanta niż PSL. – Tak sądzę – poparcie dla niej nie jest pochodną sondażowego zaufania do tej partii, ale społecznego lęku przed rozpadem koalicji, upadkiem rządu, a w konsekwencji – utratą tej małej, quasi-rynkowej stabilizacji. Obywatele między rokiem 2007 a 2011