Rau gra z Iranem

Rau gra z Iranem

Wszystkim się wydawało, że sprawa przyschnie, że przysypią ją kolejne wydarzenia. A tu nic z tych rzeczy. 10 lutego uroczyście obchodzono 44. rocznicę rewolucji irańskiej. Obchody zostały zbojkotowane przez ambasadorów państw Unii Europejskiej oraz Wielkiej Brytanii. I nie tylko przez nich. Nie był to jednakże bojkot całkowity, wyłamało się z niego dwóch ambasadorów – Węgier i Polski, którzy wzięli udział w ceremonii i wysłuchali wystąpienia prezydenta Ebrahima Raisiego, jakby wszystko było OK. I teraz pół MSZ zastanawia się, jakaż to gra za tym stoi. Teorii jest już wiele, nie muszą one się wykluczać, więc warto je przytoczyć. Pierwsza to teoria złego ambasadora. Faktycznie, ambasador RP w Teheranie Maciej Fałkowski, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, gwiazdą dyplomacji nie jest, w MSZ nie zajmował dotąd jakichś szczególnych stanowisk. Dla jakiejś gierki lub przez nieuwagę mógł zatem wziąć udział w ceremonii. Ale to jest nieprawdopodobne, takie kwestie konsultuje się z centralą. W związku z tym pojawiła się druga teoria – ważnego interesu. Że było coś istotnego, na czym Polsce tak zależało, że gotowa była zapłacić za to twarzą ambasadora (który i tak powinien w tym roku zjechać do Warszawy). Tu nasuwa się jeden przypadek – Teheran trzymał w więzieniu prof. Walczaka, mikrobiologa, który pojechał do Iranu w 2021 r. na wymianę naukową, a został zatrzymany i oskarżony o szpiegostwo. Jego uwolnienie warte byłoby mszy. Ale to już przeszłość, bo profesor wrócił do Polski w grudniu 2022 r. Kolejne teorie są już polityczne – Polska chciała w ten sposób podkreślić, że jest samodzielnym podmiotem i może prowadzić samodzielną grę. Tylko że takie tłumaczenie nie ma sensu. Polska w czasie wojny na Ukrainie żadnej samodzielnej gry nie może prowadzić, chyba że za samodzielność uznamy pokrzykiwanie na państwa Europy Zachodniej, by dostarczały Ukrainie więcej broni. Przypomnijmy zresztą: Polska w lutym 2019 r. zorganizowała w Warszawie tzw. bliskowschodnią konferencję, w której chodziło o potępienie Iranu. Wtedy byliśmy wobec Iranu jastrzębiami, teraz staliśmy się gołąbkami. Gdzie tu rozum? Zwłaszcza że w tym czasie sytuacja się zmieniła, i to na niekorzyść détente. W wojnie rosyjsko-ukraińskiej Polska wspiera Kijów, a Teheran dostarcza Moskwie drony. Jaki jest więc sens ściskania się dziś z przywódcami Iranu? Jakie sygnały tym się daje? Mamy też całą serię krwawo tłumionych demonstracji w Iranie. Ponad 500 osób poniosło śmierć, kilkanaście tysięcy zostało aresztowanych, wymierzane są kary śmierci. I oto władza, która chełpi się, że ma korzenie w Solidarności, w NZS itd., przechodzi nad tym do porządku dziennego? Dodajmy jeszcze jedno – w sprawie dostaw ropy postawiliśmy już na Arabię Saudyjską, sprzedając jej Lotos. Czyli opowiedzieliśmy się za jednym z głównych wrogów Iranu. Na razie w MSZ wygrywa teoria, że w ten sposób Polska chciała pokazać państwom Unii Europejskiej swoją samodzielność. Że jest inna niż ten LGBT-owski Zachód. I ambasador Fałkowski posłuchał się Węgra. A że wyszło, jak wyszło – no cóż, patrząc na ekipę Raua, trudno być zaskoczonym. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 08/2023, 2023

Kategorie: Kronika Dobrej Zmiany