Zatrzymamy bezrobocie

Zatrzymamy bezrobocie

Nie znam ustaw służących pracownikom, które powstałyby za kadencji tego rządu Rozmowa z Maciejem Manickim, przewodniczącym OPZZ 47-letni Maciej Manicki, dotychczasowy wiceprzewodniczący, został przewodniczącym Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Głosowało na niego 97 ze 101 członków rady OPZZ. – Jakie są plany związków zawodowych na najbliższe miesiące? Przetrwanie do wyborów, czy rozmowy z rządem? – Nadal nie będziemy uczestniczyć w obradach Komisji Trójstronnej, ale nie zrobimy rządowi przyjemności i z niej nie wystąpimy. Piłka jest po stronie rządu, więc wszystko zależy od tego, jak rząd będzie podchodził do dialogu. Nie dostrzegam jednak żadnych symptomów, żeby rząd chciał z nami poważnie rozmawiać. A wręcz odwrotnie, mamy sytuacje zaprzeczające istocie dialogu społecznego. Przykład – głośna ustawa o wynagrodzeniach w ZOZ-ach, ta podnosząca płace w służbie zdrowia o 203 zł. Oto, łamiąc prawo, rząd przesyła ją do Sejmu, zbiera się komisja tylko po to, by usłyszeć, iż projekt jest nieaktualny i rząd przyśle autopoprawki, wszystko w chaosie, byle szybciej i w końcu przyjmujemy bubel legislacyjny. Co dalej? Rząd z uporem maniaka broni tej ustawy, potem mówi, że liczył na weto prezydenta, a ponieważ weta nie ma, to chce nowelizować praktycznie jeszcze nie ogłoszoną ustawę. Paranoja. Gdyby rząd skonsultował ten projekt, szanował partnerów społecznych, nie byłoby takiej sytuacji. – Czy związkowcy planują demonstracje? W poprzednich latach tysięczne tłumy przechodziły ulicami Warszawy. A przecież jest coraz więcej spraw, które ludzie chcieliby wykrzyczeć na ulicy. – Demonstracje już były, a to, co się na nich dzieje, spływa po rządzie jak woda po tuczonej kaczce. Pytam – jaką demonstrację trzeba zorganizować, żeby ten rząd zrozumiał, że musi odejść? Milionową? Ja nie zaryzykuję krzywdy ludzi, jaka mogłaby się zdarzyć w takiej sytuacji. – Zapowiada się, że po jednym duecie związkowo-partyjnym do władzy dojdzie drugi. Sądząc po doświadczeniach “Solidarności” w rządzie, nie jest to dla nikogo – ani dla związków, ani dla społeczeństwa – korzystny układ. – Ani pan Marian Krzaklewski, ani “Solidarność” nie jest wzorcem dla OPZZ. Mamy swoje doświadczenia, także z poprzedniej kadencji Sejmu, kiedy władzę sprawowała koalicja SLD-PSL. Z tamtym rządem OPZZ ułożył sobie współpracę. Niech o jakości tej współpracy, również nie wolnej od napięć, świadczą efekty. W poprzedniej kadencji zlikwidowano popiwek, jako jedna z pierwszych została przyjęta ustawa o funduszu gwarantowanych świadczeń pracowniczych. Setki tysięcy pracowników skorzystało z dobrodziejstw tej ustawy. Została też przyjęta ustawa o zakładowym funduszu świadczeń socjalnych, nowelizacja kodeksu pracy, układy zbiorowe. Były to ustawy służące pracownikom i nie podkopujące interesów państwa. – Co jeszcze? – W tamtym okresie obowiązywał uzgodniony trójstronnie sposób ustalania najniższego wynagrodzenia. To wtedy powstała Komisja Trójstronna. A teraz? Nie znam ustaw służących pracownikom, które powstałyby w tej kadencji. Komisja Trójstronna nie pracuje, a rząd rozwalił system ustalania najniższego wynagrodzenia. Ten system, bardzo dokładnie przygotowany, funkcjonował do pierwszego półrocza 1999 r. Gdybyśmy stosowali tamtą metodę, najniższe wynagrodzenie byłoby dziś o 200 zł wyższe. Dlaczego rząd w tej sprawie zapomniał o standardach unijnych? Tam, mówiąc najprościej, najniższe wynagrodzenie wynosi 52% przeciętnego wynagrodzenia. My ledwie osiągnęliśmy 42%. A za rządów Buzka staczamy się. – I wy, tak po prostu, wiecie, jak odwrócić złą tendencję? – Jestem spokojny, że ludzie, którzy wezmą się za rządzenie, będą wiedzieli, co robić. Parafrazując Clintona – “po pierwsze, gospodarka”. Przez ten pryzmat oceniać można także działania obecnej ekipy. Rząd nie ma polityki gospodarczej, to jest chaotyczne szarpanie się. Oto sytuacja przemysłu samochodowego. Kpiną jest to, co się dzieje na granicach, czyli akcyza na samochody sprowadzane zza granicy. Już dwa miesiące temu zwracaliśmy się do rządu z propozycjami radykalnych działań, jednoznacznie rozwiązujących problem. Oczywiście, z punktu widzenia zainteresowanego nabyciem używanego samochodu może to być kwestionowane, ale jest jeszcze nadrzędny interes gospodarki – żeby w Polsce jeżdżono samochodami tu wyprodukowanymi. Jeżeli mówimy o gigantycznym i narosłym w tej kadencji deficycie w handlu zagranicznym, to pamiętajmy, że saldo na korzyść importu oznacza również import bezrobocia. I to w olbrzymiej skali, sięgającej setek tysięcy miejsc pracy. – Ostatnie dni to ożywienie,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2001, 2001

Kategorie: Wywiady