Jesteśmy jak nadzy w pokrzywach

Jesteśmy jak nadzy w pokrzywach

W naszej tradycji jest niechlujstwo. Niechlujstwo umysłowe, w pracy, w szerokim wymiarze tego słowa Rozmowa z Tomaszem Jastrunem – Czy pański świat umarł? Pańska Polska? – Umarł albo umiera… Chociaż stoją jego brzydkie i piękne pomniki, i wszędzie są jego ślady. I żyją ludzie z mojej generacji, którzy myślą i czują podobnie jak ja. To świat symboli, odniesień, a też pisarzy… już nie znanych lub traktowanych obojętnie przez nowe pokolenia (ale rodzi się jakiś nowy świat, więc wsadźmy swój smutek w nawias). I umiera wiele złych nawyków, problem, że walec Wielkiej Zmiany nie wybiera. – Napisał pan, że został zaszokowany, jako egzaminator w szkole dziennikarstwa, niewiedzą kandydatów… – Nie tylko ich. Adeptka ASP, która mnie odwiedziła, nie wiedziała, kto to jest Zofia Stryjeńska – jej piękny portret mego ojca wisi u mnie. A zdający do Szkoły Mediów i Komunikowania im. Giedroycia, gdzie uczę pisania, często nie wiedzą, kim jest Ryszard Kapuściński. A więc to nie koniec całego świata, ale tylko mojego czy naszego. To już nie jest świat naszych symboli, nie mamy tych samych lektur za sobą. A to ma poważne konsekwencje – wspólne lektury, symbole, to, że się porozumiewamy przy pomocy aluzji, daje poczucie bliskości, swojskości. Nastąpiła zapaść tego, co możemy nazwać wiedzą na temat kultury śródziemnomorskiej, a przecież Polska spychana ku Azji uparcie chciała być w kręgu tej kultury. Tracimy więc korzeń i osadzenie w tradycji. A bez tradycji nic już nie jest pewne… NIEWOLA KOMERCJI – Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego ten stary świat umiera? – Polska przeżyła szok podwójny – wykonaliśmy niebywały skok z PRL w kapitalizm, a zarazem uderzyła w nas rewolucja cywilizacyjna, której ból odczuwa duża część ludzkości. Telewizja, komputer, Internet i telefony komórkowy… sami nawet nie wiemy, jaka to rewolucja… – To są gadżety. – Nie. Jeżeli możemy z każdym w każdej chwili się porozumieć, ma to ogromne znaczenie psychiczne. Jako ludzie, jako społeczność, jako świat już nie jesteśmy tym samym. To temat na książkę, a nie na krótką rozmowę, krótką, a no właśnie… nadmiar informacji powoduje, że wszystko musi być krótkie, coraz krótsze… Przecież czuje to pan na własnej skórze – teksty dziennikarskie muszą być skrótem, posiekane i w stanie półpłynnym, by łatwo mogły je połknąć ludzkie rzesze. Przeraża nie tylko to, co już jest, ale jakie są tendencje i gdzie to zmierza. Nowy kapitalizm jest kapitalizmem komercyjnym. I nie ma winnych albo winni są wszyscy, czyli nikt. Dawna niewola braku wolności została zastąpiona przez nową – komercji. Coraz bardziej to widzę jako nową formę totalitaryzmu. – Co robić? – Nie wiem. Ale wiem, że ci, którym się wydaje, że wiedzą, że oni dopiero są groźni… – Odczuwa pan komercję na własnej skórze? A pańscy koledzy? – Tak, odnajduje oznaki zakażenia u siebie… Przez ostatnie lata żyłem w szpagacie między tymi dwoma światami, czasami to boli. Kończę teraz książkę „Gorący lód”, która będzie zbiorem opowiadań, ważnych dla mnie i doprawdy bardzo mi trudno oddzielić, co w niej autentyczne, z moich trzewi, od tego, co zrodziło się z komercji (pierwsze teksty pisałem jako erotyczne zamówienie dla pewnego internetowego portalu). Mógłbym mnożyć takie osobiste obserwacje i dylematy… A wokół widzę ludzi już przeformatowanych przez nowe myślenie, niektórzy wiedzę, że chorują, inni nie, o tych martwię się najbardziej. WIELKIE RODZINY RADIA MARYJA – Czyż Polska nie jest rozpięta pomiędzy „Big Brotherem” a Ligą Polskich Rodzin? – To są te rodziny zastępcze… choćby zamiast tradycji. „Big Brother” to rozrywka, którą niesie na skrzydłach ludzka skłonność do podglądania. To żadna siła, a zarazem wielka siła, gdyż bez ludzkiej żarłocznej ciekawości nie byłoby rozwoju. Liga Polskich Rodzin i Radio Maryja pokazują z kolei to, co jest w Polsce najgorsze. Esencję polskości zastygłą, obronną wobec świata. Jest w tym coś prowincjonalnego i ksenofobicznego. Ten system myślenia krzewiący się przed wojną pod parasolem endecji został zamrożony przez PRL na 50 lat. Radio Maryja… we współczesnym świecie! Oto pochód demonów na dodatek z krzyżem, co za surrealistyczna parada… – Jest jakiś tego powód? – Ludzie dziś nie mają już czego się uchwycić. Rozpada się tradycyjna rodzina, chudnie tradycja,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 33/2002

Kategorie: Wywiady