A dinozaury siedziały na przystankach i patrzyły

A dinozaury siedziały na przystankach i patrzyły

Zmiana na stanowisku prezesa Stowarzyszenia im. Stanisława Brzozowskiego, czyli de facto Krytyki Politycznej – zastąpienie Sławomira Sierakowskiego, prezesa KP od zawsze, przez Agnieszkę Wiśniewską – nie wzbudza raczej egzaltacji, nie wywołuje poruszenia. Krytyka jest okrzepłą instytucją, z przeszło 25-letnim dorobkiem; mimo pierwotnych nadziei, że odegra również aktywną rolę w realnej polityce, wycofała się i okopała na pozycjach think tanku, wydawnictwa, szerokiej inspiracji i edukacji – i tu jej znaczenie jest ogromne, a w powrocie języka lewicowej krytyki, tożsamości czy agendy debat publicznych – zasadnicze i niepodważalne.

Symbolicznym domknięciem „rządów dusz” Sierakowskiego był zbiegający się w czasie z przekazaniem władzy w stowarzyszeniu wywiad dla „Gazety Wyborczej”. Daleko od szeroko pojmowanej lewicowości Sierakowski wygłasza w nim antypacyfistyczne tyrady, przy okazji wracając do historii swojej zbiórki na zakup tureckiego wojskowego drona. Prawicowy pacyfizm po prostu nie istnieje, to oksymoron. Kiedy Sierakowski wygłasza pochwałę przemocy w obronie ludności cywilnej przed ludobójstwem, to ani mu nie przemknie przez myśl, żeby rzucić słowo w ocenie dziejącego się na naszych oczach ludobójstwa w Gazie.

W tym nie tylko proceduralnym momencie przypomniałem sobie obserwowany od lat zadziwiający żywot pewnego systemu komentowania politycznej lewicowości, obecny zarówno w mediach tradycyjnych (wciąż jeszcze istniejących), jak i tych nowych, cyfrowych. Otóż natykam się nieustannie na zamieszczane z systematycznością godną lepszej sprawy porady, czym winna być lewicowość i dlaczego w polskiej realnej polityce tak słabo idzie lewicy, tej spod znaku Nowej Lewicy i tej razemkowej; innej, naprawdę radykalnej, po prostu tu nie ma.

Ostatnio przeczytałem komentarz, skądinąd sensownego bardzo komentatora politycznego, który podzielił się takim oto wywodem: „Jednym z powodów ciągłych porażek lewicy jest to, że ta nie potrafi przyjąć do wiadomości ludzkich strachów, które nie wpisują się w katalog strachów zatwierdzonych i bliskich lewicy. Strach przed bezrobociem, przemocą domową, gwałtem, mobbingiem – owszem. Ale strach przed obcym – no co to, to nie. To nie jest prawdziwy strach, to strach wręcz niepoprawny. Prawica nie ma takiego problemu, gra każdym strachem i tylko strachem”. Analizę uzupełniał obrazek znad granicy, należący do jakiegoś innego tekstu: „Są tu dwa przejścia graniczne: pieszo-rowerowe i samochodowe. – Szczerze? Boimy się, przestałam z mężem chodzić na spacery do lasu. Czułabym się bezpieczniej, gdybyśmy mieli tu na miejscu wojsko, chociaż widzę więcej straży granicznej w ostatnim czasie. Raz widziałam grupę. Siedzieli na przystanku

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2025, 28/2025

Kategorie: Felietony, Roman Kurkiewicz