Abecadło babć i dziadków polskich

21 stycznia jest Dzień Babci, 22 stycznia – Dzień Dziadka. Jacy są? Spójrzmy na nich czule, żartobliwie, zawsze z miłością Akademii Trzeciego Wieku – wnuki z przerażeniem słuchają, jak ich rodzice uniemożliwili babci karierę. Młody, jak wtedy babcia, Łapicki uśmiechnął się do niej w Sopocie, na polonistyce najlepiej interpretowała bardzo wczesne erotyki Morstina, a na kursie brydża miała sukcesy. Niestety, pewna noc z asystentem polonistyki złamała jej karierę. Teraz babcia znowu studiuje starocerkiewny, a wnukom nie pozwala pobawić się indeksem. Bojowa – wnuk jest jej zwycięskim sztandarem. Wkracza z nim do przedszkola, wybiera odpowiednie towarzystwo, które uzna, że dostać w nos od jej Maciusia to zaszczyt. Potem zagląda w talerze, czy wnuk dostał największego mielonego. Babcia Bojowa pozostała w epoce kartek i sprzedaży spod lady. Wierzy, że wszystko trzeba sobie w życiu wytupać. Traktowana jest pobłażliwie. Na uroczystościach rodzinnych Maciuś, który właśnie szarpie gości, jest określany jako uroczy urwis, by zrobić jej przyjemność. Ale Bojowa i tak się obrazi. Cukierek – pozostała wierna latom 60. Jeśli przez lata utyła, ubiera się dziś na fioletowo, jeśli ma świetną figurę, od stóp do głów ma na sobie ukochane róże. Nosi plisowane spódniczki, obcisłe sweterki, jest obowiązkową blondynką z wiśniowym makijażem. Przeważnie nie ma dziadka, który odszedł do młodszej, nienawidzącej pastelowych kolorów. Z wnukami chętnie spaceruje w niedzielę po dużym parku, gdzie można spotkać jednego z nielicznych samotnych dziadków. Pożytek z niej niewielki, bo albo jest w sanatorium, albo w biurze matrymonialnym, gdzie w rubryce „wiek dzieci” wpisuje wiek wnuków. Dojeżdżająca – na przykładzie Warszawy. 6.07 – wsiada do pociągu w Grodzisku. Wiezie trzy puste butle na wodę oligoceńską, które napełni o 7.22, gdy już po dwóch przesiadkach zajedzie na Służewiec. Poza tym w torbie z Geanta schowała dwa uprane fartuszki dla wnuczek i zupę, krupnik – żeby się tylko nie wylał. Powrotny ma o 18.01, ale przeważnie nie zdąży, bo synową znowu zatrzymał szef, ja nie wiem, co to za człowiek. Dojeżdżająca albo wchodzi, albo wychodzi, więc dzieci nie wiedzą, że ufarbowała włosy. Entuzjastka – dawniej nie było takich możliwości, żeby kształcić dzieci. Do harcerzy należeć nie chciały, do mszy służyć też nie za bardzo. Dzisiaj to co innego i entuzjastka to wykorzysta. Jako osoba zmotoryzowana przewozi wnuki z kursu na kurs. Chwyta wszystko, więc poza malowaniem na szkle, wypalaniem dzbanków i fińskim dla najmłodszych wnuki uczęszczają także na banalny język angielski. Do zagospodarowania zostały jeszcze dwie godziny w czwartkowe popołudnie. Entuzjastka wciśnie tam korepetycje z matematyki, bo w szkole jakoś nie chcą się poznać na talentach wnuków. Frania – tak naprawdę bywa prababcią, ale ponieważ babcia jest albo „cukierek”, albo „akademii trzeciego wieku”, zajmuje jej miejsce. Wszystkie koleżanki wnuczki zazdroszczą babci Frani. Jest taka jak w szkolnej czytance. Ma szydełko, zamglone okulary, czeka z naleśnikami i pamięta, gdzie są stare zdjęcia. Jest zawsze po stronie wnuczki, ma swoje złote myśli, które pomogą żyć, gdy już jej nie będzie. Gawędziarz z baśni braci Grimm – dziadek, który naprawi wszystko. W jego opowieściach świat jawi się jako wielka pęknięta rura, rozgrzebany silnik samochodu lub wyrwane gniazdka elektryczne. Dziadek uwielbia opowiadać, co by było, gdyby on tego świata nie naprawił. Hermetyczna – zwolenniczka medycyny naturalnej. Na każdą chorobę ma jakiś syrop, dietę i wahadełko. Poza tym uważa, że chorobę trzeba wyleżeć (szczególnie bezgorączkową), co cieszy wnuki w przededniu klasówki. Niezrozumiana przez najbliższych zamyka się w świecie ziół księdza Klimuszki. Wierzy, że podbiał zapewni jej długowieczność. Jest higieniczna i chłodna. I co ja dla was zrobiłam – w rodzinie wielopokoleniowej, co oznacza, że czasy Gomułki należały do najbardziej szalonych, gdy babci i dziadkowi udało się zdobyć dwa pokoje z wnęką kuchenną wielkości toalety w pospiesznym i drzwiami balkonowymi, za którymi nie ma balkonu tylko krata. Teraz mieszka z nimi córka, zięć i wnuk licealista. Babcia próbuje czasem opowiedzieć, co czuła, jak się w 1964 r. zobaczyła na liście lokatorów. Wtedy wnuk zakłada słuchawki i włącza „kiedyś było tu ściernisko, ale będzie San Francisco”. Jakiś socjolog chciał ich włączyć do swojej pracy o rodzinach wielopokoleniowych, ale mu nie pasowali do tezy, że wspólne mieszkanie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2002, 2002

Kategorie: Społeczeństwo