Afganistan – raporty z przegranej wojny

Afganistan – raporty z przegranej wojny

Przecieki tysięcy tajnych dokumentów mogą pokrzyżować plany wojenne amerykańskich generałów To wydarzenie bez precedensu. Ujawnionych zostało 91.731 przeważnie tajnych lub poufnych dokumentów, pochodzących z banku danych armii Stanów Zjednoczonych, dotyczących wojny w Afganistanie. Po raz pierwszy opinia publiczna może zapoznać się z posępną rzeczywistością pola bitwy widzianą oczami zwykłego żołnierza i porównać te obrazy z opowieściami machiny propagandowej Waszyngtonu i NATO. Dokumenty, pochodzące z lat 2004-2009, zdobyła platforma internetowa Wikileaks (czyli Wikiprzecieki), specjalizująca się w demaskowaniu dla dobra publicznego, jak zapewniają jej aktywiści, różnego rodzaju kompromitujących dla państw i możnych tego świata sekretów. Treść akt przedstawiły 25 lipca szeroko brytyjski dziennik „The Guardian”, amerykański „New York Times” oraz niemiecki tygodnik „Der Spiegel”. Z analizy treści dokumentów wynika, że anonimowymi informatorami, czyli, jak to się w języku angielskim określa, whistleblowers, mogli być niscy rangą analitycy armii Stanów Zjednoczonych, sierżanci, najwyżej porucznicy. Jednym z podejrzanych jest żołnierz US Army i analityk tajnych danych Bradley Manning, aresztowany w czerwcu i przetrzymywany w więzieniu wojskowym w Kuwejcie. Niektórzy amerykańscy żołnierze najwidoczniej już tak mają dosyć wojny, że gotowi są na zdradę militarnych tajemnic. Administracja Baracka Obamy próbuje zbagatelizować znaczenie przecieków. Dygnitarze z Waszyngtonu określają zawarte w tysiącach dokumentów dane jako „koktajl pogłosek, bzdur oraz informacji z drugiej ręki”. Twierdzą, że w dokumentach nie ma właściwie nic nowego. Zdaniem komentatorów, następstwa przecieków na tak ogromną skalę mogą jednak pokrzyżować wojenne plany Obamy i jego generałów. Demokratyczna senator Dianne Feinstein, przewodnicząca komisji ds. służb specjalnych, określiła przecieki jako „poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego” i wezwała sekretarza obrony Roberta Gatesa do wszczęcia zakrojonego na szeroką skalę śledztwa, aby sprawcy zostali pociągnięci do odpowiedzialności. Zbigniew Brzeziński, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta Jimmy’ego Cartera, porównuje dokumenty zdobyte przez Wikileaks do słynnych „Pentagon Papers”, tajnego raportu na temat kłamstw dotyczących wojny w Wietnamie. Publikacja „Pentagon Papers” w 1971 r. wstrząsnęła społeczeństwem USA. W Stanach Zjednoczonych zaczęły się szerzyć antywojenne nastroje. „Także ekipa Obamy może utracić kontrolę nad wojenną strategią”, ostrzega Brzeziński. Prawie 92 tys. ujawnionych dokumentów może stać się dla Obamy „Afghanistan Papers”. Daniel Ellsberg, który ujawnił „Pentagon Papers”, podkreśla, że nowe dokumenty podsycają wątpliwości co do konfliktu afgańskiego – wojna kosztowała już 300 mld dol., mimo to talibowie z roku na rok wydają się coraz potężniejsi. Przecieki nastąpiły w wyjątkowo niekorzystnym dla prezydenta, administracji USA i Paktu Północnoatlantyckiego momencie. Amerykanie i alianci są coraz bardziej zmęczeni wojną w Afganistanie, która trwa już dziewiąty rok, a końca jej nie widać. Ostatnie dwa miesiące były najkrwawsze dla wojsk Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników. Obama zamierza wysłać do Afganistanu dodatkowe oddziały w sile 30 tys. ludzi, niewielu jednak wierzy, że doprowadzą one do przełomu. Liczni wpływowi dygnitarze w Waszyngtonie podają w wątpliwość sens tego konfliktu. Demokratyczny senator John Kerry głosi: „Treść (ujawnionych dokumentów) sprawia, że należy postawić poważne pytania dotyczące polityki USA odnośnie do Afganistanu i Pakistanu”. Informacje zawarte w tysiącach akt, notatek, raportów rzeczywiście nie mogą zaskoczyć. O niemal wszystkich tych sprawach i problemach pisaliśmy na łamach „Przeglądu”, ostatni raz przed dwoma tygodniami. Przecieki są jednak urzędowymi aktami US Army i dają kompleksowy obraz wojny w Afganistanie, gdzie sytuacja jest bardziej dramatyczna, niż zakładano. Talibowie i inni islamscy partyzanci rosną w siłę i dokonują coraz więcej zamachów bombowych. Wystawione z pomocą USA i NATO afgańskie siły bezpieczeństwa są niepewne i lękliwe. Pakistan, oficjalny sojusznik Stanów Zjednoczonych w wojnie z terroryzmem, prowadzi podwójną grę. Potężne służby specjalne Islamabadu potajemnie wspierają talibów, umożliwiają im przegrupowanie i pozyskiwanie rekrutów na terytorium pakistańskim, zaopatrują ich w broń. Specjalna tajna jednostka armii amerykańskiej Task Force 373 urządza polowania na czołowych talibów, rebeliantów i terrorystów z Al Kaidy, którzy likwidowani są bez dowodów winy czy wyroków sądu. Oczywiście na wojnie takie drobnostki się nie liczą, niemniej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 31/2010

Kategorie: Świat