Agent Bolek?

Agent Bolek?

Od kilku dni podstawowym tematem mediów jest polowanie na Lecha Wałęsę, któremu dwóch historyków z IPN chce za wszelką cenę udowodnić nie tylko, że był agentem SB o pseudonimie Bolek, ale nadto, że w latach 90. zniszczył część dokumentów, które tę rzekomą agenturalność miały potwierdzać. Wysiłkom badawczo-wydawniczym dzielnych i bezkompromisowych historyków towarzyszy chór polityków i publicystów. Jedni Wałęsy bronią, drudzy twierdzą, że nie tylko był agentem w latach 70., ale że był nim nadal, organizując strajk i negocjując „porozumienia gdańskie”, ba, był nim przy Okrągłym Stole, a nawet będąc prezydentem RP. Obłęd z samej istoty nie ma granic, więc nie ma się czemu dziwić. Obrońcy Wałęsy dzielą się z grubsza na dwie kategorie. Jedni są najgłębiej przekonani, że Wałęsa nigdy nie współpracował z bezpieką, i cały materiał na jego temat uważają za bezpieczniackie fałszywki. Drudzy mówią tak: może i młody Lech Wałęsa miał jakiś krótki epizod współpracy z SB, ale przecież sam, o własnych siłach szybko się z niego wyplątał, współtworzył wolne związki zawodowe, był niekwestionowanym przywódcą sierpniowego strajku, później przywódcą „Solidarności”, która obaliła komunizm w Polsce. Książka wydana przez IPN niepotrzebnie eksponuje tylko to, co w życiu jednego z największych Polaków było słabością. Jest zatem ta książka niepotrzebna i szkodliwa. Szkodzi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2008, 26/2008

Kategorie: Felietony, Jan Widacki
Tagi: Jan Widacki