Ostrzegam! Żaden rywal nie może już dziś dopisywać sobie trzech punktów za mecz z zespołem Austrii Chyba nikt nie może u nas lepiej się kojarzyć z austriacko-szwajcarskimi mistrzostwami Europy niż Radosław Gilewicz. Były reprezentant, ostatnio zawodnik Polonii Warszawa, jest jednym z nielicznych Polaków, którzy za granicą na pierwszoligowym szczeblu zdobyli więcej niż sto bramek. A zdobywał je właśnie w ligach Szwajcarii i Austrii oraz w niemieckiej, pod trenerskim dowództwem Joachima Löwa, obecnego selekcjonera reprezentacji Niemiec. – W Szwajcarii grał pan w FC Sankt Gallen, w Austrii – w Tirolu Innsbruck i Austrii Wiedeń. W obu tych klubach świętował pan mistrzostwo, w Tirolu na dodatek tytuł króla strzelców. Jak wygląda piłkarska atmosfera tych krajów, jak prezentują się stadiony Euro 2008? – Atmosfera jest raczej spokojna, ale na pewno kibice niektórych reprezentacji poważnie ją ożywią, choćby polscy kibice. Z większym temperamentem kibicują Austriacy. Szwajcarzy są mniej otwarci, zbyt zasadniczy. Stadiony Euro 2008 mają na ogół charakter kameralny, ale dzięki temu jest doskonała widoczność z trybun, imponują funkcjonalnością. Tylko stadion Ernsta Happela w Wiedniu, arena naszego meczu z Austrią i potem meczu o złoty medal, jest bardziej rozłożysty. Najnowocześniejszy jest stadion w Bazylei, gdzie odbędzie się mecz otwarcia. Najpiękniej położony – ten w Innsbrucku, z trybun ma się wspaniały widok na Alpy. Co ciekawe, pojemność stadionu w Klagenfurcie, gdzie Polska zagra z Niemcami i Chorwacją, po mistrzostwach zmaleje z 32 do 12 tys. miejsc, gdyż część trybun już została… wykupiona przez Chińczyków. – Pod kierunkiem Joachima Löwa, dziś szefa kadry Niemiec, zdobył pan Puchar Niemiec, jako zawodnik VfB Stuttgart. Potem z sukcesami współpracowaliście w Tirolu Innsbruck i Austrii Wiedeń. Nadal utrzymujecie kontakt? – Tak, jesteśmy przyjaciółmi. Ale ostatnio z „Jogim” tylko esemesujemy, by nie budzić niepotrzebnych napięć, skoro Polska i Niemcy znalazły się w jednej grupie na Euro 2008. Tym bardziej że Löw ma dziennie niekiedy nawet sto próśb o rozmaite wypowiedzi, udział w jakichś akcjach. Ale on się temu nie poddaje, mocno chodzi po ziemi, ucieka od medialnego zgiełku, odwrotnie niż Slaven Bilić, selekcjoner Chorwacji. – Czym Löw może zaskoczyć, na czym polega jego siła? – To wielki trener, ma znakomity kontakt z drużyną, świetnie się dogaduje z gwiazdami, choćby z Michaelem Ballackiem. Jest niespokojnym duchem, ciągle szuka nowych rozwiązań. Doskonały psycholog, warsztatowiec i motywator. Ma w sobie coś, czego nie można kupić albo nauczyć się. Nie licząc meczu z Polską, kibicuję mu, uważam, że może zajść w tym turnieju wysoko. Kiedy przy Jürgenie Klinsmannie był drugim trenerem kadry, to i tak de facto był pierwszym, Klinsmann odpowiadał głównie za atmosferę w drużynie i wokół niej, a czarną robotę wykonywał właśnie Löw. Teraz sam stworzył znakomity sztab. Tam jest świetna atmosfera, uważam, że właśnie ta chemia między Löwem a zawodnikami i sztabem jest chyba największym atutem dzisiejszej reprezentacji Niemiec. Przekłada się to nie tylko na wyniki. Bo przecież już dawno Niemcy nie grali tak efektownie, jak grają właśnie za kadencji Löwa. – Zespół Austrii zna pan chyba najlepiej. Zresztą, jako ikona tamtejszej ligi, zasiądzie pan w studiu wiedeńskiej telewizji podczas meczu Austria-Polska. Naprawdę Austriacy są tak słabi, jak się na ogół ocenia? – Grają u siebie, faktycznie mieli słabszy okres, ale jako zwolnieni z eliminacji nie musieli dbać o formę. Brakowało tej adrenaliny. Jednak od pewnego czasu widać przebłyski i teraz może być już tylko lepiej. Do Andreasa Ivanschitza, młodego lidera i kapitana drużyny, trener Josef Hickersberger niespodziewanie dołączył weterana, prawie 39-letniego Ivicę Vastica. To dobry ruch, bo „Ivo” ma ogromne doświadczenie, a jego wigor i przygotowanie fizyczne wciąż są na poziomie 30-latka. Znam go dobrze, ponieważ razem graliśmy w Austrii Wiedeń. W każdym razie żaden rywal nie może już dziś dopisywać sobie trzech punktów za mecz z zespołem Austrii. Ostrzegam! – Na koniec zmagań grupowych gramy z Chorwatami… – Myślę, że akurat oni mogą wypaść poniżej oczekiwań. Za bardzo zachłysnęli się pochwałami po tych zwycięstwach nad Anglią i za bardzo uwierzyli w swoją wielkość. Znam
Tagi:
Roman Hurkowski









