Ambitne wańki-wstańki osiągają najwięcej – rozmowa z Tomaszem Bagińskim

Ambitne wańki-wstańki osiągają najwięcej – rozmowa z Tomaszem Bagińskim

Jeśli ktoś ma odrobinę samozaparcia, jest w stanie nauczyć się wszystkiego Tomasz Bagiński – reżyser i animator, nominowany do Oscara za film „Katedra”, autor popularnej w internecie „Ambicji” W internecie święci triumfy twój najnowszy filmik „Ambicja”. Można go odczytać jako fantastyczną wizję powstania wszechświata. – Przed wrzuceniem go do sieci strasznie się denerwowaliśmy, jak zostanie przyjęty przez widzów. Obawy były niesłuszne. Na dwóch głównych portalach jest już ponad milion odsłon. Zbieramy też dobre recenzje. Filmik trwa jedynie 6,40 min. Czy to tylko zwiastun pełnego metrażu? – Dostałem kilka takich propozycji. Jeszcze nie podjąłem decyzji. Filmik jest elementem kampanii marketingowej towarzyszącej historycznemu lądowaniu sondy Rosetta na komecie. W środę, 12 listopada, po raz pierwszy w historii kosmonautyki sonda została umieszczona na ciele niebieskim, które jest w ciągłym ruchu – porusza się z prędkością ok. 50 tys. km/godz. Nie dość, że trzeba dogonić kometę, ustawić się na jej orbicie, to jeszcze niezwykle precyzyjnie wycelować i wylądować. Kometa ma 1,5 km średnicy. W skali kosmosu to ciało o wiele mniejsze niż łebek zapałki. Produkcja została zrealizowana na zlecenie Europejskiej Agencji Kosmicznej, o której niewielu słyszało. Kosmonautyka kojarzy się przede wszystkim z NASA. – Na amerykańską agencję pracuje jednak całe Hollywood. W niemal każdej hollywoodzkiej produkcji przemycona jest przynajmniej wzmianka o NASA, w tle widoczne jest logo agencji itd. Tymczasem to ESA (European Space Agency) robi dziś rzeczy często ciekawsze pod względem naukowym niż jej amerykański odpowiednik. Europejscy naukowcy stoją za wieloma ciekawymi wynalazkami. Mało kto wie np., że właśnie kończą budowanie systemu alternatywnego do GPS (Galileo), który będzie używany najpierw w kosmosie, a później z pewnością na Ziemi. Fabuła przypomina, że życie nie powstałoby, gdyby nie woda. Kometa jest swego rodzaju lodową bryłą. Po zbadaniu próbek okaże się, jaki rodzaj wody jest w jej wnętrzu. W świecie nauki od lat forsowana jest teoria o kosmicznym pochodzeniu ziemskich oceanów. – Komety zawierają materię sprzed wielu miliardów lat. To pierwotny materiał, z którego tworzony był m.in. Układ Słoneczny. Naukowcy liczą, że dzięki pobraniu próbek i dokonaniu analiz uda się znaleźć odpowiedź na odwieczne pytanie ludzkości o to, jak narodziło się życie na Ziemi. Woda faktycznie miała w tym procesie ogromne znaczenie, ale nie zdradzajmy fabuły. Niech każdy sam obejrzy. Sceny kręciliście na Islandii. Znalezienie krajobrazu, który odzwierciedla wyobrażenie o obcej, opuszczonej planecie nie było łatwe. – To prawda. Bardzo mi zależało, by kręcić w Polsce, na terenie elektrowni Bełchatów. Niestety, nie udało się zdobyć wszystkich wymaganych pozwoleń. Jeśli dobrze pamiętam, chodziło o spełnienie norm bezpieczeństwa. Filmik jest połączeniem gry aktorskiej z animowanymi efektami specjalnymi. Do udziału namówiliście znanego z serialu „Gra o tron” Aidana Gillena oraz młodą gwiazdę Aisling Franciosi – widzowie znają ją m.in. z „Klubu Jimmy’ego”. – To profesjonaliści w każdym calu. Praca z nimi była ogromną przyjemnością. Wykazali się też niesamowitą cierpliwością. Pierwszy dzień zdjęciowy trwał ok. 16 godzin, w niezwykle trudnych warunkach atmosferycznych. Islandia nawet latem jest kapryśna. Podczas zdjęć było bardzo wietrznie. Szczęśliwie dotrwaliśmy do końca, chociaż nie obyło się bez przygód. Pewnego dnia wiatr zerwał namiot, w którym robiliśmy zdjęcia. Jesteś reżyserem „Ambicji”, scenariusz pomógł stworzyć Jacek Dukaj. Ile osób pracowało przy produkcji? – Jacek był członkiem większej ekipy, która tworzyła scenariusz. Bardzo nam pomógł, bo wskazywał słabe punkty kolejnych wersji. A powstało ich naprawdę sporo. Ekipę tworzyli też m.in. Tobiasz Piątkowski i Jan Pomierny. Autorstwo jest więc bardzo rozproszone. Film ma wielu ojców. Gdyby kogoś zabrakło, wszystko tak dobrze by nie zagrało. Razem z islandzką ekipą filmowców, przedstawicielami ESA oraz ludźmi ze studia Platige Image, w którym pracuję, w produkcji brało udział ok. 200 osób. Choć to film ponadsześciominutowy, należało zaangażować taką ekipę jak przy dużej fabule. Pracowaliśmy po prostu krócej, niż gdyby miał trwać 90 min. Jego przesłanie jest takie, że ambicja może poruszyć góry. Widzę w takim podejściu sporo z ciebie.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 47/2014

Kategorie: Kultura