Ambony nie pomogły

Ambony nie pomogły

Kiedy przyszedł czas wyborów, to mimo że Episkopat w kampanii zachowywał milczenie, kościoły nie milczały Mamy inwazję księży agitatorów. Mówi o tym otwarcie bp Tadeusz Pieronek – że nawet w roku 1991, kiedy Kościół poparł oficjalnie ZChN, w takiej skali agitacji politycznej w świątyniach nie prowadzono. Pieronek mówi też w „Rzeczpospolitej”, że w podkrakowskich miejscowościach wierni wręcz napominali księży, by dali sobie spokój z agitacją. „Cała propaganda Radia Maryja popierała jednego z kandydatów. Nie przebierano w słowach. To skandal”, ubolewa. Co takiego w polskim Kościele się stało, że znów rzucił się w wir polityki? Że znów ma ambicje wybierania nam prezydenta, posłów, stanowienia prawa? Że część – ze słów bp. Pieronka wynika, że rosnąca – biskupów i proboszczów otwarcie agituje za swoim politycznym faworytem? Czy jest to efekt ostatnich tygodni, atmosfery, która powstała po katastrofie smoleńskiej, czy też szersza tendencja? Stawiałbym tezę, że zwrot Kościoła w stronę spraw politycznych nastąpił dużo wcześniej, Smoleńsk zaś był katalizatorem, który wzmocnił zjawisko. Bo, z jednej strony, naturalne było, że biskupi koncelebrowali msze żałobne w intencji ofiar katastrofy. Ale już to, co mówili, kazało czujniej wytężać słuch. Przewodniczący Episkopatu abp Józef Michalik ubolewał na mszy żałobnej Lecha Kaczyńskiego, że „naród przez własnych synów był niejednokrotnie boleśnie wyszydzany jako ten, który stróżem majestatu Rzeczypospolitej uczynił człowieka niepasującego do ich kryteriów współczesności”. Biskupi czuli też pokusę rozliczania krytyków zmarłego prezydenta. Być może i oni ulegali fali żałoby i zjednoczenia. Oszołomiły ich tłumy żałobników. W takim razie interpretowali to po swojemu, powtarzając, że za sprawą „męczeńskiej” śmierci prezydenta „naród się przebudził”, że się zjednoczył i że istnieje wspólnota narodu, państwa i Kościoła. Ten ton, współgrający z kampanią PiS, przerodził się w pełną symbiozę podczas akcji zbierania podpisów pod kandydaturą Jarosława Kaczyńskiego. Zbierano je pod kościołami, po mszach, za milczącą aprobatą proboszczów. Te wspólne działania były kontynuowane. Podczas mszy beatyfikacyjnej ks. Popiełuszki widzieliśmy transparenty sugerujące poparcie dla PiS, rozdawano też ulotki ze zdjęciem Lecha Kaczyńskiego modlącego się przed grobem ks. Jerzego. Potem przyszedł czas wyborów i mimo że Episkopat w kampanii zachowywał milczenie, to nie milczały kościoły. Ksiądz Rydzyk na antenie Radia Maryja ogłosił nowennę do Św. Michała Archanioła, w intencji ojczyzny. Nowenna to dziewięciodniowa modlitwa, poprzedzająca ważne wydarzenie, odmawiana w imię ważnej intencji. Ta kończyła się 3 lipca. „Błogosławiony Archaniele, św. Michale, sprowadź na łono tej Oblubienicy Jezusa Chrystusa wszystkie zbłąkane owieczki, niewiernych, żydów, schizmatyków i grzeszników, ażeby wszyscy oni złączeni w jedno stado mogli wiecznie wysławiać najwyższą łaskawość. Zachowaj Kościół na drodze świętości i broń przed wszelkimi wrogami”, modlili się wierni. A na łamach „Naszego Dziennika” ks. Piotr Prusakiewicz tłumaczył: „Święty Michał Archanioł w czasie próby aniołów, u początku dziejów, zdecydowanie opowiedział się za Bogiem – „Któż jak Bóg!”. Swym przykładem pociągnął za sobą inne duchy stworzone. Lucyfer wybrał inaczej, co w konsekwencji sprowadziło go na dno piekła. Święty Michale Archaniele, spraw, byśmy nie ulegli pokusie kroczenia drogą wyboru nieposzanowania Bożego Prawa. Ochroń naszą Ojczyznę przed powodzią pogaństwa, błędem i pozornym szczęściem”. Tak oto wierni mogli się dowiedzieć, o co się modlą i że 4 lipca staną przed próbą podobną do próby aniołów, wybierając między Bogiem a Lucyferem. Później przyszedł czas wyborów. I wybuchła burza. Bo media zaczęły podawać kolejne przypadki łamania ciszy wyborczej i agitowania na rzecz Jarosława Kaczyńskiego z ambony. Przypomnijmy niektóre przypadki. Ks. Jerzy Garda w kościele w Kraśniku przekonywał w niedzielę wyborczą, że tylko Radio Maryja wie, na kogo głosować, i porównał Bronisława Komorowskiego do szatana. Proboszcz z Sokołowa na Podlasiu, ostrzegał, że kto zagłosuje na Komorowskiego, popełni grzech. Podobnie było w kościołach na Suwalszczyźnie czy w Gorlicach, w Zamościu i Wigrach. W licznych miejscach straszono wiernych, że głosowanie na Bronisława Komorowskiego to grzech śmiertelny. Trzeba więc się z niego wyspowiadać, żeby móc przystąpić do komunii. Generalnie księża agitowali w Małopolsce i na ścianie wschodniej. Tam, gdzie Kościół ma największe wpływy, gdzie czuje się mocny. I gdzie księża identyfikowali się z Radiem Maryja. Tam też wygrał Jarosław

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 28/2010

Kategorie: Kraj