Ameryka Łacińska: wraca czas „golpes”?

Ameryka Łacińska: wraca czas „golpes”?

Wojskowi w Hondurasie pozbawili władzy prezydenta, który naraził się oligarchom Dziewiąty rok XXI w., niedziela, 28 czerwca, godz. 6.00 rano. Wojskowi wyprowadzają w kajdankach z prywatnej rezydencji w kolonii willowej Tres Caminos Jose Manuela Zelayę, demokratycznie wybranego prezydenta Hondurasu. Szef 7,5-milionowego państwa, postawny, niespełna 60-letni mężczyzna o dobrodusznej twarzy, wąsach ŕ la Pancho Villa i wzroście olbrzyma, w piżamie i bez skarpetek, zostaje zawieziony do bazy lotniczej, a stamtąd samolotem wojskowym przetransportowany do jednego z pobliskich krajów. Wszystko w ciągu niespełna trzech godzin. Trzy dni później konserwatywny dziennik „Wall Street Journal” pisze, polemizując z amerykańskim prezydentem, Barackiem Obamą, który niezwłocznie potępił wojskowy zamach stanu w Hondurasie: „Jak na wojskowy zamach stanu, ten z ostatniego weekendu był dziwnie demokratyczny”. I czyni zarzut prezydentowi Stanów Zjednoczonych, że wobec tego wydarzenia zajął stanowisko w jednym szeregu z tymi, którzy uznali zamach za niebezpieczny precedens. To jest – wylicza sarkastycznie dziennik – z Organizacją Narodów Zjednoczonych, Fidelem Castro, Hugonem Chavezem i innymi modelowymi demokratami. Istotnie, w porównaniu z wojskowym zamachem stanu, którego dokonał gen. Augusto Pinochet 11 września 1973 r. i z którego prezydent Salvador Allende nie wyszedł żywy, i w zestawieniu z wieloma innymi wojskowymi golpes, przewrót w Hondurasie przebiegł łagodniej. Ponadto, co podkreśla cytowany dziennik wielkiej finansjery, wojsko nie złożyło z urzędu prezydenta Jose Manuela Zelai z własnej woli, lecz na polecenie Sądu Najwyższego Hondurasu, aby zahamować szerzenie się lantynoamerykańskiego chavizmu. Chavizm oznacza oczywiście ideologię i politykę wenezuelskiego prezydenta Hugona Chaveza, którego nie udało się obalić w drodze wojskowego zamachu stanu w 2002 r. Zamachu, który niezwłocznie zyskał poparcie administracji prezydenta George’a W. Busha. Jednak po dwóch dniach okazało się, że zamachowcy nie mieli poparcia większości oficerów, a potężne demonstracje uliczne wenezuelskiej biedoty przywróciły legalnie wybranego prezydenta do władzy. 40 lat po wojnie futbolowej Wojskowe golpes mają w Hondurasie długą historię. Od wczesnych lat 20. ubiegłego stulecia ten zielony, górzysty kraj wielkości jednej trzeciej Polski, leżący nad Morzem Karaibskim, stał się światowym prototypem republiki bananowej. Największym na świecie eksporterem bananów. Całkowite uzależnienie gospodarcze i polityczne od słynnej United Fruit Company i dwóch innych amerykańskich towarzystw eksploatujących ogromne plantacje bananów, kawy i ananasów, sprawiło, że to one rządziły w Hondurasie. United Fruit w walce z dwiema pozostałymi kompaniami finansowała własną partię polityczną i podporządkowała sobie część honduraskiej armii. Konkurentki robiły to samo, ale w końcu United Fruit zwyciężyła. To ona, wspólnie z podporządkowaną jej całkowicie miejscową oligarchią, stała za wojskowymi zamachami stanu w Hondurasie z 1956 r., następnie z 1963 r. oraz tymi z lat 70. i 80. Alfons Slutzky (Słucki), honduraski ekonomista, pisał w 1982 r., że zagraniczny kapitał sam w sobie nie jest zły. „Nieszczęście polega jednak na tym, że United i inne amerykańskie towarzystwa nic w Hondurasie nie inwestują”. Dzisiejsze zacofanie gospodarcze i społeczne Hondurasu tłumaczy jego historia. Kolejno od XVI w. był kolonizowany przez Hiszpanów, Brytyjczyków i Amerykanów, którzy traktowali ten kraj wyłącznie jako teren do eksploatacji. Manuel Zelaya próbował kontynuować to, co rozpoczął wybrany w 1957 r. Ramon Vileda Morales. Ten ostatni przystąpił do przeprowadzania nieśmiałej reformy rolnej, zakładania na wsi, gdzie prawie nikt nie umiał czytać i pisać, jednoklasowych szkół. Próbował wyprowadzić Honduras z całkowitego uzależnienia od Amerykanów poprzez akces do Wspólnego Rynku Środkowoamerykańskiego. Honduraska oligarchia miała dość tych populistycznych eksperymentów i w 1960 r. powierzyła pułk. Oswaldowi Lopezowi Arellanie dokonanie wojskowego zamachu stanu. Pułkownik ustanowił dyktaturę wojskową, która trwała 20 lat – do 1980 r. Ścisła współpraca wojskowa z Hondurasem, która utrzymała się również po przywróceniu demokratycznej formy rządów, była bardzo ważna dla Stanów Zjednoczonych: stąd wspierano i zaopatrywano w broń m.in. nikaraguańskich contras, którzy walczyli z lewicowymi sandinistami w Nikaragui. Gdy autor „Wojny futbolowej”, Ryszard Kapuściński, jako korespondent Polskiej Agencji Prasowej i bodaj jedyny zagraniczny dziennikarz śledził w 1969 r. jej przebieg pod kulami, na samej linii frontu, podczas gdy niemal cała reszta korespondentów przebywała w hotelach Tegucigalpy, poznał Honduras jako kraj potwornej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 27/2009

Kategorie: Świat