Antyrakiety zamiast ryb

Antyrakiety zamiast ryb

Kandydaci na prezydenta USA nie zajmują się tarczą antyrakietową Od kilku lat administracja George’a Busha stara się przekonać nie tylko Polskę i Czechy, ale wszystkich pozostałych sojuszników NATO oraz Rosję, że pomysł zainstalowania dziesięciu rakiet przechwytujących w Polsce i radaru w Czechach służy bezpieczeństwu całej Europy, w tym także Rosji. Jeśli chodzi o stanowisko Polski, trudno nie zgodzić się z wypowiedzią ministra obrony narodowej Bogdana Klicha, który po powrocie z Waszyngtonu powiedział, że tarcza amerykańska na terenie Polski naraża nasz kraj na dodatkowe zagrożenia i dodatkowe niebezpieczeństwa. Stanowisko Rosji jest też znane i oprócz głosów sprzeciwu zawiera ofertę współpracy z USA, oraz groźne pomruki o „właściwej” odpowiedzi militarnej ze strony Rosji. Ponieważ o stanowisku Polski i Rosji wobec tarczy wiele już napisano, skoncentruję się na dwóch aspektach tarczy. Po pierwsze, na reakcjach w USA, po drugie, na implikacjach europejskich, ściślej rzecz biorąc natowskich, na propozycję amerykańską. Entuzjazm Busha Przez prawie 200 lat niepodległego bytu Stany Zjednoczone kształtowały swoją doktrynę obronną na podstawie przekonania, że mają słabego sąsiada na północy, słabego sąsiada na południu, ryby na wschodzie i ryby na zachodzie. Wystrzelenie przez ZSRR pierwszego sputnika w 1957 r. uświadomiło strategom amerykańskim, że oceany przestały być barierą gwarantującą bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych. W 1972 r. USA podpisały ze Związkiem Radzieckim układ o budowie przez każdy z tych krajów jednego systemu antyrakietowego. W latach 80. prezydent Ronald Reagan stworzył Amerykanom miraż bezpiecznej Ameryki, inicjując tzw. gwiezdne wojny. Okazało się jednak, że był to rzeczywiście tylko miraż. Od tego czasu w ciągu ostatniego ćwierćwiecza obydwa supermocarstwa udoskonalały swoje arsenały, mimo porozumień SALT o ograniczeniu zbrojeń strategicznych. Ponadto wzrosła groźba rozprzestrzeniania broni nuklearnej na świecie, a kilka państw udoskonaliło swoją broń rakietową, uzyskując zdolność przenoszenia głowic na coraz większą odległość. Tę sytuację wykorzystał amerykański kompleks przemysłowo-zbrojeniowy, wietrząc w tym okazję do wielkich interesów, i zaoferował budowę tarczy antyrakietowej chroniącej terytorium Stanów Zjednoczonych przed bliżej nieokreślonym wówczas potencjalnym agresorem. George W. Bush od początku prezydentury, tzn. od stycznia 2001 r., nie ukrywał entuzjazmu dla budowy takiej tarczy. Atak terrorystyczny na Stany Zjednoczone 11 września 2001 r. był ważnym impulsem do przyspieszenia prac. Społeczeństwo amerykańskie było zaszokowane tym atakiem, zastraszone przez administrację możliwością dalszych ataków terrorystycznych i tolerowało wszelkie posunięcia rządu, w tym budowę tarczy antyrakietowej. Któż bowiem nie chciałby żyć w poczuciu pełnego bezpieczeństwa? Administracja George’a W. Busha zręcznie wykorzystała tę sytuację do rozbudowy potencjału obronnego USA i prezydent ogłosił budowę systemu antyrakietowego jako priorytet swojej polityki. Bush wypowiedział Rosji układ z 1972 r. o systemie antyrakietowym, twierdząc, że nie zapewnia on bezpieczeństwa Stanom Zjednoczonym. Rząd amerykański przystąpił do budowy tarczy antyrakietowej na terenie USA. W chwili obecnej Stany Zjednoczone mają około 20 rakiet przechwytujących bazowanych na ziemi: w Fort Greely na Alasce oraz w bazie lotniczej Vandenberg w Kalifornii. Kiedy okazało się, że kilka krajów uznanych przez Busha za „nieodpowiedzialne” i „hultajskie”, w tym Korea Północna i Iran, pracuje nad rozwojem broni atomowej oraz doskonali środki przenoszenia potencjalnych głowic nuklearnych, Waszyngton zaczął szukać miejsca na bazę poza granicami USA, która skuteczniej zapewni bezpieczeństwo Stanom Zjednoczonym. Wybór padł wówczas na Polskę i Czechy. Sądzę, że bliskość granic Rosji była dla Pentagonu dodatkową zachętą, by ulokować tę bazę w Europie Środkowo-Wschodniej. Trudno jednoznacznie określić stanowisko Amerykanów wobec budowy tarczy w Polsce i Czechach. Na pewno można powiedzieć, że obecna ekipa rządząca w Waszyngtonie, środowisko Partii Republikańskiej w Kongresie i znaczna część kompleksu przemysłowo-wojskowego zdecydowanie popierają zainstalowanie tarczy w Europie Środkowo-Wschodniej. Budować czy modernizować Nie zauważyłem, aby sprawa tarczy była podnoszona w obecnej intensywnej kampanii wyborczej. Raz tylko kandydat Republikanów na prezydenta, senator John McCain, który silnie podkreśla sprawy bezpieczeństwa Ameryki, powiedział w październiku ub.r., że jeżeli wygra wybory, doprowadzi do zbudowania bazy antyrakietowej w Polsce. Przeciętny wyborca żyje zupełnie innymi problemami w tej kampanii i niewiele wie o tarczy. Zakładam jednak, że gdyby go zapytać, czy chce żyć w bezpieczniejszej Ameryce, na pewno udzieli pozytywnej odpowiedzi. Interesujące jest, że wielu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2008, 2008

Kategorie: Opinie