Małe wyspy będą pierwszą ofiarą katastrofy klimatycznej Prezydent Malediwów, Maumoon Abdul Gayoom, wielokrotnie ostrzegał, że jego ojczyzna zostanie zalana przez morze. Nie spodziewał się jednak, że wkrótce sam to zobaczy. 26 grudnia Gayoom przeczuwał, że trzęsienie ziemi w pobliżu odległej o 2 tys. km Indonezji może wzbudzić niszczycielską falę tsunami. W końcu jednak uznał, że nie ma powodów do obaw, i poszedł do urzędu prezydenckiego, położonego na morskim brzegu w stolicy Male. Wkrótce potem do szefa państwa zadzwoniła z alarmującą wieścią żona – oto wielka fala dotarła do pierwszych wysp archipelagu. „Natychmiast wyjrzałem przez okno. Ze zdumieniem spostrzegłem, że nie ma wału ochronnego. Wyglądało to tak, jakby zniknął. Przykryła go woda”. Betonowy mur osłaniający Male od strony oceanu ma ponad 3 m wysokości. Ta imponująca konstrukcja osłabiła impet wodnej ściany. Dwie trzecie stolicy Malediwów zostało zalane, lecz nie było do strat w ludziach czy poważniejszych zniszczeń. Inne wyspy tego koralowego archipelagu, rozciągającego się na przestrzeni 850 km na Oceanie Indyjskim, miały mniej szczęścia. Przez niektóre z nich fala przewaliła się od krańca do krańca. Najwyższy punkt na Malediwach ma 1,8 m, większość zaś spośród 1192 wysp archipelagu zaledwie na metr wychyla się z morza. Jak stwierdził Ahmed Shaheed, rzecznik rządu w Male, grudniowa katastrofa cofnęła jego kraj w rozwoju o dwa dziesięciolecia. 82 mieszkańców straciło życie w tsunami, 26 zaś zaginęło. Spośród 199 zamieszkanych wysp 53 doznały poważnych zniszczeń. Na 20 cała infrastruktura została unicestwiona, z 14 ewakuowano zaś wszystkich mieszkańców. Przypuszczalnie dziewięć spośród nich nie zostanie ponownie zasiedlonych. Na 79 wyspach nie ma dobrej wody pitnej. Fala pogruchotała 19 z 87 ośrodków turystycznych, ich odbudowa potrwa długie miesiące i będzie niezwykle kosztowna – wiele wysp archipelagu jest za małych, aby mógł na nich lądować samolot. Ciężkie materiały budowlane trzeba sprowadzać morzem, co i tak jest kosztowne, a po kataklizmie właściciele statków i łodzi transportowych domagają się „specjalnych stawek”. Po tsunami 30% turystów odwołało rezerwacje. A przecież Malediwy żyją z zamożnych obcokrajowców, którzy przyjeżdżają tu, aby się rozkoszować egzotyką, słońcem, turkusowym morzem i prawdziwym rajem dla nurków, rafami koralowymi, pełnymi różnobarwnych ryb. Wielka fala zniszczyła nie tylko hotele, lecz również plaże. Także przed katastrofą Malediwy musiały ratować swe plaże, sprowadzając 100 tys. ton piasku rocznie, przede wszystkim z Indii. Ale po tsunami także ceny piasku wzrosły niebotycznie. Indie oraz inne kraje Azji, dotknięte przez katastrofę, przeznaczają piach przede wszystkim na własne potrzeby. „Skąd wziąć piasek? To nasza narodowa tragedia”, mówi rzecznik Shaheed. Komentatorzy twierdzą, że Malediwy i tak wyszły z katastrofy obronną ręką. Po przebyciu ponad 2 tys. km fale tsunami straciły wiele ze swej destrukcyjnej energii, ponadto wyspy osłoniły rafy koralowe. Ale dla władz i około 330 tys. mieszkańców archipelagu, przeważnie sunnickich muzułmanów, grudniowy kataklizm stanowi groźne memento. Rząd usiłuje namówić obywateli z najbardziej zagrożonych skrawków ziemi, aby przenieśli się na wyspy większe i bezpieczniejsze. Jeden z lądów, którego, zdaniem ekspertów, nie uda się obronić przed morzem, to Kandolhudoo. Z lotu ptaka wygląda jak unosząca się na wodzie płaska patelnia zabudowana małymi domkami. Kiedy nadeszła fala, mieszkańcy schronili się w najwyżej położonym miejscu – w meczecie. Ich domostwa zostały obrócone w perzynę. Młodsi gotowi są posłuchać wezwania władz i przenieść się na większe wyspy. Po co mają budować na Kandolhudoo, którą raczej prędzej niż później znów spustoszy morze? Ale starsi nie chcą słyszeć o przeprowadzce. „Jak możemy porzucić groby swoich przodków?”, pyta 74-letni rybak Adamu Abdul-Qayyoom. Inni zastanawiają się, dokąd pójdą, gdy także większe wyspy zacznie pożerać ocean. Malediwy należą do najbardziej „wrażliwych” i narażonych na zagładę krajów świata, podobnie jak inne niewielkie archipelagi i wyspiarskie państewka – Kiribati, Wyspy Marschalla, Tuvalu, Mauritius. Zdaniem ekspertów, w wyniku globalnego wzrostu temperatur te kruche lądy mogą zostać unicestwione. Kiedy wzrośnie temperatura, wzrośnie także poziom mórz – według ocen
Tagi:
Marek Karolkiewicz









