Koniec serdecznych powitań

Koniec serdecznych powitań

In this picture taken through a window, migrants listen to an official in a bus after they arrived from southern Germany, in front of the chancellery in Berlin, Thursday, Jan. 14, 2016. The bus carrying 31 Syrian refugees was sent from a district councilor in Bavaria, following up on his pledge to Chancellor Angela Merkel that he'd send refugees her way if his district could no longer provide accommodation for them.(AP Photo/Markus Schreiber)

W Niemczech rośnie niechęć do nowych uchodźców Jest środek stycznia, gdy w bawarskim mieście Landshut 31 Syryjczyków wsiada do autobusu, który ma ich zawieźć do Berlina. „Powiedzieli nam, że tutaj nie ma dla nas mieszkań, a w stolicy sytuacja będzie lepsza”, mówi jeden z nich. Optymizm Syryjczyków jest wielki. Wszystkim mężczyznom już wcześniej przyznano status uchodźców, jednak dotychczas musieli żyć w ośrodku, ponieważ w Landshut nie było innych mieszkań. Starosta powiatu Peter Dreier organizuje im wyjazd. „Życzę wam dobrej podróży, zobaczymy się w Berlinie”, zapowiada. Faktycznie, Dreier również jedzie, ale potem okazuje się, że jest wobec Syryjczyków nieszczery. Ci w trakcie podróży zaczynają się dopytywać, czy tak naprawdę nie są instrumentem nacisku na władze federalne w Berlinie, aby te zmieniły politykę wobec uchodźców. „Będziemy przyjęci przed Urzędem Kanclerskim”, tłumaczy się Dreier. Jednak w Berlinie nikt ich nie wita, po nocy spędzonej w pensjonacie Syryjczycy zostają odesłani do Landshut – a wiadomość o niesmacznej zagrywce bawarskiego polityka obiega kraj. Pilny list do kanclerki To nie przypadek, że ten incydent wydarzył się na linii Bawaria-Berlin. Bawarska chadecja, CSU, siostrzana partia rządzącej CDU, należy do najostrzejszych krytyków liberalnej dotychczas polityki imigracyjnej Angeli Merkel. Już późnym latem, gdy w niemieckim społeczeństwie dominowało pozytywne nastawienie do uchodźców, CSU coraz głośniej przestrzegała kanclerkę, że należy jak najszybciej zmienić politykę wobec uchodźców. Teraz Horst Seehofer stawia Merkel ultimatum, aby w końcu zmienić politykę i grozi jej nawet skargą przed trybunałem konstytucyjnym. Seehofer i CSU chcą, aby Berlin wprowadził roczny górny limit przyjęć uchodźców. „Więcej niż 200 tys. imigrantów rocznie – czy to osób wnioskujących o azyl, czy też uchodźców wojennych – Niemcy nie są w stanie udźwignąć”, napisali politycy CSU do Merkel. Sąsiadująca z Bawarią Austria właśnie wprowadziła własny roczny limit. Niechęć w obliczu co prawda malejącej, ale wciąż dużej liczby uchodźców nasila się nie tylko w bardziej prawicowej CSU, ale także w samej CDU. W zeszłym tygodniu 44 posłów CDU napisało „pilny list” do szefowej rządu, a według informacji agencji prasowej DPA aż jedna trzecia klubu parlamentarnego chadecji w Bundestagu, w tym berlińscy posłowie CSU, jest w tej sprawie przeciwko Angeli Merkel. Konkretna treść listu nie jest znana, ale wiadomo, że posłowie żądają w nim powrotu do tzw. układu z Dublina. Zakłada on, że kraje UE, w których uchodźcy po raz pierwszy postawią stopę, odpowiadają za procedurę azylową. A Niemcy są otoczone krajami UE. Latem ub.r. niemiecki rząd czasowo zawiesił tę regulację z powodu fali uchodźców z Syrii napływającej do południowych państw unijnych. Fakt, że sprzeciw wobec postawy kanclerki coraz ostrzej wyrażają krytycy z jej własnej partii, jest także pokłosiem wydarzeń z nocy sylwestrowej w Kolonii. Wówczas kilkuset młodych mężczyzn w grupkach osaczało, molestowało seksualnie i okradało setki kobiet. Mężczyźni to głównie migranci z Afryki Północnej i krajów arabskich. Ponad 20 postawiono już zarzuty, wśród podejrzanych są też ubiegający się o azyl. Dotychczas ponad 750 kobiet złożyło doniesienie o molestowaniu lub rabunku, w trzech przypadkach o gwałcie. Jednak opinię publiczną zbulwersowały nie tylko same przestępstwa, ale również bezradność miejskiej policji, która w pierwszych dniach po zajściach starała się na dodatek tuszować sprawę. Szef policji już stracił stanowisko, lecz zarzuty, że ukrywanie informacji było efektem „politycznej poprawności”, do której rzekomo miały się dołączyć media, wciąż krążą po kraju. Wpływowy magazyn „Der Spiegel” tydzień po wydarzeniach dał na okładce tytuł: „Nastroje się przechylają”. Faktycznie rząd berliński zareagował błyskawicznie i wprowadził zaostrzenia w ustawie azylowej, pozwalające na szybsze niż dotychczas deportowanie uchodźców, jeśli ci łamią prawo. Ale polityka to jedno, a społeczeństwo – drugie. Atmosfera w Niemczech jest teraz jeszcze bardziej napięta. Lęk rdzennych Niemców roś­nie, w Nadrenii Północnej-Westfalii, której jednym z głównych miast jest Kolonia, odnotowano wzrost liczby wniosków o pozwolenie na tzw. małą broń. Ale i wielu migrantów z krajów muzułmańskich, którzy od lat żyją w Niemczech, czuje frustrację i gniew, bo teraz wrzuca się ich do jednego worka z młodymi przestępcami. „Gdyby w Kolonii podczas sylwestrowej nocy na ulice wyszli radykalni prawicowcy, nikt

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2016, 2016

Kategorie: Świat