Wpisy od Przegląd

Powrót na stronę główną
Przebłyski

Obiektywizm TVN 24

Piątkowa debata u prezydenta na temat OFE miała być okazją do zaprezentowania różnych opinii. Takiego wydarzenia stacja informacyjna pominąć nie mogła. Nie wiadomo jednak było, czyje racje przeważą. Na wszelki więc wypadek do skomentowania debaty na żywo TVN 24 zaprosiła dwóch ekspertów, obrońców istniejącego systemu: Roberta Gwiazdowskiego, prezydenta Centrum im. Adama Smitha, i Ryszarda Petru, do niedawna dyrektora w BRE Banku, wcześniej doradcy Leszka Balcerowicza w latach 1997-2000, który zajmował się systemem emerytalnym. Słusznie, po co widzom mącić w głowach innymi niż lansowane przez stację poglądami? Nic też dziwnego, że konsternację u prowadzących „Szkło kontaktowe” w środowy wieczór wywołał widz, który zapytał, dlaczego skoro tyle mówią o OFE, nie zająkną się nawet o „Przeglądowej” czołówce na ten temat.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Warzecha – walet w talii Springera

Wychodzi na to, że największy problem z gen. Jaruzelskim ma niestrudzony propagator i interpretator myśli Jarosława K. i PiS, pracownik springerowskiego „Faktu”, Łukasz Warzecha. A wiadomo, że u Niemca służba ciężka i dobrze się trzeba napocić, by zarobić. Stara się więc Warzecha bardzo. Coraz dłuższe ma teksty i coraz więcej miota obelg i epitetów. Nikt w tym Warzechy nie przebije. Zawsze gotów do sponiewierania generała ma niestety Warzecha pewną wadę. Jakiż wydawca lubi wydawać kasę na kogoś, kto jest tak mało skuteczny jak on. Im więcej biedak pluje, tym poparcie społeczne dla Wojciecha Jaruzelskiego większe. Kosmita jakiś z tego Warzechy czy co? Jakby miał chłop honor, toby coś z tym zrobił. Nie żeby od razu przestał smrodzić, bo przecież robi to, co lubi. Ale może by jako człowiek honoru zaczął pisać za darmo. Springer miałby z nim mniejszy problem.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Czy wybory parlamentarne powinny być dwudniowe?

Pro Bartosz Arłukowicz, poseł SLD Myślę, że każde rozwiązanie zwiększające frekwencję jest dobre. Czy wybory dwudniowe zwiększą frekwencję? Nie znam odpowiedzi. Dwudniowe głosowanie już przeprowadzaliśmy, i to skutecznie, przy wstępowaniu do Unii Europejskiej. Frekwencja była wyższa, 59%, ale to była sytuacja wyjątkowa. Trochę inaczej może być w wyborach parlamentarnych. Musimy także pamiętać o sytuacji finansowej i kosztach takiego rozwiązania.   Kontra Tadeusz Cymański, europoseł PiS Nie. Przede wszystkim nie ma to wielkiego znaczenia, jednak jest to tym bardziej niesmaczne, że koalicja, która ma większość, ale jej notowania spadają, próbuje przed wyborami forsować taką zmianę i szukać ostatnich rezerw. Najpierw trzeba poprawić konstytucję i robić to bez wyborczych emocji, a wtedy nikt nie będzie zarzucać, że PO działa koniunkturalnie, tak jak złej baletnicy przeszkadza nawet rąbek spódnicy.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Intelektualiści kolejowi

Podczas debaty zorganizowanej przez Centrum Komunikacji Medialnej-Media Trend poświęconej infrastrukturze kolejowej padały głównie zdania pełne optymizmu. Dyrektor Instytutu Kolejnictwa Andrzej Żurkowski zapewnił, że tzw. kolej szybka jest szybsza od samolotu, pasażer prędzej dojedzie na miejsce, bo nie musi się odprawiać. Przewodniczący Komitetu Transportu Polskiej Akademii Nauk Jacek Dyduch powiedział, że Polska ma największe w Europie zaplecze intelektualne w dziedzinie kolejnictwa. Natomiast członek Zarządu PKP SA Jacek Prześluga oświadczył wprost: Jest dobrze. Dziś kolej wprowadza nowy rozkład jazdy i media od rana do wieczora będą mówić o kolei. A może prawdziwe uzdrowienie PKP nastąpiłoby wówczas, gdyby rozpędzić „zwykłych kolejarzy”, a na ich miejsce zatrudnić „zaplecze intelektualne”?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Landsbergis miesza w polskim kotle

Wystarczy powiedzieć parę miłych bzdetów o Lechu Kaczyńskim, by zaistnieć na łamach „Gazety Polskiej”. Zna tę metodę Vytautas Landsbergis, były prezydent Litwy. Od 20 lat ćwiczy ją ten chytrusek na polskich mediach. Zmienia tylko nazwiska polskich polityków, którzy przez moment są tymi „dobrymi”. Całkiem co innego mówi, a zwłaszcza robi, u siebie. Zaciekły wróg uznania prawa polskiej mniejszości do naszej pisowni nazw i nazwisk. I zwolennik takiego manipulowania przepisami, by Polacy z Wilna i okolic nie mogli odzyskać własnych majątków. Landsbergis tyle lat zwodził Polaków, że nawet najmniej rozgarnięty człowiek powinien to dostrzec. A skoro nie ma na jego gierki żadnej reakcji, to napuszcza nas na siebie jak dzieci. Bezczelny polityk potrafił powiedzieć Marcie Kochanowskiej, „żeby uważała na siebie, bo są wypadki samochodowe”. Zrobiła się z tego afera na spotkaniu rodzin ofiar z Tuskiem. Niestety, dla „Gazety Polskiej” Landsbergis jest dobry tylko dlatego, że przywala polskiemu rządowi. Ale nawet gdyby głupota potrafiła fruwać, to i tak z Landsbergisa nie da się zrobić polityka o czystych intencjach.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Rzecznik dla wybranych

„Jesteśmy jedyną firmą telekomunikacyjną w Polsce, która ma Rzecznika swoich Klientów”. Tak na swojej stronie reklamuje się TP SA i podaje nawet nazwisko rzecznika – Witold Rataj, i jego oficjalny tytuł: Rzecznik Klientów Grupy TP. Możemy też dowiedzieć się, jak bardzo rzecznik jest szczęśliwy. „Cieszę się, że mogę pełnić tę rolę. Reprezentuję kilkanaście milionów osób, które obdarzyły nas zaufaniem i wybrały nasze usługi. Jestem waszym głosem”. I to właściwie wszystko, bo kontaktu z rzecznikiem mogą dostąpić tylko wybrańcy. Nie ma żadnego adresu do korespondencji ani numeru telefonu. Jak dobrze się poszpera na kolejnych stronach, można spróbować wysłać mejl. Słusznie, po co burzyć spokój zadowolonego człowieka?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Czy rozszerzenie uprawnień kontrolerów biletów narusza prawa obywatelskie?

Pro Janusz Dzięcioł, poseł PO, b. komendant Straży Miejskiej w Świeciu, zwycięzca „Big Brothera” Pewnie tak. Wolałbym, by kontrolerzy mieli takie uprawnienia jak do tej pory. Każde rozszerzenie uprawnień może przynosić eskalację agresji, potęgowanie siły fizycznej używanej w przypadkach spornych. Wolałbym, aby zostało po staremu. Moim zdaniem kwestia, czy ktoś ma bilet na autobus albo tramwaj, czy go nie ma, nie powinna być wystarczającym powodem do tego, aby można było używać siły fizycznej albo innej formy przemocy wobec takiej osoby.   Kontra Janusz Krzeszowski, Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne, Wrocław Nie narusza. W przypadku moich kontrolerów nowy przepis niczego nie zmienia. To media nieodpowiedzialnymi publikacjami nakręcają niechętną opinię wobec pracy kontrolerów, podnoszą napięcie i zapowiadają zwiększoną agresję społeczną, czyli po prostu bronią oszustów, kombinatorów, oprychów, chuliganów i gapowiczów. Porządny obywatel niczego nie musi się obawiać. Ustawa jedynie precyzuje, że jeśli pasażer nie ma biletu, to powinien się wylegitymować dowodem osobistym. A jeśli nie – przyjedzie straż miejska lub policja.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Przebłyski

Balcerowicz zapomniał o MarLenie

Na ten moment warto było czekać. Do weteranów walki z minionym reżimem, których szeregi nieustannie rosną, dołączył prof. Leszek Balcerowicz. Na spowiedź wybrał sobie niezbyt szczęśliwie gazetę, która duże pieniądze zarobiła na tekstach typu „Balcerowicz – Mengele polskiej gospodarki” lub „Balcerowicz musi odejść” i bardziej finezyjnych. Ale że cel uświęca środki, to dobry jest i „Super Express”. Tam mogą łyknąć nawet tak jawną głupotę jak opinia Balcerowicza, że amerykańska „Tea Party jest głosem zdrowego rozsądku”. Łykną więc i równie subtelną ocenę prof. Jerzego Osiatyńskiego, doradcy ekonomicznego prezydenta Komorowskiego, o którym Balcerowicz mówi, że „uczył go na studiach ekonomii politycznej socjalizmu. I z dumą sobie przypominam, że miałem u niego tylko trójkę”. Zapomniał, widać, wół, jak cielęciem był. Ciekawe, co Balcerowiczowi mówi jeszcze taka nazwa – Instytut Marksizmu-Leninizmu w Wyższej Szkole Nauk Społecznych przy KC PZPR? Był tam przecież zatrudniony. I pewnie uczył studentów ekonomii wolnego rynku? Tego samego, w który świat wpakował biliony dolarów, byle uratować prywatne banki, fundusze i cholera wie co. I po co?

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

ABC BANKOWOŚCI czesc I

Zdążyć przed egzekucją

Gdy nie możemy spłacać kredytu, są jeszcze sposoby wyjścia z trudnej sytuacji Perspektywa licytacji naszego mieszkania lub domu w przypadku niespłacania kredytu sprawia, że potrafimy zrobić dużo, by wywiązać się z zaciągniętych zobowiązań. Odsetek nieregularnych (czyli nieoddawanych w terminie) kredytów mieszkaniowych w złotych wyniósł w 2010 r. 2,84%, a we frankach tylko 1,34%. Rok wcześniej było to odpowiednio 2,27% i 1,04%. Bank pomaga sobie Kupno domu czy mieszkania to zwykle największy w naszym życiu wysiłek finansowy. Wystarczy niewiele – utrata pracy jednego z małżonków, o co dziś nietrudno – by terminowe płacenie rat stało się zadaniem ponad siły. Powinniśmy ostrożnie podchodzić do rad, żeby jak najszybciej udać się do banku, w którym zaciągnęliśmy kredyt hipoteczny, i podzielić się kłopotami z doradcą, by wspólnie szukać rozwiązania. Bank jest bowiem zainteresowany tylko tym, żeby z powodu naszych kłopotów niczego nie stracić. Może więc uznać, że zamiast opuścić nam z odsetek, żebyśmy wykaraskali się z kłopotów i łatwiej mogli płacić raty, lepiej będzie doprowadzić do jak najszybszego przejęcia i licytacji mieszkania, by uratować, ile się da. Takie podejście do dłużników jest teraz coraz częstsze. Według obserwacji Federacji Konsumentów, banki generalnie dość niechętnie zawierają ugody z kredytobiorcami, uważając, że to tylko niepotrzebnie przedłuży

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

ABC BANKOWOŚCI czesc I

Walutowy dylemat

O kredyty w obcej walucie będzie coraz trudniej Brać kredyt w złotówkach czy w obcej walucie – to jeden z podstawowych dylematów klientów banków. Największą zaletą kredytów w złotych jest fakt, że spłacamy kredyt w takiej samej walucie, w jakiej osiągamy dochody, a co za tym idzie, unikamy ryzyka kursowego i nie musimy przejmować się spadkiem wartości złotówki. Kredyty w złotych nie wymagają też tylu skomplikowanych operacji i zabezpieczeń, których żądają banki w innych przypadkach. Tym, co zniechęca klientów do kredytów złotówkowych, jest wyższe ich oprocentowanie niż kredytów w walutach obcych (por. ramka). Stają się one konkurencyjne dla walutowych, jeśli korzysta się z programu „Rodzina na swoim” oferującego dopłaty z budżetu. Za kredytami walutowymi – we frankach szwajcarskich, euro lub dolarach – przemawia ich niższe oprocentowanie niż kredytów w złotych. Trzeba natomiast się liczyć z ryzykiem kursowym; gdy złotówka traci na wartości, musimy spłacać więcej. Część ekspertów podkreśla jednak, że niektóre waluty, np. frank szwajcarski, cechują się dużą stabilnością. Jednak na skutek kryzysu finansowego niektóre banki wycofały się z tej oferty i w tej chwili kredyty we frankach stanowią ok. 5% udzielanych kredytów, a nowe wytyczne Komisji Nadzoru Finansowego, podnoszące wymagania zdolności

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.