Awangardy już nie będzie

Awangardy już nie będzie

Do muzyki ludowej miałem stosunek trochę alergiczny Krzysztof Penderecki – Teatr Wielki-Opera Narodowa w Warszawie na pański jubileusz przygotował nową premierę – operę komiczną „Król Ubu”. Czy to pan wybrał tę pozycję ze swego dorobku na 70-lecie? – Wyboru dokonała, oczywiście w porozumieniu ze mną, dyrekcja Opery Narodowej. Myślę że słusznie, bo jeśli twórca, którego zamierza się fetować, żyje i cieszy się jeszcze dobrym zdrowiem, to najlepszym sposobem zaznaczenia tego faktu jest opera buffa, farsa, a nie dzieło poważne i solenne. – Które utwory z pańskiego dorobku kompozytorskiego zrobiły największą międzynarodową karierę, weszły na trwałe do repertuaru zespołów orkiestrowych i oper? – Trudno mi to oceniać, bo utworów, które po prawykonaniu były wielokrotnie powtarzane w różnych miejscach na kuli ziemskiej, jest bardzo dużo. Wśród oper chyba największą karierę zrobiły „Diabły z Loudun”. Ten dramat miał już ponad 30 inscenizacji w świecie. Z dzieł orkiestrowych i wokalno-instrumentalnych zaznaczyły się wielkim pasmem wykonań np. „Pasja wg św. Łukasza”, „Te Deum”, „Credo”, „Polskie Requiem”, „Siedem Bram Jerozolimy”, a także utwór orkiestrowy „Tren pamięci ofiar Hiroszimy”. Jeśli chodzi o muzykę kameralną, mocną pozycję mają „Sekstet” oraz „Kwartet klarnetowy”. – O popularności utworów współczesnych może świadczyć liczba nagrań. Które pozycje znalazły się na szczycie listy? – Tego nie wiem. Nie prowadzę szczegółowej statystyki nagrań swoich kompozycji. Nie wydaje mi się to interesujące. Wiem, że największe dzieła, jak np. „Polskie Requiem” czy „Pasja”, doczekały się już czterech kompletnych rejestracji i wydania w formie płytowej. – Czy są takie dzieła, które niezależnie od ich powodzenia u publiczności i zespołów muzycznych wydają się panu najbliższe, mają dla pana największe znaczenie? – Nie mam swoich ulubionych utworów. Nie rozumiem zresztą, jak można wyróżniać jedne kosztem innych. Ktoś mnie kiedyś zapytał, które drzewo w parku w Lusławicach lubię najbardziej. A tam przecież rośnie kilka tysięcy drzew, które sam posadziłem. Czy można się przywiązać tylko do jednego z nich? – W tym roku mija także okrągła, 30. rocznica pańskiej działalności dyrygenckiej, bowiem debiutował pan w 1973 r. za pulpitem London Symphony Orchestra. Z którym zespołem praca dała najwięcej satysfakcji? – W ciągu tych 30 lat miałem okazję prowadzić koncerty z największymi orkiestrami świata. Z kilkoma moje kontakty były ściślejsze, bo np. przez siedem lat byłem pierwszym gościnnym dyrygentem orkiestry radiowej Norddeutscher Rundfunk (NDR) w Hamburgu. Jestem dyrektorem artystycznym orkiestry Sinfonia Varsovia, a także od niedawna pierwszym dyrygentem gościnnym China Philharmonic Orchestra. Spośród polskich zespołów orkiestrowych zdecydowanie wyróżniłbym Narodową Orkiestrę Symfoniczną Polskiego Radia, orkiestrę Teatru Wielkiego-Opery Narodowej, Sinfoniettę Cracovię i oczywiście Sinfonię Varsovię. Tym ostatnim zawdzięczam najwięcej jako dyrygent. Trzeba podkreślić, iż Sinfonia Varsovia to zespół stale, od 20 już lat utrzymujący nieprzerwanie znakomity światowy poziom. – Czy można do listy zespołów, z którymi często i chętnie pan pracuje, dołączyć obchodzący w tym roku 50-lecie istnienia Chór Filharmonii Narodowej? – Koncertowałem też z Orkiestrą Filharmonii Narodowej, ale jeszcze częściej z Chórem Filharmonii Narodowej. Chórzyści towarzyszyli mi także w wielu zagranicznych wojażach artystycznych. To doskonały zespół i właściwie jedyny, który ma w swoim repertuarze wszystkie moje kompozycje chóralne i oratoria. – Swego czasu spotykał się pan z pytaniami, dlaczego nie włącza pan do programów dyrygowanych przez siebie koncertów dzieł innych współczesnych kompozytorów polskich i promuje wyłącznie swoje utwory. Teraz to się zmieniło. – To prawda. Rzecz jasna, staram się nadal, aby zgodnie z życzeniem zapraszających mnie orkiestr umieścić w programach koncertów klasykę symfoniczną i jakiś własny utwór. Gdy jest to pozycja duża, np. któraś z moich symfonii, utwór wypełnia cały wieczór. Jednak jeśli tylko znajdzie się miejsce, dołączam także dzieła innych współczesnych twórców, również polskich. Są wśród nich np. najbardziej lubiane przeze mnie utwory Witolda Lutosławskiego, „Koncert na orkiestrę” i „Muzyka żałobna”, są kompozycje Grażyny Bacewicz, Andrzeja Panufnika i Aleksandra Tansmana, nie wspominając już o takich klasycznych pozycjach koncertowych jak utwory Karola Szymanowskiego, np. „III symfonia” i „Koncert skrzypcowy”. Niebawem jedziemy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 48/2003

Kategorie: Kultura