Max miał nawet 200 napadów padaczkowych dziennie. Dziś – dzięki terapii – może się uczyć Przez siedem miesięcy, od lipca 2015 r., Instytut Monitorowania Mediów prowadził w mediach społecznościowych badanie dotyczące medycznej marihuany. Wynik był zaskakujący – aż 82% Polaków ma pozytywny stosunek do jej legalizacji. 1 lutego poseł klubu Kukiz’15 Piotr Liroy-Marzec złożył w Sejmie projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Dopuszcza on do użytku medyczną marihuanę. Na konferencji prasowej poseł stwierdził, że każdy, kto byłby przeciw ustawie, nie jest dla niego człowiekiem lub jest pozbawiony empatii. Babcia nie doczekała Dla Andrzeja Dołeckiego moment złożenia projektu nowelizacji ustawy dotyczącej medycznej marihuany był świętem. Żałował tylko, że on sam tego nie mógł zrobić, ale Zjednoczona Lewica, która umieściła go na liście kandydatów na posłów, nie przekroczyła progu wyborczego. Dołecki od 15 lat, czyli połowę życia, jest związany z ruchem na rzecz legalizacji marihuany. Od ośmiu lat jest prezesem stowarzyszenia Wolne Konopie. W związku ze swoją działalnością ma na koncie epizod więzienny. Na początku maja 2012 r. został aresztowany na trzy miesiące. Powodem były zeznania właścicieli dwóch niewielkich plantacji konopi, że Dołecki kupował od nich marihuanę. Prokuratura postawiła mu zarzut sprzedaży znacznej ilości suszu, co jest zagrożone karą do 12 lat więzienia. Został zatrzymany na trzy miesiące. Dołecki nie przyznawał się do winy. Sąd uznał, że jest niewinny. Wtedy wystąpił o odszkodowanie za przetrzymywanie w areszcie przez 84 dni. 2 lutego 2016 r. sąd przyznał mu odszkodowanie w wysokości tysiąca złotych za każdy dzień za kratkami. Taki sam epizod więzienny mają na koncie rodzice Dołeckiego. Na początku maja 2015 r. państwo Dołeccy zostali tymczasowo aresztowani na trzy miesiące za próbę wwiezienia do Polski ponad litra oleju z konopi. Postawiono im zarzut przemytu dużej ilości środków odurzających. Grozi im od trzech do 15 lat więzienia. W lipcu 2015 r., dwa i pół miesiąca od zatrzymania, zostali zwolnieni z aresztu za poręczeniem majątkowym w wysokości 50 tys. zł. – Ten olej był przeznaczony dla mojej babci, która była chora na raka trzustki – wyjaśnia Andrzej Dołecki. – Niestety, zmarła, zanim rodzice wyszli z więzienia. We wrześniu 2015 r., zaledwie półtora miesiąca przed końcem kadencji Sejmu, Andrzej Dołecki złożył ślubowanie poselskie. Został posłem dzięki Januszowi Palikotowi, który zrzekł się mandatu i w ten sposób umożliwił wejście do Sejmu liderowi Wolnych Konopi, by ten mógł działać na rzecz legalizacji medycznej marihuany. Jednak na złożenie projektu nowelizacji było za późno, ponieważ nie było możliwości, by kończący kadencję Sejm zajął się tą sprawą. Nadzieje i fakty W tej chwili medyczna marihuana jest legalnie sprzedawana w 23 stanach USA. W ubiegłym roku ustawę, która pozwala na jej sprzedaż, przyjął stan Nowy Jork. Recepty wolno wystawiać jedynie specjalnie przeszkolonym lekarzom. Na początku stycznia br. otwarto osiem sklepów oferujących preparaty z konopi indyjskich. Mogą się zaopatrywać w nie chorzy na raka, AIDS, stwardnienie rozsiane, padaczkę i inne nieuleczalne choroby. Szacuje się, że może to dotyczyć ok. 400 tys. osób.<! Ale jeszcze zanim ustawy dotyczące medycznej marihuany weszły w życie, w indywidualnych przypadkach chorzy znajdowali pomoc. Między innymi o takich sytuacjach była mowa na konferencji „Medyczna marihuana – oczekiwania i fakty” na początku lutego w Warszawie. Zorganizowała ją Fundacja Hospicjum Onkologiczne św. Krzysztofa. – Jeden z wykładowców z USA przytoczył historię człowieka chorego na jaskrę – opowiada dr Jerzy Jarosz, współorganizator konferencji, anestezjolog i specjalista w zakresie leczenia bólu, jeden z niewielu lekarzy w Polsce zajmujących się medyczną marihuaną. – Ten pacjent zapalił na przyjęciu nielegalną marihuanę i stwierdził, że przestają go boleć oczy i poprawia mu się wzrok. Z powodu zażycia marihuany został aresztowany, ale tłumaczył się, że palił dla zdrowia i że to mu pomogło. Efektem było to, że rząd Stanów Zjednoczonych kazał farmaceutom zaopatrzyć go w marihuanę, mimo że była ona nielegalna. Decyzja ta wynikała z prawa do współczucia. Oznacza ono, że inni obywatele i rząd robią wszystko, by stan chorego człowieka się poprawił. Czy wyobraża sobie pani taką sytuację w Polsce? Ja jeszcze nie. To była pierwsza z serii










