Bawaria nie radzi sobie z uchodźcami

Bawaria nie radzi sobie z uchodźcami

Wielu imigrantów nie ukończyło 18 lat. Władze Monachium obiecały im pomoc. Jednak trudno przejść od słów do czynów Od czerwca 2014 r. w internacie zespołu szkół zawodowych w bawarskiej gminie Kirchseeon nic już nie jest takie jak przedtem. Kilku pedagogów socjalnych zamierza zrezygnować z pracy bądź unika służby nocą. Na ogół wtedy w starej bursie przekształconej w zeszłym roku w ośrodek dla uchodźców dochodzi do eskalacji awantur. – Boję się, że znów mogłabym zostać sama. Drugi raz sobie z tym nie poradzę – martwi się Eva-Maria. 32-letnia pedagożka zajmuje się nieletnimi imigrantami z Afryki, coraz liczniej wpadającymi w ręce bawarskich policjantów. Liczba uchodźców przekracza zakładane prognozy i wciąż rośnie, w Bawarii więc powstają nowe ośrodki dla uciekinierów. – Mamy nie tylko problem z zakwaterowaniem tych osób, ale też najzwyklejsze w świecie kłopoty z młodzieżą, która często jest niezdys- cyplinowana – zaznacza Emilia Müller, minister pracy i polityki społecznej w rządzie Horsta Seehofera. Nowe miejsca pracy Wraz z nowymi obozami powstały nowe miejsca pracy. – W zaistniałej sytuacji wzrosło zapotrzebowanie na pracowników socjalnych – potwierdza Emilia Müller na łamach „Süddeutsche Zeitung”. – Minister Müller mówi o nowych miejscach pracy, podczas gdy warunki w ośrodkach dla imigrantów są fatalne – zauważa Joachim Wolbergs, nadburmistrz Ratyzbony z ramienia SPD. Sytuacja w Kirchseeon każe przypuszczać, że wspomniane zapotrzebowanie wynika po prostu z tego, że mało kto się kwapi do obejmowania tych posad. Osoby, które trafiły pod nadzór pracowników z Kirchseeon, nie tylko są niepełnoletnie, ale także zmagają się z chorobami psychicznymi. – W większości przypadków to jeszcze dzieci, które muszą sobie poradzić bez wsparcia rodziny – tłumaczy Eva-Maria. W gminie Kirchseeon przebywa głównie młodzież w wieku 15-17 lat. I tu niemieccy urzędnicy raz jeszcze wykazali się inwencją, ukuwszy dla niej specjalny termin. Aby ubiegające się o azyl nastolatki nie utknęły w gąszczu biurokracji, od 2014 r. w dokumentach tożsamości takich osób obok zdjęcia widnieje skrót umF, czyli unbegleiteter minderjähriger Flüchtling (niepełnoletni uchodźca bez towarzystwa). A co właściwie czyni pracę pedagogów tak trudną? Eva-Maria wyjaśnia, że młodzi imigranci reagują na rzeczywistość agresją. Piją i robią awantury, ubliżają opiekunom, szczególnie w godzinach nocnych. Dlatego ona próbuje się wymigać od służby o tej porze. Kroplą przepełniającą kielich były zdarzenia z 7 czerwca 2014 r., kiedy wspólnie z kolegą pełniła dyżur po godz. 22. – Była to moja pierwsza nocka i wiedziałam tylko, że będę nadzorować dziewięciu nastolatków. Naiwnie zakładałam, że będą spać – wspomina. Zaledwie pół godziny po rozpoczęciu dyżuru jej współpracownik stracił przytomność. Lekarze stwierdzili, że to skutki wypalenia zawodowego. Eva-Maria została sama. Kwadrans później wróciło do ośrodka trzech podchmielonych Somalijczyków, którzy zaczęli przewracać meble. – Jeden z nich dostał ataku padaczki. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, a co dopiero z nim – opowiada pedagożka. Na domiar złego chwilę później 17-letni Aszraf chciał wyskoczyć z drugiego piętra. Gdyby współlokator Afgańczyka nie chwycił go w ostatnim momencie za kaptur, doszłoby do tragedii. – Musiałam dwa razy dzwonić po karetkę i raz po policję. Eva-Maria zaznacza, że takie nawarstwienie wydarzeń jest rzadkie, choć regularne awantury, utarczki i pijaństwo są na porządku dziennym. – Liczba prób samobójczych jest dziś kilkakrotnie wyższa niż jeszcze rok temu – mówi. Kilkoro dzieci cierpi na ciężką depresję, wywołaną konfliktem w ich własnym kraju, wzmocnioną podczas ucieczki, ale i po dotarciu do RFN, kiedy następuje pierwsze odprężenie. W Bawarii goją się ślady oparzeń i ran postrzałowych, natomiast urazy psychiczne dopiero zaczynają dokuczać. Prawie wszyscy mają problemy ze snem, niektórzy moczą się w łóżkach. Straumatyzowani sięgają po alkohol. Eva-Maria nie poddała się po feralnej nocy, wytrwale rozmawia z podopiecznymi. Drugie skrzydło budynku przekształcono w szkołę zawodową, gdzie niepełnoletni uchodźcy mogą się uczyć języka niemieckiego i zdobyć kwalifikacje potwierdzone świadectwem. Gmina Kirchseeon leży zaledwie 30 km od Monachium, skupiającego najwięcej uciekinierów w Niemczech. Zazwyczaj tu kończy się ich odyseja. Imigranci przedzierają się do Bawarii w najróżniejszy sposób –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2015, 2015

Kategorie: Świat