Belgrad rozlicza historię

Belgrad rozlicza historię

Potępiając zbrodnię w Srebrenicy, Serbia dała kolejny sygnał rosnącej potęgi politycznej w regionie postjugosłowiańskim Uchwalenie przez serbski parlament rezolucji potępiającej masakrę w Srebrenicy to przykład niezwykłej zręczności Belgradu w międzynarodowej grze politycznej. Gest ten nie tylko ma szanse pozytywnie wpłynąć na relacje z Unią Europejską, ale również umocni polityczną siłę Serbii w regionie. Rezolucja przyjęta przez serbski parlament pod koniec marca tego roku podkreśla negatywny wymiar wydarzeń, które miały miejsce w 1995 r. w Srebrenicy, a także krytykuje i wyraża żal, że nie podjęto wszelkich środków w celu zapobieżenia im. Marginalizując wewnętrzne spory, fakt, że do głosowania przystąpiła minimalna wymagana liczba posłów (127), a także negatywny (a często dość obojętny) odbiór wydarzenia przez społeczność bośniackich Muzułmanów, należy uznać sukces polityczny, który paradoksalnie odniosła Serbia. Jego potwierdzeniem są pozytywne reakcje zarówno Unii Europejskiej, jak i Stanów Zjednoczonych. Szala na korzyść „europejskiej Serbii” Jak ogromny ładunek emocjonalny towarzyszył pomysłowi uchwalenia rezolucji, świadczą chociażby reakcje serbskich parlamentarzystów. Inicjująca pomysł koalicja rządząca Za Evropsku Srbiju (ZES), z DS (Demokratska Stranka) Borisa Tadicia na czele, sprostała zadaniu o najwyższym stopniu trudności – biorąc pod uwagę głęboki podział sceny politycznej w tym kraju. Mimo silnej pozycji partii opozycyjnych (Serbskiej Partii Postępu – SNS i Serbskiej Partii Radykalnej – SRS) rządzącym udało się pozyskać wymaganą minimalną liczbę 127 posłów, którzy wzięli udział w głosowaniu. Wobec bojkotu głosowania przez SNS i SRS (a także najmniejszego stronnictwa Partii Liberalno-Demokratycznej), języczkiem u wagi okazali się byli poplecznicy Slobodana Miloszevicia z SPS (Socjalistyczna Partia Serbii). Przyłączenie się SPS do obozu popierającego rezolucję o Srebrenicy to niewątpliwie efekt trwającej odnowy tej partii, która stara się zerwać z dawnym wizerunkiem. Za przyjęciem rezolucji głosowało 106 posłów, 21 było przeciw (byli to głównie przedstawiciele bloku partii DSS NS Vojislava Kosztunicy). Umiejętność wypracowania parlamentarnej większości to spory sukces bloku ZES. Obecnie głównym jej rywalem jest partia SNS Tomislava Nikolicia, która w ostatnim czasie skutecznie depta po piętach rządzącym. Kwestia uchwalenia rezolucji powinna zatem pozytywnie wpłynąć na konsolidację ZES, jak również umocnić ją politycznie względem rywala. Głosowanie nad deklaracją po raz kolejny uwidoczniło jednak wciąż głęboki podział serbskiej sceny politycznej (a także serbskiego społeczeństwa). W przeciwieństwie jednak do lat poprzednich, w przypadku kwestii unijnych podział ten jest coraz mniej widoczny, czego efektem jest chociażby wykrystalizowanie się z szeregów SRS partii SNS (odejście Nikolicia z SRS wiązało się w dużej mierze z konfliktem na temat postrzegania przyszłości Serbii w UE – której potrzebę i słuszność SNS dostrzega). Kwestie historyczne pozostają zatem jedną z ostatnich platform, na których mogą uprawiać politykę partie serbskich radykałów. Wilk syty i owca cała Prezydent Boris Tadić stwierdził, że uchwalenie rezolucji o Srebrenicy przez serbski parlament to „historyczne wydarzenie” i „wielki dzień dla całej Serbii”. Niewątpliwie takowym było, lecz bynajmniej nie z powodu „oczyszczenia” i „przeprosin”, o których tak chętnie pisały zachodnie gazety. Tadić wyraźnie podkreślił, że jego kraj odciął się od tej zbrodni, dodając, że jej inicjatorami byli ludzie, którzy głosili, iż robią to w imię narodu serbskiego, kładąc tym samym cień na jego tożsamości. Odnosząc się do kwestii braku słowa ludobójstwo w deklaracji, Tadić przekonywał, że intencją rezolucji nie miało być używanie terminologii prawniczej (co według prezydenta leży w gestii chociażby Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze), a jedynie osąd wydarzeń z 1995 r. Jednocześnie zapowiedziano, że niedługo przyjęta zostanie druga rezolucja, upamiętniająca Serbów poległych podczas wydarzeń towarzyszących rozpadowi Jugosławii w latach 90. (fakt ten określić można jako próbę złagodzenia postaw przeciwników rezolucji srebrenickiej). Rozentuzjazmowany sukcesem Tadić wezwał również pozostałe kraje byłej Jugosławii do uchwalenia podobnych rezolucji, które wspólnie miałyby znaczyć grubą linię odkreślającą krwawą historię tego regionu. Serbia bardzo zręcznie zrzuciła z siebie odium, które ciążyło na percepcji tego narodu wśród pozostałych państw europejskich. Choć sam tekst rezolucji wzbudza pewne kontrowersje (przeciwnicy zarzucają mu zbyt zachowawczy ton względem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 18/2010, 2010

Kategorie: Świat