Jerzy Wartak z kopalni Wujek na razie nie doprowadził do spotkania górników z generałem Jaruzelskim. Ale twierdzi, że to kwestia czasu Jerzy Wartak pracował w Wujku. Pracował pod ziemią od 1974 r. Kiedy wprowadzony został stan wojenny, górnicy z Wujka wybrali go wspólnie m.in. ze Stanisławem Płatkiem i Adamem Skwirą na przedstawicieli strajkującej załogi. 16 grudnia 1981 r. kopalnia została spacyfikowana. Śmierć poniosło dziewięciu górników, 25 zostało rannych. W lutym następnego roku Sąd Śląskiego Okręgu Wojskowego wydał wyrok w sprawie „organizowania i kierowania strajkiem”. Cztery osoby uniewinniono, Stanisław Płatek został skazany na cztery lata więzienia, Adam Skwira i Marian Głuch dostali po trzy lata, a Jerzy Wartak – trzy i pół roku. Przesiedział rok i pięć miesięcy. Dopiero po kilku latach mógł wrócić do Wujka. Zawziął się. Obiecał, że nie zapomni, zaczął działać w Społecznym Komitecie Pamięci. Ale kiedy w 1989 r. pod pomnik poległych przyjechał prezydent Wojciech Jaruzelski, a kobiety witały go z zawieszonymi na szyi tabliczkami: „Morderca”, podszedł do generała i zapytał, kiedy wreszcie ludzie poznają prawdę o tamtych zdarzeniach. – Jaruzelski powiedział wtedy, żebyśmy przyjechali do Belwederu. Powołał komisję pod przewodnictwem Jana Rokity. Doczekaliśmy się wtedy przynajmniej rozpoczęcia procesu zomowców – wspomina. Myślał wówczas, że sprawa szybko się skończy, zapadną wysokie wyroki. Może dożywocie, może 25 lat więzienia. Ale do dziś nie ma wyroku. Jeszcze w lutym tego roku, gdy przed sądem mieli po raz trzeci stanąć funkcjonariusze z plutonu specjalnego, Wartak nie krył oburzenia: – Jak to może tak być? Była zbrodnia, zginęli ludzie. Są ofiary, ale winnych nie ma? Kilka tygodni później podpisał apel o pojednanie narodowe. On, Stanisław Płatek, Adam Skwira, ks. Henryk Bolczyk odprawiający msze dla strajkujących w 1981 r. w Wujku, ks. Paweł Buchta i trzy córki zabitych podczas pacyfikacji górników: Agnieszka Gzik-Pawlak, Magdalena Wilk-Bednarczyk i Katarzyna Kopczak-Zagórna. „Krzywdzicieli prosimy o uznanie swoich win i zadośćuczynienie. Pokrzywdzonych prosimy o przebaczenie doznanych krzywd. Młodych wzywamy, by przenieśli ku przyszłości – bez podziałów pokoleniowych – to całe olbrzymie dziedzictwo dziejów, któremu na imię Polska”. Media potraktowały to jako wielkie wydarzenie i sensację. Niedługo potem Wartak uczestniczył w programie z udziałem Jaruzelskiego, a następnie spotkał się z generałem w jego willi. Jak on śmie Nie wszyscy akceptują to, co robi Jerzy Wartak. – Dostałem niedawno list, którego fragmenty nawet wstyd cytować – mówi. – Niektórzy nazywają mnie oszołomem. I oburzają się, jak ja w ogóle coś takiego śmiem robić. Ja – z Wujka, z „Solidarności”. A ja tego nie robię ani w imieniu Wujka, ani poległych górników, ani „Solidarności”. Mogę to zrobić tylko w swoim, a nie w cudzym imieniu. Kiedyś zapytano mnie w telewizji, czy potrafiłbym przebaczyć. Odpowiedziałem, że to bardzo trudne, ale nie można ciągle tkwić w przeszłości. Trzeba o niej pamiętać, ale nie można przecież jej już zmienić. Można myśleć, jak zmienić przyszłość. I zacząć zmiany od siebie. Do śmierci papieża ja też mówiłem o mordercach i zabójcach. Teraz mówię o dziewięciu wspaniałych młodych ludziach, którzy na Wujku oddali swoje życie. Ja nie zginąłem. Żyję, ucząc się pokory. I wierzę, że rozum wygra z nienawiścią. Problem w tym, jak dotrzeć do rozumu. Czy prosty górnik może powiedzieć profesorowi, że to, co mówi, jest w rzeczywistości mało ważne, nadęte albo zwyczajnie głupie? Jak dotrzeć, żeby nie urazić? Bo przecież można być analfabetą, ale człowiekiem, a mądrość to nie wykształcenie. Co z tą Polską? Nie chce wracać do programu „Co z tą Polską?”. – Traktuję to jako zdarzenie. Nie powinno się sadzać naprzeciw siebie dwóch polityków obdarzonych dużą osobowością, z których jeden prowadzi kampanię wyborczą, nie może być nierównowagi i trzeba ze sobą rozmawiać po prostu innym językiem. W dodatku cały czas oceniamy skutki. Nikt nie stawia diagnozy. Dobry lekarz nie leczy kataru przez obcięcie nogi, i to jeszcze zastanawiając się, czy lewej, czy prawej. Wciąż natomiast popełniana jest ta sama zbrodnia: osądzanie innych. Każdy uzurpuje sobie prawo do nieomylności i myśli, że dzięki temu może innych obrzucać błotem. To, co robię, nie podoba się tym, którzy chcą osądzać. Nie podoba się to tym, którzy chcą oceniać, wydawać wyroki. Nie można mieć żalu do tych ludzi, którzy obrzucają mnie błotem. Szufladkowanie ludzi
Tagi:
Mirosław Nowak