Bezpłatny wsad do kotła

Bezpłatny wsad do kotła

Sposób na biznes? Nieść pomoc osobom potrzebującym. Najlepiej pod szyldem Caritasu Caritas Diecezji Toruńskiej jest jednym z najprężniejszych w kraju. Jego dyrektor, ks. Daniel Adamowicz, do niedawna uchodził za wzór szefa organizacji charytatywnej. Ośrodek w podtoruńskim Przysieku, gdzie mieści się jego siedziba, odwiedzali przedstawiciele nie tylko innych oddziałów Caritasu, ale także organizacji pozarządowych, by podpatrywać, jak sprawnie nieść pomoc potrzebującym. Cień na osobę ks. Adamowicza padł kilka miesięcy temu. Caritas, podobnie jak wiele innych organizacji pozarządowych, bierze udział w programie „Dostarczanie nadwyżek żywności najuboższej ludności Unii Europejskiej”. Produkty przekazuje Agencja Rynku Rolnego, która ma również obowiązek kontrolować, czy są wykorzystywane zgodnie z przepisami. Przede wszystkim nie wolno ich w żaden sposób przetwarzać, a zakaz ten nie obejmuje jedynie podmiotów prowadzących bezpłatne jadłodajnie. Mąka, cukier, dżemy, makaron itd. mają trafiać bezpośrednio do potrzebujących. Dyrektor toruńskiego Caritasu postanowił obejść ten zakaz. Produkty, które otrzymywał z ARR, trafiały do piekarni Stan Mar w Czarżach, w gminie Dąbrowa Chełmińska. Tam zamieniały się w różnorodne wypieki. – Dziwiło mnie, ile mąki, cukru i dżemów przychodziło z Caritasu do piekarni, a jak mało wypieków wracało – mówił mediom Ryszard Żabicki, były pracownik Stan Mar. Ks. Adamowicz tłumaczy się, że wypieki trafiały do toruńskiego seminarium i prowadzonej przez Caritas bursy na podstawie umowy barterowej. Według niego o żadnych nieprawidłowościach nie można mówić. Smaczku całej sprawie dodaje to, że Stanisław Szczęsny, właściciel piekarni, jest powinowatym dyrektora toruńskiego Caritasu. – Caritas od wielu lat współpracuje m.in. z piekarnią prowadzoną przez osobę, która okazała się moim dalekim powinowatym. Fakt naszego powinowactwa uświadomiłem sobie dopiero wiosną tego roku, już po latach współpracy z tą piekarnią – tłumaczy ks. Adamowicz. Trochę dziwna jest ta niewiedza księdza dyrektora, bo rodziny Szczęsnych i Adamowiczów mieszkają w Czarżach blisko siebie i trudno uwierzyć, że szefowi Caritasu umknęły skoligacenia. Właściciel piekarni to niejedyny członek rodziny dyrektora Caritasu związany z instytucją, którą ten kieruje. W Przysieku zatrudniony jest brat i jego żona. Według księdza nie ma w tym nic złego. „Mój brat towarzyszył mi w tworzeniu od podstaw tego dzieła. Od czternastu lat współtworzy wspaniałą grupę pracowników (…). Moja bratowa jest częścią tej grupy od dziesięciu lat, ale żoną mojego brata została 6 lat temu. Jako odpowiedzialny za sprawne i efektywne działanie tego zespołu nie uznałem tego małżeństwa jako przyczyny uzasadniającej zwolnienie Jej z pracy”, napisał ks. Adamowicz w odpowiedzi na pytanie, które zadaliśmy w związku z zatrudnieniem rodziny w podległej mu instytucji. Jednocześnie postraszył nas podjęciem kroków prawnych, jeżeli sprawa wykorzystania pomocy unijnej nie zostanie przedstawiona zgodnie z jego oczekiwaniami. W ślady ks. Adamowicza poszedł jego podwładny, ks. Grzegorz Bohdan, dyrektor Caritas Brodnica. On również stawiany jest za wzór sprawnego organizatora akcji charytatywnych. Prowadzi szkolną bursę, jadłodajnię, noclegownię dla bezdomnych i świetlice dla dzieci. W najbliższym czasie rozpocznie budowę 16 mieszkań socjalnych. Swoimi działaniami wykracza poza teren Kujawsko-Pomorskiego. Projekty realizuje głównie z pieniędzy samorządów. Na wszystko nie wystarcza, więc ks. Bohdan szuka innych źródeł finansowania bądź sposobów ograniczenia kosztów. Jednym z nich jest wolontariat. Jednak darmowych pracowników nie wszędzie można zatrudnić, szczególnie gdy nie mają stosownych kwalifikacji. Mimo to dyrektor brodnickiego Caritasu nie bardzo przejmował się przepisami. Dopiero niedawno nadzór oświatowy zmusił go do poszukania fachowej kadry, która ma się opiekować szkolną bursą. – Bursę prowadziła przez jakiś czas emerytowana pedagog. Ma doświadczenie, bo wiele lat pracowała w internacie. Ksiądz czasami rzucił jej jakieś 200 zł i myślał, że będzie ciągle za darmo pracować – mówi znajoma wychowawczyni. Jednak prawdziwą żyłą złota okazał się catering. Caritas dostarcza posiłki do szkół i szpitali, organizuje także imprezy z okazji ślubów lub pierwszej komunii oraz stypy. Przetargi wygrywał głównie niższą ceną. Według właścicieli firm gastronomicznych, którzy usiłowali rywalizować z ks. Bohdanem, nie mają szans wygrania z nim, bo jak mówią, im nikt za darmo ziemniaków nie obiera. Muszą do tego zatrudnić ludzi. Jak się okazało, nie tylko darmowa siła robocza

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 38/2010

Kategorie: Kraj