Dzięki technologii laserowej archeolodzy odkryli w nieprzebytej dżungli zaginione miasto. Mówiono, że w Ciudad Blanca wznoszą się wspaniałe piramidy i dziwne rzeźby z białego kamienia, a w słońcu lśnią złote posągi bóstw. Zaginionego w dziewiczej dżungli Hondurasu Białego Miasta daremnie szukali hiszpańscy konkwistadorzy i współcześni łowcy przygód. Dopiero teraz odnaleźli je archeolodzy. Nie dokonali tego w stylu Indiany Jonesa, nie musieli się przedzierać z maczetami przez gęstwinę – sukces umożliwił supernowoczesny detektor laserowy (lidar), operujący z pokładów dwusilnikowych samolotów Cessna. Lidar wysyłał od 50 do 100 impulsów na metr kwadratowy powierzchni, ogółem wyemitował 4 mld impulsów, które powracały do detektora w różnym czasie, w zależności od wysokości terenu. Na podstawie tych danych Bill Carter z uniwersytetu w Houston sporządził trójwymiarową mapę topograficzną, na której można rozpoznać szczegóły o wymiarach większych niż 15 cm. Mapa odzwierciedla powierzchnię bez roślinności gęsto pokrywającej niedostępny region Mosquitia na północnym wybrzeżu Hondurasu. Carter ze zdumieniem spostrzegł na niej struktury będące dziełem ludzkich rąk – kąty proste, centralny plac oraz piramidy, które całkowicie pochłonął tropikalny las. „Byłem pierwszą osobą na świecie, która wie, gdzie są te ruiny. Żona spojrzała mi przez ramię i stała się drugą”, opowiadał
Tagi:
Krzysztof Kęciek