Mieszkańcy Roswell znów próbują udowodnić, że w ich mieście przed 55 laty rozbił się statek kosmitów Miliony wierzących w UFO na całym świecie są pewne, że przed 55 laty Ziemię nawiedzili przybysze z innej planety. 80% Amerykanów twierdzi, że w sprawie Roswell rząd USA ma coś do ukrycia. Podobno władze przejęły ciała obcych, którzy zginęli w tej katastrofie. Zwłoki przechowywane są jakoby w salach Błękitnej i Zielonej bazy wojskowej Wright-Patterson w Ohio. Włoski reżyser Mario Gariazzo, twórca filmu o znamiennym tytule „Zmowa milczenia”, zapewnia, że widział w komorze chłodniczej w Ohio szczątki kosmity z Roswell: „Nie był to żaden potwór, lecz istota zbudowana podobnie jak my. Nagi osobnik płci męskiej o oliwkowej skórze i 90 cm wzrostu. Miał wielkie oczy i mongoloidalne rysy twarzy”. Technologia uzyskana z wraku przyczyniła się rzekomo do błyskawicznego postępu w nauce – dzięki niej skonstruowano tranzystory i układy scalone… Jak piszą antropologowie Benson Saler i Charles Ziegler w pracy „UFO Crash at Roswell”, katastrofa z lipca 1947 r. dała początek współczesnemu amerykańskiemu mitowi. Mit ten wszedł do kanonu siedmiu najbardziej rozpowszechnionych teorii spiskowych świata. Prezydenci USA spotykający się z młodzieżą podczas zagranicznych podróży muszą odpowiadać na pytanie, kiedy rząd Stanów Zjednoczonych ujawni wreszcie prawdę o Roswell. W końcu listopada br. wydawało się, że tę „zagadkę epoki” wyjaśni wreszcie ekipa profesjonalnych archeologów. Telewizyjny kanał Sci-Fi wynajął trzech poważnych naukowców z University of New Mexico. Zespół, do którego dołączyło sześciu ochotników z uczelni, miał przeprowadzić wykopaliska w tzw. miejscu podskoku. Tu, na łące, na której w 1947 r. William „Mac” Brazel wypasał swe owce, dziwny pojazd, trafiony podczas gwałtownej burzy piorunem, uderzył w ziemię po raz pierwszy, zostawiając masę szczątków. Odbił się jeszcze, aby ostatecznie runąć 40 km dalej. Inni naukowcy z Nowego Meksyku ostro skrytykowali archeologów, którzy „ulegli pokusie niepoważnej stacji telewizyjnej” i za garść dolarów szukają śladów zielonych ludzików. Stojący na czele zespołu badawczego archeolog Bill Doleman odpowiadał, że Roswell to fenomen kulturowy i część amerykańskiej historii. Zadaniem badacza jest wyjaśnienie tajemnicy. Przez tydzień trwały poszukiwania prowadzone przy użyciu wykrywaczy metali, detektorów źródeł energii oraz tradycyjnych motyk. Dyrektorzy stacji Sci-Fi zapowiadali później, że znaleziona została „dymiąca strzelba” – koronny dowód, że w Roswell rzeczywiście zdarzyło się coś niezwykłego. Kiedy jednak wyemitowano dwugodzinny film „The Roswell Crash: Startling New Evidence”, krytycy drwili bezlitośnie. „Odkrycie to jest równie ważne jak stwierdzenie, że Dobra Wróżka jest kuzynką świętego Mikołaja”, napisał dziennik „Seattle Post-Intelligencer”. Oto Bill Doleman i jego koledzy odnaleźli na sławnym pastwisku pod Roswell „osobliwy przedmiot w kształcie litery V o nieznanym przeznaczeniu”. Doszli również do wniosku, że w 1947 r. nieznany obiekt uderzył w ziemię z siłą wystarczającą, aby wytworzyć zagłębienie widoczne do dziś. Znalezione przedmioty i śmieci zapakowano przed kamerami do kilku worków, które komisyjnie zamknięto w sejfie bankowym „do czasu przeprowadzenia badań laboratoryjnych”. W filmie zaprezentowano również wyniki analiz fotografii przedstawiającej generała Rogera Rameya trzymającego kartkę zadrukowanego papieru podczas konferencji prasowej w Fort Worth w Teksasie 8 lipca 1947 r. Generał powiedział wtedy, że oficerowie z Roswell pomylili się, gdyż pod miastem nie roztrzaskał się latający spodek, lecz zwykły balon meteorologiczny. Zdjęcie to powiększył za pomocą digitalnego skanera David Rudiak, który zdobył doktorat z fizyki na renomowanym uniwersytecie stanu Kalifornia w Berkeley. Rudiak wykorzystał też program komputerowy wyszukujący najbardziej prawdopodobne brakujące słowa. Podobno okazało się, że raport, który generał trzyma w ręku, zawiera sformułowania „ofiary z wraku” i „dysk, którym będą lecieć”. A więc jednak piloci latającego spodka zginęli? Oczywiście, wyniki analiz nie są jednoznaczne. Ci, którzy wierzą w twarde lądowanie UFO, wciąż mogą powoływać się przede wszystkim na relacje świadków. Frank Kaufmann, pracownik stacji radarów w 509. Eskadrze Bombowców w Roswell, na początku lipca 1947 r. spostrzegł dziwny obiekt wykonujący nad Nowym Meksykiem manewry sprzeczne z prawami fizyki. 4 lipca o godzinie 23.20 obiekt eksplodował i zniknął z ekranu. Jaskrawe światło wybuchu
Tagi:
Marek Karolkiewicz