Biały Jar, biała śmierć

Biały Jar, biała śmierć

Seria zbiegów okoliczności doprowadziła do największej tragedii w polskich górach Dokładnie 40 lat temu, 20 marca 1968 r., zdarzyła się największa tragedia, do jakiej kiedykolwiek doszło w polskich górach. Nie w Tatrach, w Karkonoszach. Pod lawiną, która zeszła Białym Jarem ze zboczy Równi pod Śnieżką, zginęło 19 osób, dziesięć kobiet i dziewięciu mężczyzn. Trzynaścioro ofiar to turyści rosyjscy, grupa młodych nauczycieli z Kujbyszewa. Oprócz nich czworo Niemców z NRD i dwóch Polaków. Tuż za tymi, którzy zginęli, szły dwie siostry, turystki z Łodzi. Wpisały swą relację do księgi pamiątkowej jednego z domów wczasowych w Karpaczu, gdzie mieszkały: „Słońce roziskrzało intensywną biel śniegu, zapraszało na wędrówkę. Najdogodniejszym punktem wydała nam się Kopa (1375 m), w dodatku zachęcał wyciąg. Niestety okazało się, że był nieczynny, jak opiewała kartka w okienku kasy, z powodu silnego wiatru. Z przewodnika wiedziałyśmy, że prowadzi tam szlak, zwany „Drogą Śląską”, czarno znakowany. Autor określał drogę jako łatwą. Taka też nam się wydała. Idąc przez las czułyśmy wiatr, ale nie taki znów duży. Równocześnie z nami ruszyła grupa narciarzy, przed którymi też było już kilka osób. Szło się świetnie. Co prawda żal nam było słońca, bo drogę ocieniał las, ale tym bardziej cieszyłyśmy się, jak pięknie będzie w górze – biel śniegu, słońce. Do poręby droga była szeroka, można było iść grupkami. Wymijałyśmy się z narciarzami, jak wynikało z ich rozmów – Niemcami. Za szeroką polaną po prawej stronie droga zwęziła się, śniegu było więcej, trzeba było iść gęsiego. Podejście stało się bardziej strome, ale białe szczyty oraz zbocze Złotówki zachęcało do marszu. Wyobrażałyśmy sobie, jak piękny widok będzie z samego szczytu ścieżki, która skręcała w lewo. Niemcy zmęczeni niesieniem nart zostali w tyle. Nadchodziły następne grupki ludzi. Od zbliżających się zboczy Białego Jaru dmuchnął silniejszy wiatr sypiąc w oczy zmiecionym śniegiem. Ścieżka była coraz bardziej stroma. Po lewej stronie jeszcze las, ale po prawej skraj ścieżki oblodzony, ogołocony przez wiatr. Niżej coraz bardziej stromo opadał wąwóz Złotego Potoku. Nasza ścieżka przestała być gościnną drogą do krainy słońca – stała się półką brzegu wąwozu. Wiatr utrudniał poruszanie się. Para młodych ludzi idąca cały czas na przedzie wróciła. Wróciło też kilka osób idących przed nimi. Ale z dołu idą nowi, tym razem Rosjanie. Nie boją się śliskiej ścieżki, nie odpycha ich silny wiatr. Schodząc ze ścieżki, przepuszczamy ich – im się śpieszy, są młodzi, ciekawi. Jedna z dziewcząt prosi kolegę, by zaśpiewał. Posuwamy się dalej, trzeba się schylić, bo wiatr jest tak silny, że chwilami odpycha w tył. Jednakże zakręt już bliski. Znowu stajemy i przysuwamy się do ośnieżonego zbocza, bo mijają nas dwie dziewczyny – Rosjanki i trzech starszych panów. Jesteśmy zmęczone. Nastrój krajobrazu, tak radosny początkowo, zmienia się w groźny. Wiatr dmie i wyje, siostra dalej nie chce iść. Proszę ją, żeby jeszcze tylko kilka kroków, do zakrętu, który jest tuż przed nami. Znowu krok – przed nami plecy ostatniego z mężczyzn widziane na tle zakrętu. W tej samej chwili zadymiło, szurnęło mocno śniegiem! Całe zbocze przed nami rusza, rusza cała ściana śniegu wprost na nas! Skaczemy w lewo, w kierunku drzew. Siostra krzyczy: – Lawinaaa! – Do drzew! Trzymajmy się! Śnieg sypki, sięga za kolana, zdołałyśmy zrobić dwa kroki, a już zakręt – cel naszej drogi – piętrzy się górą olbrzymich pryzm. Obok, tuż-tuż, suną w wąwóz (głębokość ok. 20 m) masy śniegu. Na naszych oczach wąwóz przestaje istnieć. Bezgraniczne przerażenie i myśl – co z ludźmi, którzy parę sekund temu byli przed nami?! Raptem widzimy, jak z drugiej strony wąwozu, z wolniej już płynącej lawiny, wyłania się człowiek, chwiejnie poruszając się, w stale jeszcze ruchomym śniegu. Wrzeszczymy do niego: – W górę! W górę! Nie słyszy, porusza się nadal w dół, niknie za drzewami. Wiatr wyje przeraźliwie, zagłusza

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2008, 2008

Kategorie: Historia